Jestem po zawodówce mechanik kierowca z praktykami w PKS ie w Polsce. Tu robiłem krótko, ale jednak trochę przy autobusach. Praca z ludźmi co mają jakąś szkołę techniczną, praktykę lub chociaż pojęcie do technicznych spraw, musi różnić się od pracy z innymi. Pomijam mechanikę bo to mój zawód, ale jak wymienię uszczelkę pod głowicą to i pod kiblem, czy w rurze pod kranem itd. Jeśli umiem posługiwać się wieloma narzędziami na warsztacie i robię różne rzeczy, czasem części nie pasują przy blacharce aut, trzeba dopasować, to dam rade gipsy kręcić na budowie. po kilku dniach wyrabiałem normę i to za dokładnie, bo zwyczajny dopasowywać blachy co do milimetra, a tu szczeliny miedzy gipsami da się zaszpachlować. Przykłady można mnożyć. Nie chwalę siebie, dla mnie to normalne że Polacy mając zaplecze techniczne ze szkoły poparte praktyką, są konkurencyjny względem innych narodów, nikogo nie obrażając. Nikt nie ma wpływu na to kim się urodził i z jakiego kraju pochodzi i wszędzie są utalentowane wyjątki. Norwegowie to wiedzą i co by o nas nie mówili, to albo nas muszą brać do pracy, albo sami podwijać mankiety i pracować, a że im się nie chce to pozostaje pierwsza opcja.
Ps. Jak marudzą o przemytnikach polakach przy mnie, to pytam czy oni wszyscy są narkomanami, bo wychodząc w Oslo z PKP wpada sie na norweski kwiat?