(fot. PAP/MACIEJ CZAJKOWSKI)
Norweskie władze chcą w ten sposób ograniczyć uliczną prostytucję i seks-turystykę. Dlatego idą w ślady Finów i Szwedów wprowadzając kary za korzystanie z usług prostytutek.
"Seks za pieniądze nie może być akceptowany, bo wiąże się z nim handel ludźmi i zmuszanie do nierządu - podkreśla norweska wiceminister sprawiedliwości Astri Aas-Hansen."
Cały problem potraktowano poważnie. Zbierając dowody przeciwko amatorom szybkiego seksu za pieniądze policjanci będą mogli posłużyć się podsłuchem. Liczba na ulicach Oslo już spadła. Sukces? Zapewne nie. Przedstawicielki i przedstawiciele najstarszego zawodu świata po prostu zeszli władzy z oczu.
Mimo to europejscy politycy coraz częściej wierzą w sprawczą moc zakazów i kar - wsadzać do więzienia za korzystanie z usług prostytutek chce także Silvio Berlusconi. A europosłowie chcą tępić klientów call girls we własnym gronie - tylko, że cudzymi rękami.
Ograniczenia liczby prostytutek chcą nawet władze liberalnego Amsterdamu. W Polsce na razie cisza. Co nie znaczy, że problemu nie ma. Jak czytaliśmy w "Dzienniku", przed Bożym Narodzeniem domy publiczne w naszym kraju przeżywały prawdziwe oblężenie. Polacy po prostu chcieli rozładować stres spowodowany przedświąteczną bieganiną.
Nasi politycy świetnie o tym wiedzą. Dlatego rzadko nawołują do ostrej walki z prostytucją. Może więc czas wykonać krok w drugą stronę i rozpocząć debatę o legalizacji najstarszego zawodu świata. Potraficie to sobie wyobrazić nad Wisłą?
Źródło: www.pardon.pl
To może Cię zainteresować