
Jak alarmuje Finansavisen, wydatki netto państwa norweskiego oraz zobowiązania w stosunku do imigrantów rosną w ekspresowym tempie. Według ekspertów tej gazety bilans imigracji w ciągu ostatnich 7 lat wyniósł -70 miliardów koron na niekorzyść Norwegii.
Od 2005 roku liczba imigrantów w Norwegii wzrosła o 290 000 osób, wliczając to 44 000 urodzonych w Norwegii dzieci imigrantów.
W ciągu siedmiu lat, od roku 2006 do 2012 włącznie, Norwegia - według danych Finansavisen - wydała w związku z imigrantami o 70 miliardów koron więcej, niż wyniosły dochody z zapłaconych przez nich podatków. To równowartość "podatku" w wysokości 28 000 koron, jaki musiałaby zapłacić każda osoba aktywna zawodowo.
Olbrzymie zobowiązania
Ale na tym nie koniec. Zobowiązania państwa netto wobec imigrantów wzrosły jeszcze bardziej. Jak pisze Finansavisen, imigranci, którzy przyjechali do kraju fiordów po roku 2005 wypracowali sobie prawo do rozmaitych świadczeń, które będą kosztowały Norwegię o 376 miliardów koron więcej, niż ci sami ludzie zapłacą w formie podatków bezpośrednich i pośrednich. (Zakładając, że nie nastąpią zmiany w systemie podatkowym i/lub systemie ubezpieczeń społecznych.)
Gdyby kwotę tę (tj. 376 miliardów) rozłożyć na resztę mieszkańców, każdy z nich musiałby zapłacić 86 000 koron.
Według Finansavisen łączne zobowiązania państwa norweskiego wobec imigrantów przekroczyły już 1000 miliardów koron.
Nie chodzi tylko o pieniądze
- Nie przyjmujemy azylantów dlatego, że to się nam opłaca, ale dlatego, że mamy zobowiązanie wobec społeczności międzynarodowej i wobec samych tych ludzi, którzy potrzebują ochrony - pisze sekretarz stanu w ministerstwie finansów, Hilde Singsaas i dodaje, że kosztów imigracji nie można demonizowac, bo wkładu wielu imigrantów w rozwój gospodarczy Norwegii jest wręcz nie do oszacowania:
- W ostatnich latach wzrosła zwłaszcza imigracja zarobkowa. Imigranci zarobkowi zapewnili nam dostęp do wiedzy, kwalifikacji oraz siły roboczej, których w przeciwnym razie by nam brakowało. Dzięki temu udało się odkorkować "wąskie gardła" naszej gospodarki. Bardzo duża cześć imigrantów, którzy do nas przyjeżdżają to ludzie w wieku 20-30 lat. To oznacza, że za ich wychowanie i wykształcenie zapłaciły ich kraje rodzinne, a nie Norwegia - podkreśla Singsaas.
Ministerstwo finansów zastrzega, że nie miało okazji zweryfikowania danych podanych przez Finansavisen przed udzieleniem komentarza.
Warto też w tym miejscu wspomnieć, że wśród norweskich ekonomistów coraz częściej podnoszą się głosy, że Norwegia nie jest wcale aż tak bardzo zależna od imigracji zarobkowej, jak twierdzi chociażby rząd i że nie tylko przyjmowanie dużej liczby azylantów, ale również szerokie otwarcie kraju na imigrację zarobkową nie jest dla tego kraju korzystne. Do tego tematu wkrótce wrócimy.
Na podstawie: Finansavisen, Dagens Næringsliv
To może Cię zainteresować
18-05-2013 20:33
0
0
Zgłoś
17-04-2013 23:18
0
0
Zgłoś
17-04-2013 22:32
0
0
Zgłoś
17-04-2013 18:05
0
0
Zgłoś
17-04-2013 17:26
1
0
Zgłoś