"Tante Pose" zamiast Kevina?

Norweski film familijny, który w swojej ojczyźnie zyskał popularność porównywalną z tą, której doczekał się „Kevin sam w domu”.
Każda narodowość ma w swoim filmowym dorobku produkcję świąteczną, która rok po roku bije kolejne rekordy oglądalności. Możemy być pewni, że kultowy film zobaczymy już w wigilijny wieczór lub któregoś świątecznego dnia. Czy mowa o „Kevinie samym w domu”? Na szczęście nie, bo nie wiem jak Wam, ale mi perypetie pozostawionego w domu dziecka już dawno się przejadły.
"Kevin sam w domu" / printscreen z imdb.com
Kevin... - ile można?
Na własnej skórze przekonałam się, że „Kevina samego w domu” można oglądać wiele razy z rzędu – rok po roku, święta po świętach. Przygody sympatycznego chłopca bawią za każdym razem, tak samo jak rozśmieszają nas poczynania nieporadnych rabusiów, starających się za wszelką cenę przechytrzyć bystrego małolata. Każdego roku mówiłam sobie: nigdy więcej Kevina, emitowanie tego filmu jest już dużą przesadą. Tym razem słowa dotrzymałam i w moim filmowym repertuarze pojawił się klasyk norweskiego kina świątecznego – „Tante Pose”.
„Tante Pose” jest norweskim filmem przesiąkniętym świąteczną atmosferą. Produkcja z 1940 roku gości na ekranach norweskich widzów już od ponad 60 lat i starzejąc się, nie traci na popularności. Każde Święta Bożego Narodzenia gromadzą przed telewizorami wielopokoleniowe rodziny, które z niezmiennym entuzjazmem przypatrują się losom rodziny Bals.
Zima w Balsgården / printscreen z filmu
Święta w domu Balsów / printscreen z filmu
Wspólna ciotka Norwegów w każdym wieku
Kim jest tytułowa Tante Pose? Tak nazywana jest jedna z bohaterek komedii, czyli Blanca Bals. Zrzędliwa ciotka pojawia się w domu sędziego Bals’a tuż przed świętami. List, w którym kobieta zapowiada swoje rychłe przybycie jest powodem ogólnej paniki i niezadowolenia członków rodziny. Atmosfera świąt jest ważnym elementem filmu, jednak stanowi tylko tło. Głównym wątkiem są perypetie miłosne – dotyczące zarówno dwóch młodych dziewcząt, które się potajemnie zaręczają, jak i starej ciotki, która za swojego wybranka uważa nieśmiałego adwokata – Pana Pluma. Kobieta bez skrupułów szpieguje zakochaną młodzież, przez co czuje się zazdrosna i sama także chce zaznać odrobiny uczucia.
Rodzina Balsów / printscreen z filmu
Sędzia Bals podczas drzemki / printscreen z filmu
Tante Pose - Blanka Bals / printscreen z filmu
Problematyka filmu może nie jest skomplikowana, ale chyba nie o to chodzi w świątecznych filmach. Ich funkcją jest rozbawienie telewidzów oraz ukazanie rzeczywistości różniącej się od codzienności. Tematyka „Tante Pose” jest ponadczasowa i bawi odbiorców w każdym wieku – bo kto z nas nie ma takiej wścibskiej ciotki lub nie słyszał o takiej od swoich znajomych? Na tej właśnie ponadczasowości polega sukces filmu.
Czy takie filmy nie powinny zagościć w domach zagranicznych odbiorców? Świąteczna oferta programu telewizyjnego powinna być zdecydowanie bogatsza. Polscy widzowie nie mają szansy zobaczyć zbyt wielu rodzimych produkcji. Karmieni są za to szeregiem przesłodzonych, amerykańskich komedii i filmów obyczajowych, których scenariusze są niemal bliźniacze i z góry możemy przewidzieć co będzie się działo.
Nam, Polakom bliżej jest na północ, do Skandynawii niż do USA – biorąc pod uwagę zarówno odległość jak i mentalność. Nie zmienimy planów Telewizji Polskiej, ale to nie powinno przeszkodzić nam w samodzielnym organizowaniu świątecznych dni i poszerzaniu horyzontów własnych i członków naszych rodzin. Zetknięcie z dawno powstałą opowieścią, a dla nas nowością, może okazać się niezapomniane i sprawić, że zgryźliwa ciotka będzie odwiedzała nas razem z oklepanym już Kevinem lub zajmie jego miejsce w naszej świątecznej rozkładówce.
Źródło: no.wikipedia.org / imdb.com / film pt.: „Tante Pose”; reż. Leif Sinding
Zdjęcie slajderowe: printscreen z filmu ”Tante Pose”

To może Cię zainteresować