Śmierć w samotności

Kiedy John Jørgensen umarł, to komuna musiała przejąć odpowiedzialność za jego pochówek. W ubiegłym roku, Oslo Kommune zapłaciła za 100 pogrzebów – to więcej niż kiedykolwiek wcześniej.
Ksiądz prowadzący pogrzeb mężczyzny zaczyna uroczystość słowami: „John Jørgensen urodził się 28. Marca 1940 roku, a zmarł 15. Stycznia br. Miał 73 lata.”
Jednak coś wydaje się być nie tak, ponieważ według nekrologu i programu pogrzebowego, zmarł on 10 dni wcześniej.
Ksiądz nie wiedział zbyt wiele o zmarłym, o jego życiu na ziemi. Wiadomym było, że posiadał dwóch synów, z którymi podobno nie miał kontaktu odkąd byli małymi dziećmi. Mężczyzna nie miał stałego miejsca zamieszkania. Nie miał nawet zbyt wielu przyjaciół, a nawet rodziny. Dało się to wywnioskować po niewielkiej liczbie osób zebranych wokół trumny.

Pogrzebów jak ten, jest coraz więcej. Ludzie odchodzą w samotności, nie mają nikogo, kto mógłby zorganizować im pochówek.
Smutny rekord
Ostatni rok był rekordowy pod względem liczby pochówków, za które musiała płacić Oslo Kommune. Wspólnym czynnikiem tych pogrzebów jest fakt, że zmarłych właściwie nikt nie żegna. Przybywa tylko ksiądz i kilka osób – czasem sąsiad, ktoś z rodziny lub stary przyjaciel. Często zdarza się również tak, że duchowny mówi w eter, nie ma nikogo, kto chciałby pożegnać zmarłego. Statystyki są smutne i niepokojące. Nie wiadomo jaką sytuację przedstawią nam kolejne lata, jednak pracownicy zakładów pogrzebowych mają ogromne nadzieje, że takich samotnych pogrzebów będzie coraz mniej.
Źródło: osloby.no / zdjęcia: wikipedia.org
To może Cię zainteresować
03-02-2014 13:19
0
-1
Zgłoś
03-02-2014 12:57
0
-1
Zgłoś
02-02-2014 21:38
0
0
Zgłoś