Producent ubrań prowokuje rodziców. Gender-paranoja?

Norweska blogerka „Sinnadamen" („Wściekła pani") opisała swoją wizytę w sklepie z ubraniami dla dzieci. Wybrała się do butiku sprzedającego odzież duńskiej marki Name It:
„Byliśmy w Name It, żeby kupić Małej Damie pidżamy i body. Jestem już chyba (zbyt) przyzwyczajona do tego, że świat dzieci dzieli się na część różową i niebieską, i Name It nie stanowi tutaj wyjątku. Kolory same w sobie nie podkreślają podziału roli wśród płci, ale z napisami można się trochę pobawić:

"Łamaczka serc" i "Dyrektor administracyjny", czyli napisy, które wzbudziły kontrowersje. Foto: sinna.fittopage.org
To nie jest tylko mały, słodki napisik.
To nie jest w porządku tylko dlatego, że „dzieci nie potrafią czytać", bo to nie tylko do dzieci skierowane jest to przesłanie.
Indoktrynowanie już od najmłodszych lat. Tego Name It powinno się trzymać. A więc nie. Nie kupiliśmy tam żadnych ubrań. Znaleźliśmy inny sklep. Taki, w którym nikt nie daje nam do zrozumienia, że trzeba mieć penisa, aby się wybić na tym świecie."
Niewinny żarcik?
Przedstawiciel firmy odzieżowej wyjaśnia, że napisy na dziecięcych ubraniach miały być zabawne:
- Nie spodziewaliśmy się oczywiście, że wspomniane napisy mogą kogoś urazić. Uważamy, że to smutne, nie spodziewaliśmy się, że ktoś zakwestionuje nasze zamiary. Miało wyjść zabawnie - mówi odpowiedzialna za oddział Name It w Norwegii Marianne Bjørnsgård.

Sklep interentowy Name It, nie można już w nim znaleźć słynnych body
Sinnadamen natychmiast odbija piłeczkę:
- To bardzo smutny rodzaj poczucia humoru. Prowadzi do umocnienia stereotypów, które nie przydadzą się małym dziewczynkom, które kiedyś dorosną. Ciekawe, czy pracownicy tej firmy mają małe córki i czasem zastanawiają się, jak poradzą sobie, kiedy będą musiały konkurować z małymi dyrektorami administracyjnymi.
Name It próbowało się również bronić przed poirytowanymi rodzicami poprzez argumentowanie, że nie powinno się w dzisiejszych czasach sugerować kolorem ubranek przy dokonywaniu zakupów. Dziewczynki mogą przecież nosić niebieskie ubrania.
Widoczne podziały
Wpis na blogu Sinnadamen wywołał burzliwą debatę w norweskich mediach. Rodzice podkreślali, że nie jest to jedyny przykład na podział płci. Wspominano o sklepach z zabawkami, w których można natknąć się na różowe odkurzacze i niebieskie zestawy narzędzi.

Wyglądają neutralnie? Foto: klasykstudio.pl, allegro.pl/hakunamatata_waw
Sprawą zainteresował się nawet norweski rzecznik do spraw równouprawnienia i dyskryminacji. Sunniva Ørstavik wyraziła swoje zaniepokojenie nierównym tratowaniem dzieci:
- To mówi nam dużo o tym, jakie mamy oczekiwania wobec chłopców i dziewczynek. Wygląda na to, że oczekujemy po dziewczynkach „łamania serc", a po chłopcach sukcesów w życiu zawodowym, i to już od najmłodszych lat. Martwi mnie ta sytuacja i takie podejście do dzieci.
Kwestie gender były w zeszłym roku jednymi z najczęściej poruszanych w mediach. W Norwegii sprawa nierównego traktowania płci jest szczególnie drażliwa, państwo stara się zniwelować wszelkie przejawy dyskryminacji płciowej. Czy mamy już do czynienia z paranoją? Norwegowie widzą problemy tam, gdzie faktycznie ich nie ma, czy może ich zachowanie wskazuje na kierowanie się zdrowym rozsądkiem?
Źródła: nrk.no, sinna.fittopage.org, aftenbladet.no, zdjęcie frontowe: flickr.com/vaniljapulla
To może Cię zainteresować
22-01-2014 20:27
0
-4
Zgłoś
22-01-2014 19:49
0
0
Zgłoś
22-01-2014 19:47
0
-1
Zgłoś
22-01-2014 10:37
0
-1
Zgłoś
22-01-2014 06:37
0
-1
Zgłoś
22-01-2014 00:02
0
-3
Zgłoś
21-01-2014 23:35
0
0
Zgłoś
21-01-2014 22:54
0
-1
Zgłoś
21-01-2014 22:46
0
-1
Zgłoś