
W porównaniu z Polakami, którzy często-gęsto demonstrują straszne kompleksy na punkcie swojego kraju, Norwegowie wydają się być sztandarowym przykładem nacjonalizmu i dumy narodowej. Jednak nie wszyscy. Niektórzy prezentują podobną postawę, co pan premier Tusk, który stwierdził kiedyś, że "polskość to nienormalność"... Według autora niniejszego tekstu norweskość to... zaściankowość.
Norwegowie muszą być chyba najbardziej zaściankowym narodem na kuli ziemskiej. No bo spójrzcie: jesteśmy taaacy zadowoleni z tego, co mamy i tak baaaardzo boimy się wszystkiego, co się da: konserwantów, żmij, solarium i narkomanów. Randki internetowe są tak strasznie popularne, ponieważ wolimy, by proces zapoznawania się z płcią przeciwną był możliwie jak najmniej bolesny. Ale tym, czego boimy się najbardziej jest nowe i to, że inni ludzie nie będą nas lubić.
"How do You like Norway?" (Jak ci się podoba Norwegia?) - pytają norwescy dziennikarze, kiedy jakiś międzynarodowy celebryta odwiedzi nasz kraj, by móc go potem określać mianem "przyjaciela Norwegii". O tak, my kochamy ten kraj.
Czasami - być może kilka razy do roku - rozszerzamy naszą strefę bezpieczeństwa, pakując się do samolotu lecącego "na południe". "Południe" oznacza ciepło, sklepy wolnocłowe, miłych kelnerów i masę alkoholu. Ale dwa tygodnie to więcej niż dość. Ciepłe kraje to w końcu nieznany wszechświat, gdzie wszystko może się zdarzyć, dlatego też warto przed wyjazdem należycie się obczytać. Może nawet sprawić sobie torebkę an pasek, w której można trzymać wartościowe rzeczy? W końcu tam na dole aż roi się od kieszonkowców.
Ale pomimo tego wszystkiego, bardzo sobie cenimy wyjazdy na południe. Zwłaszcza jeśli pomiędzy pozostałymi cudzoziemcami spotkamy tam innych Norwegów. Może nawet uda się znaleźć restaurację serwującą norweskie jedzenie!
Tak sobie myślę, że "Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej" musi być norweskim przysłowiem.
A potem znów w samolot i do domu. "Back to reality". Urlop był miły, mimo że było stanowczo za gorąco. Teraz mamy z powrotem zimny wiatr, drogie piwo i nawalonych szwedzkich imprezowiczów. Opaleni na brąz siedzimy w pracy na przerwie - dziesięć minut dłużej, niż powinniśmy - i dyskutujemy o tym, jak to do kraju wpuszcza się zbyt wielu imigrantów, Polaków i muzułmanów. Przecież oni zabierają nam pracę, trzeba z tym coś zrobić! Zaczyna nas boleć głowa i musimy wziąć sobie wolne na resztę dnia. Dzielimy tabletkę paracetamolu na dwie części, by mieć całkowitą pewność, że nie utknie nam w gardle i nie zablokuje dopływu powietrza, a poza tym wolelibyśmy nie poczuć jej ohydnego smaku. O, jak dobrze, że już nadchodzi weekend.
I tak sobie siedzimy, na ostatnim przystanku przed biegunem północnym, napompowani tradycjami: żeberka jagnięce, NRK1, bunady i brązowy ser. Nie chcemy niczego nowego, ani egzotycznego, wszystko ma być dokładnie takie samo, jakie było zawsze. Tak czujemy się bezpieczni, zabarykadowani komfortowo w naszym zaścianku, gdzie wszyscy znają wszystkich, a szansa na zrobienie z siebie głupka jest bliska zeru. Biedni ci, którym zdarzyło się kiedyś wyjść na skończonych głupków...
Źródło: h-debatt.no
To może Cię zainteresować
02-04-2012 19:25
0
0
Zgłoś
02-04-2012 18:36
0
0
Zgłoś
02-04-2012 13:23
0
0
Zgłoś
02-04-2012 12:37
0
0
Zgłoś
02-04-2012 12:11
0
0
Zgłoś
02-04-2012 11:59
0
0
Zgłoś
01-04-2012 14:10
0
0
Zgłoś
01-04-2012 13:17
0
0
Zgłoś