3

Krzysztof Rutkowski, Foto: wikipedia |
Sprawa Nikoli była w Norwegii o wiele bardziej nagłośniona niż dramat rosyjsko-norweskiej rodziny. Z tego powodu dziennikarze postanowili przybliżyć trochę lipcowe wydarzenia.
- Chłopiec sam do mnie zadzwonił, ponieważ chciał pomocy w wyrwaniu się z domu rodziny zastępczej. A kiedy dziecko samo dzwoni, oznacza to, że sprawa jest poważna - mówił Rutkowski.
Matka chłopca wyszła za Norwega i przeniosła się z dzieckiem do jego kraju. W wyniku rozwodu i toczącej się walki o opiekę, barnevernet zdecydowało o umieszczeniu chłopca w domu rodziny zastępczej.
Podobno chłopiec był w trakcie planowania ucieczki. Rodzinie zastępczej powiedział, że idzie na trening, gdy tak naprawdę był umówiony z Rutkowskim. - Chłopiec zadzwonił do mojego biura, jak tylko przeczytał, że uratowaliśmy polską dziewczynkę - kontynuował detektyw.
W ubiegłym tygodniu jeden z rosyjskich tabloidów opublikował zdjęcia detektywa razem z chłopcem i jego matką, kiedy ich historia zakończyła się w Moskwie. Mama chłopca przez długi czas walczyła przeciwko barnevernet i swojemu byłemu mężowi.
Rutkowski tymczasem tłumaczy - Nie mieszamy się w sprawy rodzinne, nie o to nam chodzi. Tu chodziło o dziecko, które zadzwoniło po pomoc w dostaniu się do swojej ojczyzny. Dlatego mu pomogłem.
Uprowadzenie chłopca miało miejsce 29. lipca. - Najpierw kilku moich agentów poleciało udało się do Norwegii by zbadać teren i kontaktować się z matką. Ona również chciała byśmy pomogli mu wydostać się z Norwegii, chociaż to chłopak do nas zadzwonił - zdradzał szczegóły detektyw.
Prosto z Norwegii udali się przez Niemcy do Polski. Ze względu na problemy z wjazdem do Rosji chłopiec musiał zatrzymać się z matką przez jakiś czas w Polsce. Wtedy też z prośbą o jego wydanie zgłosiły się organy norweskie i rosyjskie. Sprawa zakończyła się jednak szczęśliwie dla rodziny. Oboje matka i syn bezpiecznie dostali się do Moskwy.
Źródło: aftenposten.no
Reklama
To może Cię zainteresować
1
16-11-2011 14:43
1
0
Zgłoś
13-11-2011 10:41
1
0
Zgłoś