Blogi
Tanio, ale „na bogato”, bo sprytnie!
1
Innymi słowy... Second Hand! Wystylizowana i sfotografowana przeze mnie przy operze w Oslo Maria jest ubrana za „skandaliczną" kwotę 214 NOK. W Norwegii? Tanio, z klasą, oryginalnie i nie w zestaw zerwany z manekina w sieciówce? Niemożliwe? A jednak!
Zatem... sukienka - 25NOK, marynarka - 30NOK, pasek z dzianiny - 10NOK i markowe buty Aase Hopstock za 149NOK (rozbój w biały dzień:)). Gdy modelka trzyma w ręku torebkę cena ubioru „drastycznie" wzrasta do 814NOK, ale w niektóre rzeczy warto zainwestować nieco większe pieniądze (o tym poniżej), a w inne tylko i wyłącznie CZAS... i krążyć, wertować, szperać...
Gdzie w Oslo?
Uwielbiam krążyć po sklepach z odzieżą używaną szukając skarbów typu vintage, ubrań ekskluzywnych marek w inkluzywnych cenach, bądź też idę tam w celach czysto towarzyskich, spotkać mi podobnych. To poszukiwacze skarbów na miarę naszej epoki! Fretex i second hand UFF w Oslo znajdują się na czele listy moich ulubionych miejsc, aczkolwiek wiem, że pozostało ich jeszcze wiele do odkrycia!
Fretex jest specyficzny - bo charytatywny - ludzie oddają tam rzeczy (nie tylko ubrania, ale wszystko, czego tylko ich dusza już nie pragnie) za darmo, a dochód ze sprzedaży przeznaczany jest na ofiary wojny i inne akcje charytatywne. To piękna i bardzo norweska inicjatywa. Także do Fretexu należy się udać w dobrej wierze (z resztą słyszę w nim często język polski, także wiedzcie o tym!), ale największym i najbardziej ekscytującym second handem w Oslo jest „UFF".
Na powierzchni ponad 600m2 rozciąga się historia modowych stylów na przestrzeni lat, zamknięta wcześniej w szafach poprzednich właścicielek/-li. Wychodzisz stamtąd i rzeczywiście wzdychasz: uff! myśląc: „nieprędko zawitam znowu", ale i tak wracasz za parę dni! Dwa ogromne butiki UFF znajdują się w samym centrum Oslo, a sieć Fretex w całej Norwegii, szczególnie polecam Fretex w Sandvice z przemiłymi sprzedawczyniami z Polski! W Oslo (bo tu mieszkam) polecam też odwiedzić butiki z niepowtarzalnym stylem vintage w zagłębiu bohemy czyli dzielnicy Grunerløkka.
Zainwestuj czas, zaoszczędzisz pieniądze
Koleżanki przekonują mnie nieraz, że nigdy nie znajdują czegoś dla siebie w „ciuchu". Cóż, takie wycieczki nie dają nigdy gwarancji sukcesu, a te sklepy wymagają szczególnej cierpliwości i konsekwencji! Musisz odwiedzić ten sam 10 razy i być może dopiero za jedenastym znajdziesz „oldschoolowy" skarb. Dla niestrudzonych istnieją jeszcze bardziej czasochłonne alternatywy, jak kupowanie na pchlich targach, sprzedażach „podwórkowych", loppemarked czy organizowanie wymian. W Oslo, istnieje wiele opcji, a moją ulubioną jest „pchli" Vestkanttorget na Frogner.
Tam zakupiłam większość stylizacji Marii. Biała lniana, kolorystycznie „zimna" marynarka doskonale przełamuje ciepłą brązowo-koniakową kolorystykę ubioru. Dzianinowy pasek zwinęłam i zastosowałam jako opaskę (dobry sposób dla długowłosych by utrzymać włosy w ryzach w wietrznej Norwegii!). Ozdobne bandaże, tasiemki itp. będą hitem nadchodzącego jesienno-zimowego sezonu, ale nie kupuj, rozglądnij się, na pewno masz je w domu! Moja szafa czuje się chwilowo „spełniona" i moim celem jest kupować w większości rzeczy używane, bądź przerabiać moje własne, by wnieść nieco rozsądku, ekonomii i fantazji w moją nietanią modową pasję.
Polskość jako oryginalność!
Nie twierdzę absolutnie, że kupować należy jedynie rzeczy używane, ale chcę pokazać jak tanim kosztem w drogim kraju można zabłysnąć i jak wiele mieć przy tym frajdy. W Norwegii istnieje nieznośny i nudny kult marki, to fakt, ale my się jemu nie dajmy podporządkować, postawmy na jakość i oryginalność i nazwijmy ją... polskością! W szafie powinnyśmy mieć dobrej jakości markowe podstawy naszej garderoby i w nie inwestować (w tym brylują Norweżki). Mam na myśli ubrania, które łatwo połączymy z wieloma innymi, które będą nam służyć przez lata, a nie będą hitem jednego sezonu, typu koronkowa żółta spódniczka. W hity sezonu nie inwestujemy, spokojnie, za rok znajdziesz je w second handzie, bo ktoś inny w nie mylnie zainwestował.
Łączenie droższych marek z wiekowymi ubraniami z lumpeksu jest moim pomysłem na niepowtarzalny, ekonomiczny i niebanalny styl, i tylko tak ubrana bywam zagadywana przez Norweżki na ulicach, bo jestem inna. A ponad wszystko promujmy polskie marki! Przyznam nieskromnie, że prawdziwym hitem stały się moje srebrne buty na platformie nowotarskiej marki Wojas, wiele osób o nie pytało, a ja z nieskrywaną dumą odpowiadam: „to Polish design".
Kasia Tarnowska jest autorką bloga modowego www.kasiavskaisa.com. Dyplomowana stylistka, personal shopper i dziennikarka mieszkającą w Oslo. Stylizuje i fotografuje polskie dziewczyny starając się udowodnić, że zawsze warto się wyróżniać. Dla Mojej Norwegii pisze o tym, jak ubiera się norweska ulica.
Za treści blogów Moja Norwegia nie ponosi odpowiedzialności
zdjęcie: Chris Borowiak
Reklama
To może Cię zainteresować
22-11-2015 07:46
2
0
Zgłoś