Polsko-norweskie perypetie przedstawione w spektaklu
fotolia.pl - royalty free
Młoda Norweżka dostaje wymarzoną pracę. Pakuje walizki i wyrusza... do Polski. Kraju, który nieustannie ją zadziwia i któremu bacznie się przygląda. Jej spostrzeżenia stały się inspiracją do stworzenia scenariusza „Emigrantki” – spektaklu o życiu Norweżki w Polsce.
Widownia tonie w mroku, a na scenie zapalają się światła. Publiczność przygląda się minimalistycznej scenografii – kilku walizkom położonym jedna na drugiej. Za chwilę poznamy historię nietypowej emigrantki Vilde Valldal-Johannessen, która przeprowadziła się z Norwegii do Polski, aby realizować swoje marzenia o tańcu w balecie. Jest pełna optymizmu, dobrych chęci i zapału. Przed nią jednak duży sprawdzian z cierpliwości i wytrwałości. Czy uda jej się spełnić swoje marzenia i nie zwariować w polskiej rzeczywistości?
Główna bohaterka przeprowadza się do Łodzi i szybko zderza się z trudną stroną polskiej codzienności: kombinatorstwem, lenistwem, wszechobecną frustracją. Ciężko jej zrozumieć zachowanie, z którym spotyka się w nowym kraju.
Ludzie na ulicy nie uśmiechają się do siebie, uwielbiają narzekać i wzbraniają się przed wprowadzaniem wszelkich zmian. Mimo tego młoda Norweżka nie poddaje się, daje szansę życiu w nowym kraju i z uśmiechem zabiera widza w, często absurdalny, polski świat widziany z perspektywy obcokrajowca.
Zabawa stereotypami
Spektakl opiera się na stereotypach i widzowie doskonale zdają sobie z tego sprawę. Jednak mimo że bohaterowie sztuki są przerysowani, sytuacje, z którymi widz ma do czynienia, wydadzą się znajome każdemu, kto chociaż przez chwilę żył w Polsce. W tym również tkwi siła przekazu „Emigrantki”.
Na scenie pojawia się tylko dwójka aktorów: Jeremiasz Gzyl oraz Vilde Valldal-Johannessen, ale historia jest bardzo dynamiczna i widz praktycznie się nie nudzi. Duża w tym zasługa gry fenomenalnego trójmiejskiego aktora Jeremiasza Gzyla, który wciela się w spotykanych przez główną bohaterkę Polaków. Aktor zmienia tożsamości jak rękawiczki – raz jest taksówkarzem-cwaniakiem, innym razem wynajmującą pokój podejrzliwą kobietą, sfrustrowaną nauczycielką baletu, szalonym korepetytorem czy znudzonym sprzedawcą w sklepie odzieżowym.
Młoda Norweżka spotkała na swojej drodze wiele barwnych postaci
Fot. P. Manasterski
Jeremiasz Gzyl wcielał się w rolę spotykanych przez Vilde Polaków
Fot. P. Manasterski
Vilde musi zmierzyć się również z wiecznie niezadowoloną nauczycielką baletu
Fot. P. Manasterski
Taniec wyraża emocje
Każda postać jest niezwykle wyrazista, posiada własny charakter. Całości dopełnia dynamiczny taniec Vilde, który wyraża towarzyszące jej emocje – radość, złość, smutek czy niezrozumienie. Ruchem potrafi wyrazić całą gamę uczuć, które towarzyszą emigracji do obcego kraju.
W spektaklu znalazły się również elementy teatru lalkowego. Głównej bohaterce przez cały spektakl towarzyszy sympatyczny karaluch noszący imię Michał, który staje się powiernikiem i towarzyszem młodej Norweżki.
Karaluch Michał staje się powiernikiem tytułowej Źródło: Fot. P. Manasterski
„Kochają i nienawidzą żyć w Polsce”
„Emigrantka” w zręczny sposób zwraca również uwagę na różnice kulturowe. W Norwegii wiele spraw załatwia się poprzez dyskusję, unika się bezpośredniej krytyki. W Polsce bardzo często, chociażby w szkołach, można spotkać się z negatywnymi komentarzami, które podcinają skrzydła. Tę sytuację najlepiej pokazują sceny w szkole baletowej, gdzie przedstawia się tradycyjną i niepodlegająca dyskusji rolę mistrz-uczeń.
Spektakl, mimo że jest pełen elementów komediowych, zmusza widza do myślenia. Trudne doświadczenia głównej bohaterki pokazują, że spotkani przez nią Polacy jednocześnie bardzo kochają i nie cierpią życia w ukochanym kraju. Te paradoksy często powodują frustracje i uszczypliwości wyładowywane na innych, obcych i bliskich osobach.
Czy „Emigrantka” jest krytyką życia w Polsce? To raczej ironiczna satyra na nasze „narodowe wady”. Dostaje się stereotypowym nieuczciwym taksówkarzom, księżom gubiącym się we własnych kazaniach, sfrustrowanym nauczycielom tłamszącym uczniów, aby podwyższyć poczucie własnej wartości i znudzonym urzędnikom. Do spektaklu trzeba więc podejść z dystansem.
– Publiczność najczęściej reaguje śmiechem na pojawienie się nowej postaci. To od widowni jednak zależy, na ile możemy sobie w naszych żartach pozwolić – mówi Jeremiasz Gzyl, aktor odgrywający role kolejnych postaci towarzyszących Vilde.
Czy Polacy mogą się czegoś nauczyć od Norwegów?
Polska rzeczywistość, której sami Polacy już przestają się dziwić, ukazana z innej perspektywy jest ciekawym, prowokującym do myślenia doświadczeniem. Po obejrzeniu spektaklu nasuwa się również pytanie: Czy Polacy i Norwegowie, którzy mieszkają w jednym kraju, mogą się czegoś od siebie nauczyć? Mimo wszystkich trudnych do zrozumienia sytuacji główna bohaterka decyduje się pozostać w Polsce, gdzie znajduje miłość i realizuje swoje marzenia.
– Podoba mi się język polski. Kiedy odwiedzam Norwegię i spotykam Polaków tam mieszkających, często do nich zagaduję. Wydają się zdziwieni, że ich rozumiem. Widzę też, że Polska się zmienia, rozwija. Cieszę się, że tu przyjechałam i myślę, że tu zostanę – mówi Vilde.
“Emigrantka” to produkcja Teatru Komedii Valldal. Reżyserem spektaklu jest Tomasz Valldal-Czarnecki. Scenariusz sztuki napisał Szymon Jachimek. Tekst zakwalifikował się do półfinału Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej. Spektakl wystawiany w Teatrze Gdynia Główna. Będzie można go zobaczyć również w kwietniu. Szczegołową informację o nadchodzącym przedstawieniu znajdziecie tutaj.
Ludzie na ulicy nie uśmiechają się do siebie, uwielbiają narzekać i wzbraniają się przed wprowadzaniem wszelkich zmian. np. Polskie obozy koncetracyjne
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
11-03-2016 17:33
0
0
Zgłoś
09-03-2016 17:11
0
0
Zgłoś