Hans Freiherr von Rosen, autor książki "Die Verschleppung der Deutschen aus Posen und Pommerellen in September 1939" pisze, że wśród internowanych były zarówno dzieci, starcy, kobiety, matki z niemowlętami, ciężarne, jak i inwalidzi bez nóg. Także duchowni. W relacjach uczestników marszów można wyczytać, że traktowano ich nieludzko: odmawiano im wody, zmuszano do marszów po 50-60 km bez wytchnienia - dzień i noc. Wielu ludzi nie mając siły, padało z wycieńczenia i mdlało, zwłaszcza ludzie starsi i kobiety. Autor twierdzi wprost: internowanych zabijała polska policja i polscy żołnierze, którzy "odreagowywali w ten sposób swoje zrozumiałe rozczarowanie nieoczekiwanym przebiegiem wojny". Podczas marszu niemieccy cywile narażeni na ataki Luftwaffe, chaos panujący w kraju, brak żywności i agresję Polaków, rzeczywiście ginęli. Polscy strażnicy eskortujący Niemców, traktowali ich brutalnie, a ludność polska dopuszczała się na nich aktów agresji. Ktoś powie, że sytuacja taka nie powinna dziwić, trwała brutalna wojna, kraj rozpadał się, panował chaos i bezprawie. Ale czy to tłumaczy nieludzkie zachowanie?
Czytaj więcej na fakty.interia.pl/prasa/odkrywca/news-are...;utm_campaign=chrome
Czytaj więcej na fakty.interia.pl/prasa/odkrywca/news-are...;utm_campaign=chrome