Osobiście uważam, że daje się tyle, ile można. Jedni dadzą trzy stówy, a inny kilka tysięcy. Wiele zależy od tego, jaką więź masz z dzieckiem. Ja ze swoim chrześniakiem mam bardzo dobre relację, więc nie żałowałam na prezent, ale też mogłam sobie na to pozwolić. Nie czułam żadnej presji od rodziców malucha, co jest moim zdaniem bardzo ważne. Współczuję znajomym, którzy na różne sposoby są "zachęcani" do wręczenia drogich upominków (np. quada, konsoli, drona z wysokiej półki itd.).