Nie rozumiem skąd zdziwienie, że Oslo znalazło się niżej i to dramatycznie niżej w rankingu niż Trondheim? Przecież prawdziwa Norwegia to takie właśnie miasta jak Trondheim czy Bergen... Setki lat historii, osiągnięć, sukcesów, ogólnoświatowa rozpoznawalność, wspaniałe zabytki... A co to takiego Oslo?
No co to jest Oslo, pytam się...
No na pewno nie Norwegia. To miasto w którym typowe cechy Norwegów czyli uczciwość, rzetelność, dotrzymywanie umów, rozsądek nie sa podstawą do tego aby uzyskać opinię rozsądnego i godnego szacunku człowieka, tylko wręcz przeciwnie: naiwnego głupka. W całej Norwegii takie rzeczy to tylko w Oslo. To miasto, gdzie Norweg, właściciel firmy, już na etapie podpisywania umowy kombinuje, jak by tu się z niej nie wywiązać. To miasto gdzie po ulicach chodzi mniej Norwegów niż emigrantów, a taksówki ze śniadymi kierowcami potrafią ci nawet na przejściu dla pieszych przejechać po palcach - wypisz wymaluj jak w Warszawie. Przy czym w Warszawie ulice po których te taksówki jeżdżą nie są tak koszmarnie dziurawe i zaśmiecone. Oslo to miasto w którym praktycznie nie ma co obejrzeć - bo i niby skąd pomniki historii w mieście które -wybaczcie- żadnej historii w porównaniu z takim Trondheim czy Bergen nie posiada. Nawet nazwa tego miasta jest nowością.
To miasto w którym norwescy socjologowie biją na alarm, że młodzi norwescy mężczyźni, zwłaszcza z tych bogatych zachodnich dzielnic są -to dokładny cytat- w większości przypadków metroseksualni w stopniu wysoce niepokojącym.
Jeśli ktoś chce poznać Norwegię, to oczywiście że powinien pojechać do Bergen czy Trondheim, a Oslo obchodzić szerokim łukiem. Bo Oslo, pomimo że jest stolica Norwegii nie jest w moim przynajmniej odczuciu miastem typowo norweskim. Wszystko to co można złego powiedzieć o Norwegii jest skumulowane właśnie w Oslo.
To taki Nowy Jork przełomu XIX i XX wieku.