Nie wiem, co kieruje piszacych tutaj na temat BV. Jest tutaj kreowana atmosfera grozy, spisku i niemalze sil nadprzyrodzonych.
Prawda lezy posrodku, ale trzeba zechciec zapoznac sie z wypowiedziami osob, ktore faktycznie maja kontakt z BV.
Z racji mojego zawodu wspolpracuje czasami z BV. Poniewaz mieszkam tutaj dlugo, to i moja wspolpraca jest dluga. Nie moge sie wypowiedziec o absolutnie wszystkich sprawach, bo jest to niemozliwe, ale o sprawach w ktorych ja uczestniczylam, moge zabrac glos.
W wojewodztwie, w ktorym ja mieszkam, w BV sa zatrudnione osoby o wyksztalceniu pedagogicznym oraz socjonomowie. Sa to osoby zaangazowane, odpowiedzialne i kierujace sie dobrem dziecka. Moze wzbudzi to w niewiernych i lepiej poinformowanych niedowierzanie, ale sa to fakty zktorymi ja sie zetknelam.
Przemilczane sa a stronach MN fakty pomocy rodzinie, jakiej udziela BV: dofinansowywanie przedszkoli, SFO i innych zajec rozwijajacych. Finansowanie wyjazdow wakacyjnych, zajec pozaszkolnych itp.
Rozmowy rozwiajajace z rodzicami, veiledning, wspolpraca z wieloma etatami w sprawie pomocy rodzinie, dom „odciazajacy“ np. dwa razy w miesiacu, kontakt „odciazajacy“, grupy rodzicow itp.
Celem BV nie jest odbieranie dzieci rodzicom. Jest to ostateczne rozwiazanie. Ja sie nigdy nie spotkalam z tym. To tez jest fakt.
Nie znaczy to, ze odbieranie dzieci nie istnieje. Kazda utrata dziecka jest tragedia dla rodzica, ale nie zawsze jest to tragedia dla dziecka. W wielu wypadkach jest to stworzenie dla dziecka nowej szansy na lepsze zycie. Sa wypadki, kiedy dziecko same chce umieszczenia go w innej rodzinie. Powody sa rozne, ale BV ma obowiazek wysluchania dwoch stron.
W mediach sa opisywane przypadki drastyczne, o tych pozytywnych nikt nie pisze. Podobnie jest z opisywaniem przypadkow niewyjasnieonej albo podejrzanej smierci w szpitalu. Wszystko co zle, ma duza prase.
Dobre uczynki, dobre dzialania i sloneczne historie nie wzbudzaja zaintersowania czytajacych. Wojna tez sprzedaje sie lepiej niz pokoj. Ale to tak juz na marginesie.
Dlatego tak latwo wyrobic sobie zdanie podbudowane negatywnymi przykladami z np. prasy.
W ktorejs wypowiedzi padlo zdanie „dzieci naleza do rodzicow, nie do BV“
Stwierdzenie, ze „dzieci naleza do rodzicow“ jest dla mnie wstrzasajace. Dzieci nie sa niczyja wlasnoscia ( byloby to niewolnictwo ). Dzieci sa samodzielnymi jednostkami, ktore sa pod opieka rodzicow. Zadaniem rodzicow jest dobre wychowywanie dzieci, prowadzenie ich przez pewien okres zycia, przekazywanie im dobrych wzorcow i wartosci, dbanie o ich rozwoj fizyczny i psychiczny.
Wg mnie posiadanie dzieci nie powinno byc ogolnym „dobrem“ przystepnym kazdemu.Nie kazdy nadaje sie na odpowiedzialnego i dobrego rodzica. Wielu rodzicow nie nadaje sie jako „wychowawcy“ swoich dzieci
Bulwersujace zdanie, ale opieram ta wypowiedz na wielu obserwacjach wlasnych, doswiadczen z pracy oraz przekazan mediow.Dzieci sa bezbronnymi istotami i nie wiedza jakie sa normy wychowawcze w innych rodzinach. Jezeli sa bite i ponizane w domu, przyjmuja to jako standard.
Trzeba miec odwage, aby zwrocic rodzicowi uwage, ze nieodpowiednio wychowuje swoje dzieci. Nieodpowiednie wychowanie to ponizanie, kary/grozby kar fizyczne i znecanie sie psychiczne.
Wiele osob przechodzi obok tego obojetnie, wychodzac z zalozenie, ze to nie jego problem.
Zwrocenie uwagi instytucji panstwowych na ten fakt jest traktowane jako donosicielstwo.
Donosicielem jest wiec osoba, ktora jest wrazliwa na los innych: los krzywdzonych dzieci, krzwdzonej sasiadki czy los krzywdzonych zwierzat ( ale to juz inny temat)
Slowo “donosiciel” kojarzy sie ze zlem, ale czy naprawde tak jest?
Moze trzeba sprobowac owego “donosicielstwa” gdy zaniedbane, glodne i pobite dzieci biegaja na ulicy. Gdy sasiadka krzyczy i placze o pomoc. Gdy sasiad katuje swojego psa, kota czy konia.
Czasami takie „donosicielstwo“ moze uratowac zycie. Zostawiam to sumieniu kazdego z osobna.
Ja obok tego nie przechodze obojetnie. I z racji etyki zawodowej i jako wrazliwy czlowiek.