Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

5
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Sport

Polska bezkonkurencyjna przed własną publicznością. Norwegowie mieli pecha

Monika Pianowska

17 listopada 2018 17:17

Udostępnij
na Facebooku
Polska bezkonkurencyjna przed własną publicznością. Norwegowie mieli pecha

Wisła oszalała nie bez powodu: polscy skoczkowie zdeklasowali rywali. wikimedia org/ fot. Christian Bier/ CC BY-SA 4.0

17 listopada Polacy wygrali konkurs otwarcia jubileuszowego, 40. już, Pucharu Świata w skokach narciarskich. Osiem równych skoków Biało-Czerwonych sprawiło, że kibice w Wiśle mieli okazję odśpiewać hymn narodowy.
Tuż za polską reprezentacją w drużynówce rozegranej na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle znaleźli się Niemcy, a podium zamknięli Austriacy. Norwegowie mogli mówić podczas inauguracji sezonu zimowego 2018/2019 o wyjątkowym pechu. Nie dostali się bowiem do drugiej serii zmagań z powodu dyskwalifikacji jednego ze swoich zawodników.

Odskoczyli już na wejściu

Duże różnice punktowe wytworzyły się między reprezentacjami już po pierwszej serii. Chociaż Niemcy deptali Polakom po piętach, ci utrzymali nad nimi przewagę 10,4 punktów i dosłownie odskoczyli reszcie rywali – Biało-Czerwoni ukończyli połowę konkursu w Wiśle na pierwszym miejscu, wyprzedzając trzecich Austriaków o 29,5 punktów.
Sensacyjny okazał się występ drużyny z kraju fiordów – nie dość, że skakała przeciętnie jak na swoje możliwości, została pogrążona decyzją o dyskwalifikacji za nieregulaminowy kombinezon Roberta Johanssona, który w pierwszej serii oddał skok na odległość 126,5 m. Norwegowie, zupełnie nie w swoim stylu, ukończyli zatem zmagania w Wiśle już na półmetku.

Końcówka pełna emocji

Przed ostatnią grupą w drugiej serii role nieco się odwróciły i pozycje liderów podopiecznych Stefana Horngachera stanęły pod znakiem zapytania – tym bardziej, że warunki na skoczni im. Adama Małysza stały się bardziej loteryjne. Z Richardem Freitagiem miał stanąć w szranki Kamil Stoch. W ostatnim skoku pierwszej drużynówki w sezonie obecny mistrz olimpijski jednak nie zawiódł. 129-metrowym skokiem popisał się przed własną publicznością i przypieczętował czwarty w historii, a pierwszy w Wiśle triumf polskiej reprezentacji.
O udanym debiucie może mówić świeża krew w polskiej kadrze. Jakub Wolny przyczynił się do sukcesu drużyny skokami oddanymi na odległości 128, a następnie 125,5 metrów. Gdyby brać pod uwagę indywidualne wyniki zawodników, Wolny zająłby 8. miejsce. Na szczycie uplasowałby się za to Kamil Stoch, wyprzedzając Niemca Stephana Lehye i kadrowego kolegę Piotra Żyłę.
Polska reprezentacja już na wstępie rozbudziła emocje i apetyty fanów. Kolejne popisy Biało-Czerwonych, tym razem w zmaganiach indywidualnych, będzie można obejrzeć już w niedzielę 18 listopada, również w Wiśle.
Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok