Życie w Norwegii
Mięso niewiadomego pochodzenia na norweskich stołach
Hamburgery, parówki, lasagne, szynka i pulpety z kurczaka. Typowy obiad na wielu norweskich stołach. Niewiele osób jednak wie, skąd mięso użyte do sporządzenia tych potraw pochodzi.
Mięso nie ma zazwyczaj żadnych oznaczeń odnośnie kraju pochodzenia, ani nawet sprecyzowanego rodzaju mięsa (stąd na przykład zdarzała się konina w gotowych do podgrzania lasagne). Organizacje broniące praw konsumenta w Norwegii i UE chcą, aby mięso było oznaczane krajem pochodzenia.
Obecnie przetworzone mięso wołowe oznacza się datą urodzenia, miejscem hodowli i uboju. Od kwietnia 2015 roku również surowa wieprzowina, surowe mięso owcze, kozie i drób będzie oznaczane w sposób opisany powyżej.
- Tak nie można. Ludzie chcą wiedzieć, skąd pochodzi mięso, które kupują. Aż dla 7 na 10 konsumentów istotną sprawą jest, skąd pochodzi mięso, które kupują w sklepach - powiedział Gunstein Instefjord z Forbrukerrådet (Rada Konsumencka).
flickr.com/jeffreyww
Zagraniczne mięso
Instefjord podkreśla, że w 2013 roku, do Norwegii sprowadzono 23 845 ton mięsa. Pochodziło ono z 40 państw, większość z Niemiec. Poza tym importowano żywność z Danii, Bostwany, Urugwaju, Nowej Zelandii i wielu innych.
- Kiedy idziemy do sklepu, to ciężko jest znaleźć informacje o pochodzeniu mięsa, zwłaszcza w produktach gotowych, takich jak pizza, lasagne, hamburgery czy parówki. Jeśli uda nam się znaleźć odpowiednie oznaczenie, to mamy dużo szczęścia - mówi mężczyzna.
Gunstein Instefjord, forbrukerradet.no
Sieci sklepów chcą zmian
Zarówno Ica jak i Norgesgruppen (Meny, Spar i Kiwi) informują, że zawsze zoanaczają odpowiednio swoje marki firmowe, opisują dokładnie skład produktu i pochodzenie poszczególnych składników.
- Ale w przypadku niektórych produktów jest to niemożliwe - mówi Bård Gultvedt z Norgesgruppen.
Dodaje też, że sklepy będą naciskały na dostawców, aby ci dokładniej oznaczali żywność. Nie mogą jednak zmusić nikogo, do stosowania jednakowych przepisów w stosunku do produktów, które nie są sprzedawane pod marką własną sklepu (takimi markami są np. First Price, Eldorado czy Jacobs Utvalgte).
- Uważam, że upłynie trochę czasu, zanim dostawcy w pełni nauczą się spełniać wymagania klientów i będą opisywać mięso, które dostarczają nam do sklepów - mówi Gultvedt.
flickr.com/getdirectlydown
Będzie drożej
Orkla Foods Norge, która jest właścicielem marek takich jak Stabburet uważa, że nowy sposób oznaczania żywności może się przyczynić do podwyżek cen żywności.
- W naszych produktach 80% mięsa pochodzi z Norwegii. Jednak w okresach, kiedy tego produktu brakuje, używamy mięsa z importu. Nowy sposób oznaczania etykiet może nam nastręczyć nowych trudności - mówi Dag Olav Stokken, rzecznik prasowy Stabburet.
- Puszek z pasztetem nie zamawia się ani dzień, ani nawet miesiąc przed dostawą. Potrzeba czasu na wyprodukowanie tych rzeczy. Dużo będzie kosztowało przestawienie produkcji. Myślę, że koniec końców, żywność będzie droższa.
Ica i Rimi popierają nowe ustalenia. Rema 1000 dodaje, że stosują się do obecnych ustaleń i będą się również stosować do nowych. A czy Wy sprawdzacie kraj pochodzenia danych produktów, czy jest Wam to zupełnie obojętne?
Źródło: aftenposten.no, zdjęcie frontowe: fotolia - royalty free
Reklama
Reklama
To może Cię zainteresować
4