Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

5
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Życie w Norwegii

Wielka czwórka zagrożonych zwierząt w Norwegii: rosomaki

Aleksandra Bolanowska

02 października 2016 07:00

Udostępnij
na Facebooku
Wielka czwórka zagrożonych zwierząt w Norwegii: rosomaki

Z roku na rok ginie coraz więcej rosomaków w Norwegii fotolia.com - royalty free

Coraz więcej rosomaków pada ofiarą myśliwych. W sezonie 2015/2016 zastrzelono aż 123 z nich, czyli o 27 więcej niż rok wcześniej. To kolejny zagrożony gatunek, który jest wybijany, choć przecież powinno się go chronić. Czy słusznie pozwala się na odstrzał tak wielu z tych zwierząt?

Hodowcy przeciwko „żarłokom”

Choć wielu zapewne by się tego nie spodziewało, ze wszystkich dużych drapieżników żyjących w Norwegii to właśnie rosomaki przynoszą najwięcej szkód. Charakter tego zwierzęcia najlepiej oddaje jego łacińska nazwa – gulo gulo. Słowo „gulo” to mianowicie nic innego jak „żarłok”. Rosomaki żywią się zwierzętami takimi jak renifery, zabijając je w bardzo dużych ilościach – nierzadko większych niż są im potrzebne do przetrwania. To, czego nie są w stanie zjeść, zostawiają na później. Obdarzone są wyjątkowo ostrymi zębami, które potrafią miażdżyć kości lub zamrożone mięso. Posiadają także niezwykle wyczulony zmysł węchu, co sprawia, że potrafią wyczuć ofiarę z bardzo dużych odległości. Są bardzo groźnymi przeciwnikami dla wielu zwierząt, nawet tych znacznie większych niż one same.

Nie budzi więc w tej sytuacji zaskoczenia postawa hodowców zwierząt takich jak owce czy renifery, którzy boją się wypuszczać je na pastwiska. Straty, które mogą ponieść, są ogromne – o skali zjawiska świadczyć może przykład z roku 2014, gdy władze Finnmarku musiały wypłacić odszkodowania za 192 owce i aż 3651 reniferów zabitych przez rosomaki. A podobne sytuacje zdarzają się także w innych częściach kraju. Jeden z poszkodowanych Ole Bjarne Hovland jest właścicielem pastwiska w Naddvik. Jednego roku stracił 257 jagniąt i 25 owiec – sporą część z nich właśnie z powodu rosomaków. Jak opowiada, sytuacja budzi smutek i frustrację. Dla niego, tak jak i wielu innych, hodowla jest źródłem utrzymania, więc aktywność drapieżników stanowi dla nich spory problem.

Zwierzęta czy ludzie?

Nie może się tu oczywiście obejść bez kontrowersji. Rosomak to gatunek zagrożony, który objęto w Norwegii ochroną w roku 1973. Podjęcie tego kroku spowodowane było gwałtownym spadkiem populacji w pierwszej połowie XX wieku. Wtedy to, na skutek licznych polowań, większość rosomaków została wybita, z niektórych obszarów znikając całkowicie. Objęcie tych zwierząt ochroną pozwoliło odratować część z nich i sprawiło, że ich populacja osiedliła się na obszarze Rondane-Snøhetta. Od tego czasu liczba norweskich rosomaków powoli zaczęła na nowo wzrastać.

Najświeższe dane na temat liczebności tych drapieżników w Norwegii pochodzą z roku 2015 i pokazują, że żyje tam ok. 340 dorosłych osobników. Aby populacja mogła się rozwijać, jako roczny cel ustalono 39 urodzeń. W ostatnim roku cel został osiągnięty ze znaczną nadwyżką – na świat przyszło aż 65 małych rosomaków.

Te radosne wieści psuje jednak fakt, że z roku na rok ginie ich coraz więcej. W sezonie 2013/2014 liczba zabitych rosomaków wyniosła 61, rok później – 96, a ostatnio aż 123. Tak wielki odstrzał tych zwierząt tłumaczony jest koniecznością kontrolowania ich liczebności, aby nie rozprzestrzeniły się po całym kraju. Ich większa liczba spowodowałaby jeszcze dotkliwsze straty poniesione przez rolników.

Po raz kolejny więc rzadki gatunek musi przegrać w starciu z hodowcami dochodzącymi swoich praw. A Norwegowie zostają z pytaniem – czy da się jakkolwiek pogodzić ochronę zagrożonych wyginięciem zwierząt z ochroną interesów ludzi?
Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok