Życie w Norwegii
Tylko 2% norweskich świadczeń socjalnych trafia za granicę – większość biorą emeryci
4
Zmartwienia polityków są więc na wyrost, a planowano przecież niedawno ograniczyć eksport zasiłków na dzieci.
Skalę eksportu zasiłków wyliczył badacz dobrobytu, Aksel Hatland z instytutu badań społecznych (Institutt for samfunnsforskning). Badania eksportu zasiłków są częścią projektu „Trygd i kontekst. Rettferdighet, effektivitet, fordeling" (Zasiłek w kontekście. Sprawiedliwość, efektywność, podział), który trwa od 2010 roku. Celem projektu jest dokonanie analizy formowania i wyników systemu zapomóg, zbadanie poczucia sprawiedliwości i zrozumienia oraz badanie dotyczące oferty zapomóg socjalnych .
Zasiłki dla każdego
We wprowadzeniu do badań nad zasiłkami ich autorzy piszą, że „zasiłki państwowe są główną podporą norweskiego państwa dobrobytu. Wszyscy mieszkańcy będą w ciągu całego swojego życia pobierać różne formy zapomóg, a dla ok. 1/3 wszystkich dorosłych zasiłek będzie przez pewien czas stanowił jedyny i główny dochód."
Norweskie zasiłki to gorący temat zarówno w Norwegii, jak i za granicą. Na temat wysokości świadczeń pisano wiele, ale nie zawsze prawdę. Tak było też z popularnym, groźnie brzmiącym eksportem świadczeń - na celowniku mediów i polityków znajdowała się często w tym kontekście Polska. A jak jest naprawdę?
Eksport nie taki straszny
Aksel Hatland opublikował w ostatnim numerze Nytt Norsk Tidsskrift (magazyn o polityce, kulturze i nauce) artykuł na temat skali eksportu norweskich zasiłków. Okazało się, że diabeł wcale nie jest tak straszny, jak go malują:
„Zmartwienia (dotyczące eksportu) można częściowo argumentować ekonomią. Okazuje się jednak, że eksport świadczeń socjalnych nie jest żadnym zagrożeniem dla gospodarki państwa dobrobytu. Obecnie poza granice Norwegii wypłaca się ok. 2% wszystkich świadczeń. Większość z nich trafia do norweskich emerytów, którzy chcieli zamieszkać gdzie indziej i do emerytów z państw sąsiedzkich, którzy przez jakiś czas pracowali w Norwegii."
Hatland podkreśla, że sceptycyzm jest wynikiem wypłacania zasiłków rodzinnych na dzieci, które nigdy nie były nawet w Norwegii, a ich rodzice nie są silnie związani z państwem, w którym pracują. Ale możliwość pobierania świadczeń socjalnych poza państwem, które je wypłaca, daje poczucie bezpieczeństwa i wolność poruszania się po świecie (szukania nowej pracy, wspierania rodziny czy wyjazdów na emeryturę) bez obawy, że zostanie się bez środków do życia.
Polska i Norwegia są też związane umowami EOG, które gwarantują możliwość pobierania świadczeń socjalnych od państwa, którego jest się podatnikiem (i o ile wypełnia się odpowiednie wymagania) oraz swobodnego poruszania się w 31 państwach członkowskich.
O jakich kwotach mowa?
Badacz w swoim artykule podał konkretne liczby - w 2012 roku wypłacono świadczenia w wysokości 386 miliardów koron, z czego 7 miliardów (1,8%) powędrowało do odbiorców poza Norwegią. Połowę tej kwoty pobrali emeryci zamieszkujący Szwecję, USA, Danię i Hiszpanię. 1,5 miliarda koron pobrali renciści spoza Norwegii. Eksportowano także zasiłki przejściowe dla bezrobotnych (Arbeidsavklaringspenger, 31 milionów koron), zasiłki chorobowe (w 2008 roku było to 10 milionów koron, później nie zbierano dokładnych danych).
Najbardziej kontrowersyjne zasiłki na dzieci to zaledwie kropla w „morzu" eksportowanych świadczeń. W 2012 roku wypłacono zasiłki na rzecz 1019 dzieci (11 milionów koron) mieszkających poza granicami Norwegii (z czego większość to dzieci z Polski, statystycznie było 4,3 % wszystkich dzieci mających prawo do zasiłku). Kwoty, które zostały przelane na polskie konta nie mają więc faktycznie większego znaczenia dla norweskiej gospodarki.
Można się zastanawiać, czy zasiłki oferowane przez Norwegię są magnesem na imigrantów. Kwoty pobierane na dwójkę dzieci zastępują często w Polsce pensję matki i zniechęcają do podjęcia pracy w ojczyźnie, nie skłaniają też do przeprowadzki do Norwegii, gdzie koszty życia są wysokie i kobieta musiałaby podjąć pracę, często poniżej swoich kwalifikacji (do tego trzeba dostosować się do obcej kultury i męczyć się z obcym językiem).
Z drugiej strony Norwegów jest mało, a wiele branż (np. budowlana) jest uzależnionych od zagranicznych pracowników. Polacy są największą grupą imigrantów zarobkowych, dlatego też Norwegii opłaca się pozostawać z nimi w dobrych stosunkach. Czy wyniki badań wytrącą norweskim politykom broń z ręki? Okazało się przecież, że eksport świadczeń rodzinnych nie ma większego znaczenia w budżecie państwowym.
Źródło: abcnyheter.no, samfunnsforskning.no, iduun.no, zdjęcie frontowe: MN
To może Cię zainteresować
19-06-2015 22:21
1
0
Zgłoś
19-06-2015 21:59
0
0
Zgłoś
18-06-2015 09:14
1
0
Zgłoś
18-06-2015 08:46
2
0
Zgłoś