Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

11
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Życie w Norwegii

Felietony z Północy. Na wynos czy w lokalu?

Jacek Janowicz

29 listopada 2015 08:00

Udostępnij
na Facebooku
8
Felietony z Północy. Na wynos czy w lokalu?

fotolia.com - royalty free

W Polsce każdy właściciel knajpy zrobiłby wszystko, aby klienta zatrzymać. Jeżeli taki usiądzie, zawsze może coś dokupić: jeszcze jedno piwo, kolejne frytki, a może drinka dla żony, dzieci też mają swoje zachcianki. Nie w Norwegii.
Każdy Polak wie, że nasz rodzimy sklep spożywczy to mekka dla amatorów tanich win i innych trunków, a im bardziej lokal oddalony jest od centrum, tym więcej osobników o czerwonych nosach kłębi się w okolicy pobliskiej ławeczki, gdzie spędzają czas na sączeniu piwa, wina lub innych mieszanek, nieraz nawet łatwopalnych. W Norwegii takich małych sklepików nie ma, a szkoda...

Są jednak inne lokale, gdzie trwa podwórkowa konsumpcja, może nie na taką skalę jak u nas, ale jednak... To McDonald’sy, w których kanapkę można kupić już za 10 kr, a cheeseburgera nawet za 20 kr, o ile oczywiście wyjdziemy z lokalu. Bo jeżeli chcemy zjeść w środku, musimy dopłacić od kilku do kilkunastu koron, w zależności od tego, czy kupujemy pojedynczą kanapkę, czy cały zestaw.
Dziwne zwyczaje, prawda? W Polsce każdy właściciel knajpy zrobiłby wszystko, aby klienta zatrzymać. Jeżeli taki usiądzie, zawsze może coś dokupić: jeszcze jedno piwo, kolejne frytki, a może drinka dla żony, dzieci też mają swoje zachcianki. A jak klient napije się piwa, to i za toaletę złotóweczka wpadnie, choć przeważnie klienci mają to za free. To się po prostu opłaca!

Czy zatem Norwegowie o tym nie wiedzą? Wchodząc do McDonald’s i patrząc na różnicę w cenie, mam wrażenie, jakby sprzedawcy chcieli mi powiedzieć „Nie chcemy Cię tu!” albo „Zabieraj swoją kanapkę i wynoś się stąd”. Oczyma wyobraźni widzę wielkie dłonie, które kładą mi na piersiach i wypychają mnie na zewnątrz, mimo że wolnych miejsc pod dostatkiem, a lokal świeci pustkami. Postanowiłem zatem sprawdzić, dlaczego tak się dzieje.  

    

Pierwsi „zorientowani” sugerowali,  że chodzi o pokrycie kosztów sprzątania. Jakoś nie przekonało mnie to. Sprzątać lokal i tak trzeba, czy siedzi pięć osób czy pięćdziesiąt, okruszki i tak się znajdą, a kurz nie ma wolnych dni, niedziel i świąt. Poza tym widziałem na własne oczy, jak śmiecą ci, którzy kupują na wynos. Zanim rodzina z dziećmi doszła do drzwi, na podłogę pofrunęły 3 frytki, z których dwie zostały natychmiast rozdeptane, kleks z majonezu i kawałki zaketchupionych warzyw, które po pierwszym gryzie potrójnego czegośtam nie znalazły drogi do ust, za to szybko trafiły na lakierowanego pantofelka, podjechały dwa kroki i przeskoczyły na świeżo zmytą podłogę.   

    

Dotarłem więc do źródła i dowiedziałem się, że chodzi po prostu o „moms” czyli podatki. O mamo, okazuje się bowiem, że w Norwegii żywność przetworzona posiada różne skale podatkowe, w zależności od tego, gdzie się ją spożywa. Za kurczaka w panierce zjedzonego przez klienta w lokalu restaurator płaci więcej niż za tego samego kurczaka, z którym konsument wychodzi i rozprawia się z nim na osobności poza lokalem. To z powodu podatków w karcie dań widzimy dwie różne ceny, a sprzedawca ma obowiązek zapytać, czy będziemy jeść inne czy ute.

Ciekawe, co muszą przeżywać  ludzie, którzy uważają się za smakoszy… Którzy jedzą l'escargot, farfalle, kawior, kraby czy przegrzebki... Zawsze zastanawiało mnie, czy oni to naprawdę lubią, czy po prostu w pewnych kręgach tak wypada... Mi osobiście większość tych drogich, wykwintnych potraw, które miałem okazję degustować, nie przypadła do gustu. A może dania, które są drogie, już z psychologicznego punktu widzenia smakują lepiej? Gdyby tak faktycznie było, co by się działo... Idzie taki smakosz do McDonald’s, kupuje norweskiego Wieśmaka i zaczyna jeść, jeszcze w lokalu. W tym momencie wyższy podatek powoduje, że kanapka kosztuje więcej, a więc smak jest bardziej wykwintny. Ledwie jednak przekroczy próg, cena spada i nagle bułka przestaje mu smakować, więc wraca, że niby coś zgubił, pałęta się po lokalu, podgryzając ukradkiem kanapkę, bo wie, że jeżeli wyjdzie, może zwrócić wszystko. Bo przecież nie przywykł do taniego jedzenia.

   

Inny problem: czy konsumowanie posiłku w samochodzie to już ponownie inne czy nadal ute? A co, jeżeli lokal ma ogródek? Czy płotek w ogródku powoduje, że mimo wiatru jesteśmy jednak inne? Jaką minimalną wysokość musi mieć ściana, żeby zapewnić "inność". A jeżeli jest ściana, ale nie ma dachu? Wystarczy pleksi, czy musi być co najmniej drewno? Pewnie Norwegom nie śniły się takie pytania, ale my, ludzie interesu, musimy to wiedzieć. Bo, o ile podatki są problemem Norwegów, o tyle w sprawie postawienia odpowiedniej ścianki, my, Polacy, nie mamy sobie równych.
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


hei!sandokan

30-11-2015 18:58

Tlumacze przeciez wyraznie.
Pytanie INNE lub UTE dotycze w pierwszej kolejnosci tego czy......
ZAPAKOWAC zamowienie.
a oplata za konsumpcje na miejscu jest symboliczna.

Podpisane. Sporadyczny konsument fastfoodow.:I

defenderr

30-11-2015 17:16

ty sie nie mundruj gabriel zlodziej i damski bokser

kat ko

30-11-2015 15:09

Ostatnio dzieci wyciągnęły mnie do Burger Kinga.Byłam bardzo zdziwiona gdy sprzedawca zapytał mnie ute czy inne.No cóż...dziwny kraj....dziwne zwyczaje....

Dorota Hansen

30-11-2015 13:43

Ja nie lubie jak u mnie w domu ktos rozsiada sie bezczelnie na mojej sofie, moich fotelach czy moich krzeslach. Nie po to kupilam je sobie, aby goscie ( nawet zaproszeni ) je sobie uzytkowali i niszczyli je swoimi 4 literami.

Z lokalami gastronomicznymi jest podobnie - chcesz tam siedziec, zaplac za wygode. Inaczej stoj sobie na powietrzu.
W tlumaczenie "mva" nie wierze, bo nie musze.

Krzysztof Eter

30-11-2015 10:39

Istota McDonald'sa to jedz i spadaj. Sama nazwa "sybkie jedzenie", a norwedzy nigdzie się nie spieszą, to jak nie zapłacą więcej to będą oblegać stoliki. A z Janem się zgadzam.

Jan .

29-11-2015 23:27

Poza tym jednym jedynym akapitem dotyczacym momsu artykul na poziomie dyskutujacych i medrkujacych przy zastawionym stole Fachowcow, gdy kazdy z nich juz prawie po litrze na twarz zapodal...

Zenada...

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok