Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Życie w Norwegii

Fachowcy. Polak złota rączka

Jacek Janowicz

31 stycznia 2016 07:00

Udostępnij
na Facebooku
9
Fachowcy. Polak złota rączka

Polski hydraulik? fotolia.com - royalty free

Norwegowie podkreślają nasz etos solidnej pracy – i takie tam dyplomatyczne dyrdymały. Ale przyciśnięci do muru okazują dużą świadomość naszych innych, czasem nie do końca pozytywnych „cech narodowych”. Co potrafi Polak złota rączka i jak wypada na tle norweskich fachowców?

W Szczebrzeszynie

Pamiętacie taki program „Usterka” emitowany od wielu lat w polskiej telewizji? Otóż uważam, że powinien być zakodowany dla obcokrajowców. Oglądać go mógłby tylko ten, kto jest w stanie poprawnie wypowiedzieć zdanie „w Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie". Obowiązkowo na dole dole ekranu powinien też przewijać się pasek informujący iż „emitowane materiały dotyczą tylko i wyłącznie zachowań na terenie Polski, nigdy poza granicami naszego kraju".

W przeciwnym razie program ten, pozornie zabawny i niewinny, zburzy lub poważnie nadwątli budowany od lat wizerunek polskiego fachowca – bezbłędnego, pracowitego, szybkiego, rzetelnego, punktualnego, wszechstronnego – po prostu niedoścignionego dla reszty Europy i świata.

Kogo mamy w „Usterce”? Głównie dyletantów i naciągaczy. Gdzież więc jest prawda o polskich fachowcach? Pewnie pośrodku, choć jak już wspomniałem, za granicą staramy się chyba nieco bardziej. Jak więc widzą nas Norwegowie i jak przy nas wypadają norwescy fachowcy? Pokusiłem się o zbadanie sprawy z lekkim przymrużeniem oka, posiłkując się relacjami świadków oraz własnym doświadczeniem.

Skrócony Zaoczny Kurs Wszystkiego

Na początek powiem krótko: nie jest źle. Już w pierwszym roku mojego urzędowania w Norwegii osobiście padłem „ofiarą" (w pozytywnym znaczeniu tego słowa) dobrego wizerunku Polaka. Otóż pewnego popołudnia przejeżdżałem przez Gjøvik, gdy zawiódł mnie GPS. Wstąpiłem więc do ogródka, w którym spożywała posiłek norweska rodzina i zapytałem o drogę. Gospodarz, doktor medycyny, słysząc mój akcent zapytał, skąd jestem, po czym wypalił bez zastanowienia: „Jak jesteś Polakiem to pewnie umiesz malować. Bo ja właśnie myślę skąd tu wziąć dobrego fachowca, a tu fachowiec sam przychodzi do ogródka.” Nie było czasu na tłumaczenia. Chwilę później pokazywał mi już piwnicę, opowiadając jak jest, a jak chciałby, żeby było. Zakres prac wykraczał znacznie poza malowanie, ocierając się o elementy stolarstwa, murarki i geologii („A ten kamień to nie wiem skąd tu się wziął”).

Wykonałem kilka dyskretnych telefonów, przechodząc Skrócony Zaoczny Kurs Wszystkiego, i zabrałem się powoli acz starannie do pracy. Myślałem, że panu doktorowi zrzednie mina na widok mojej improwizacji, ale gdy po kilku godzinach zajrzał do piwnicy, był zszokowany tempem i dokładnością wykonania zlecenia, po czym rozszerzył zakres prac na teren całej posesji, zmuszając mnie tym samym do odbycia kolejnych teleszkoleń w zakresie ogrodnictwa, hydrauliki, materiałoznawstwa i nawet pszczelarstwa (pan doktor znalazł rój złożony z 2 pszczół i musiałem wiedzieć, co powiedzieć, bo „tak, to są pszczoły” go nie uspokoiło).

Duma, honor, wódka

Powiem krótko – pracowałem tam kilka tygodni, dobry wizerunek polskiego fachowca obroniłem, a przy okazji wróciłem bogatszy o wiele nowych doświadczeń i 200 dobrze opłaconych roboczogodzin. I tu muszę wyrazić szacunek dla tych, którzy byli na tych terenach przede mną i ten wizerunek zbudowali. Bo warto tej wartości strzec i umacniać ją, ku naszej wzajemnej korzyści.

Drugi raz słodkie owoce bycia Polakiem zebrałem dorabiając jako kelner w jednym z hoteli. Z polecenia szefa trafiłem do drink-baru, gdzie przez godzinę tachałem skrzynki pełne i wynosiłem puste, aby kolega nadążył serwować drinki. Następnym razem szef wysłał mnie tam już jako samodzielnego i jedynego pracownika obsługi baru uznając, że po tamtym szkoleniu wiem już o drinkach wszystko, po czym proroczo dodał: „Zresztą poradzisz sobie, jesteś Polakiem”.

Miło jest coś takiego usłyszeć, choć wiem, że bywają też przypadki kradzieży, pijaństwa i oszustw autorstwa naszych rodaków, na szczęście procentowo nieliczne. Norwegowie, pytani o Polaków, z reguły wypowiadają się o nas z dużym szacunkiem, podkreślając nasz etos solidnej pracy i takie tam dyplomatyczne dyrdymały, ale przyciśnięci do muru okazują też dużą świadomość naszych innych, czasem nie do końca pozytywnych „cech narodowych”. Wiedzą, że statystycznie lubimy wypić, że potrafimy być nerwowi, pokłócić się i krzyknąć jeden na drugiego, że mamy silne poczucie dumy i honoru, wolimy improwizować bardziej niż planować i że nie ma dla nas rzeczy nie do załatwienia. A w sytuacji zapotrzebowania na tańszą wódkę i papierosy można do nas walić jak w dym. To wiedzą oni o nas. A vice versa?

Wspomniałem o naszej dumie narodowej. Wcale mnie nie dziwi, że rozmawiając z Polakami o norweskich fachowcach słyszę między wierszami poczucie wyższości, a czasami słowa wypowiedziane wprost, że „norki” wolniej pracują, są mniej elastyczni, mniej uniwersalni i gdyby nie przewaga językowa oraz ochrona Państwa, nie mieliby wiele do powiedzenia. Z tą ochroną rzeczywiście mają lepiej. Polacy w kraju kombinują jak mogą, wiele napraw dokonują na własną rękę, przerabiają, zmieniają. Tu sprawa jest prosta: zrobisz coś sam w domu, tracisz ubezpieczenie. Lepiej wezwij fachowca – zapłacisz, ale będziesz mieć spokój. I dlatego nie ma tu takiej dzikiej konkurencji, a fachowcy z „papierkiem” o liczbę zleceń bać się nie muszą. A skoro nie ma presji, nie ma też tak silnej motywacji by trzymać „poziom światowy” i – w trosce o przewagę konkurencyjną – wiedzieć o swoim fachu wszystko. I o tym jest następny epizod.

Frank i kontakt

Znajomy zaprojektował sobie instalację włączającą i wyłączającą dwupunktowe oświetlenie w pokoju z dwóch źródeł – przy wejściu i przy wyjściu. Podczas trzech wizyt zwiadowczych w siedzibie elektryków wszystko wyglądało pięknie – aż do czasu, gdy przyszło do instalacji. Młody elektryk Frank, jeden z tych bez presji, stwierdził, że takiej fanaberii nie da się zainstalować w praktyce, po czym nie omieszkał dodać, że „ten kontakt nie jest od niego” i jeżeli dom ma mieć ważne ubezpieczenie, to on może to wymienić. Zmiana tematu nie odniosła skutku, znajomy zadzwonił do kolegi z Polski, który zadeklarował, że takie rzeczy zajmują mu góra 15 minut i zapytał od razu „kiedy ma wpaść”... Frank utrzymywał, że tego typu kontakty w przyrodzie nie występują, ale jeżeli klient chce mieć WYMYŚLONĄ instalację, to on wspaniałomyślnie zamontuje w ścianie dwie dodatkowe puszki i będzie ok. Kolejne konsultacje telefoniczne odbyły się już równocześnie, po czym Frank ewakuował się z lokalu, by po tygodniu wpaść i grzecznie, w milczeniu zrobić dokładnie to, co uznawał wcześniej za niemożliwe.

Ale muszę też stwierdzić obiektywnie, że z wyjątkiem powyższego przykładu, w dziedzinie innowacyjności i nowych technologii Norwegowie stoją w pierwszym szeregu i rzeczywiście są fachowcami znającymi się na rzeczy.

Wymierające zawody

Znam też niezłe kwiatki z Polski, przebijające opisanego elektryka czy nawet „Usterkę". Pamiętacie policjanta, który miał przesłać banknoty do ekspertyzy i zamiast pocztowej paczki wysłał pieniądze przelewem? Znam też kolegę z nieistniejącej już lokalnej gazety, która trzy razy w swej historii się nie ukazała, bo redakcyjna impreza była tak intensywna, że nie znalazł się nikt, kto byłby na siłach „złożyć ją do kupy" i wysłać do druku na czas. Takie rzeczy w Norwegii raczej by się nie zdarzyły.

Dodam jeszcze, że Norwegia dość intensywnie chroni wymierające zawody. Na przykład pszczelarze otrzymują zwrot połowy poniesionych kosztów i mają zapewniony zbyt całej produkcji. Na preferencje mogą też liczyć przedstawiciele takich rzadkich profesji jak garncarz, tkacz czy wymierający zawód łowcy dinozaurów. Od pewnego czasu czujni muszą też być zawodowi kierowcy. Jeżeli posiadają norweski numer personalny, nie mogą już zrobić dużo tańszego kursu kategorii C czy D w Polsce, bo uprawnienia te nie będą w Norwegii honorowane.

Nie wiem, jak w tym gronie prezentują się norwescy dziennikarze, ja w każdym razie postępuję według międzynarodowej zasady „lepiej nie dopowiedzieć niż zanudzić” i zanim ktokolwiek zorientuje się, że zaczyna robić się nudno i przydługo, następuje nagły i niespodziewany, ale jak najbardziej profesjonalny...

KONIEC
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


kokon1

31-01-2016 19:48

ale pierdoly, nie dziwne ze wstyd bylo umiescic nazwisko autora pod tym tekstem

Adam Kowal

31-01-2016 19:13

O czym to w ogóle jest ?

Nakręcacie ciągle bajkę o kompleksach ? Ile lat to jeszcze będzie trwać?
Całe to pierd****** o Polakach to wbijanie na siłę, kompleksów.

Jesteśmy dobrze zorganizowanymi ludzi dbającymi o porządek również wykształconymi posiadającymi fach w ręku a kiedy go brakuje to udowadniamy swoją zaradność w wielu sytuacjach.

Adaptujemy się w różnych krajach i to działa w drugą stronę jesteśmy przyjmowani w wielu miejscach. A co do stereotypów rasizmu to Polacy lubią nazywać rzeczy po imieniu mając w D. poprawność polityczną.

Te wszystkie naciągane kompleksy się skończą kiedy zaakceptujemy siebie w pełni i podniesiemy głowę do góry. Czego wam życzę !

Adam Kowal

31-01-2016 13:39

O czym to w ogóle jest ?

Nakręcacie ciągle bajkę o kompleksach ? Ile lat to jeszcze będzie trwać?
Całe to pierd****** o Polakach to wbijanie na siłę, kompleksów.

Jesteśmy dobrze zorganizowanymi ludzi dbającymi o porządek również wykształconymi posiadającymi fach w ręku a kiedy go brakuje to udowadniamy swoją zaradność w wielu sytuacjach.

Adaptujemy się w różnych krajach i to działa w drugą stronę jesteśmy przyjmowani w wielu miejscach. A co do stereotypów rasizmu to Polacy lubią nazywać rzeczy po imieniu mając w D. poprawność polityczną.

Te wszystkie naciągane kompleksy się skończą kiedy zaakceptujemy siebie w pełni i podniesiemy głowę do góry. Czego wam życzę !

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok