Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

12
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Życie w Norwegii

Dzień Zgubionych Portfeli

Jacek Janowicz

22 listopada 2015 08:00

Udostępnij
na Facebooku
15
Dzień Zgubionych Portfeli

fotolia.com - royalty free

Praca kierowcy autobusu jest nudna i monotonna? Nic bardziej mylnego. Zwłaszcza, że pasażerowie nigdy nie pozwolą mi się nudzić.
Jestem kierowcą autobusu w okręgu Hedmark. Praca jest bardzo ciekawa, choć z punktu widzenia pasażera może się wydawać nudna - jeżdżenie tam i z powrotem, i tak w kółko. Nic bardziej mylnego.

W moim oddziale mamy 40 różnych tras, które pokonujemy rotacyjnie, a gdyby nawet znudziła się jazda po pięknych górskich i leśnych drogach, na nudę nie pozwalają nam nasi pasażerowie. I właśnie o tym chciałbym dziś napisać. O pewnej niedzieli, która okazała się wyjątkowa.

W ciągu pięciogodzinnej jazdy autobusem CZTEROKROTNIE spotkałem się z sytuacją zagubienia portfela. Ani ciśnienie niskie, ani pogoda zła - po prostu taki dzień. Mówi się, że w przyrodzie nic nie ginie, a jedynie zmienia właściciela, ale Norwegia to taki kraj, gdzie nawet to drugie jest sytuacją wyjątkową. Ale po kolei.

1. Gjøvik godz.17.04

Na pętli wysiada młody Duńczyk, podaje portfel, mówi, że ktoś go zgubił i wychodzi. W środku jest 450 koron i karta kredytowa. Mam postój, więc wpisuję w Google numer personalny z karty. Otwierają się strony z listą wygranych na wyścigach konnych. Błędny trop. Wpisuję imię i nazwisko. Wyskakuje adres i numer telefonu. Szesnastoletnia Norweżka. Dzwonię, potwierdzam, umawiam się za trzy minuty na dworcu i oddaję portfel.

2. Brumunddal, godz.19.31

Na przystanku kobieta pyta, czy mogę pomóc w odnalezieniu portfela jej córki, która jechała do Hamar o 18.30. Oczywiście, że pomogę. W trakcie jazdy sprawdzam, gdzie jest teraz ten autobus i dowiaduję się, kto jest kierowcą. Szwed. Za dziesięć minut będę się z nim mijał. Mrugam światłami i wymieniam parę słów:
- Znalazłeś portfel? – pytam.
– Tak – odpowiada.
- Rozmawiałem z matką tej dziewczyny – mówię - Tu masz jej numer. Zadzwoń i umów się z matką na przystanku, 
bo jak nie, to córka przyjdzie tam z wujkiem i bratem.

Po kwadransie dostaję smsa: portfel oddany.

3. Hamar, godz. 19.58

Wsiada kilkanaście osób. Trzy minuty przed odjazdem wchodzi czarnoskóry mężczyzna i dyskretnie mówi, że na przystanku została torba z portfelem, prawdopodobnie „tej grubej pani, co tu wsiadła”.

Na nic dyskrecja, „gruba pani” już ogarnia temat, orientuje się, że aktualnie nie ma grosza przy tuszy i zaczyna się podnosić. Wyskakuję z autobusu, zabieram torebkę, pytam czarnoskórego skąd jest. - Z Sudanu – pada odpowiedź. Odpowiadam: - Stokrotne dzięki! (tusen takk!). Gdy wskakuję do autobusu, gruba pani kończy się podnosić. Oddaję torebkę, ona zaczyna siadać. Ruszam, ona kończy siadać, po chwili znów zaczyna się podnosić, bo za trzy przystanki wysiada.

4. Løten, godz. 20.28

Mały chłopak wyglądający na Turka (a więc pewnie Kurd) przynosi mi zgubiony portfel. Mam ochotę zapytać: „Tylko jeden?”. Tym razem jest ciemno i mam spóźnienie, więc nie mogę się tym zająć od ręki. Na pętli mam trzy minuty. Sprawdzam zawartość portfela. 350 koron, karta kredytowa i bilet. Bilet do Løten, a więc mam 25 minut, żeby złapać kontakt, bo będę tamtędy wracał i mogę oddać zgubę. Biorę kartę - jest nazwisko i zdjęcie. Wyjmuję telefon, wpisuję „gogle” i... muszę przerwać.

Pojawia się grupa pasażerów. Muzułmanie, dwójka dorosłych, trójka dzieci, cztery walizki, dwa wózki, pies, rowerek i hula - hop. Kupują bilet i oczywiście ich stary numer: na karcie rabatowej brak środków. Norweg by od razu wyjął kasę i doładował, ale „dżihadysta” się tak łatwo nie poddaje. Szuka drugiej karty po trzynastu kieszeniach. Jest. Też pusta. Pożycza od żony, starcza na jeden bilet. Dopiero, gdy widzi, że nie mam litości i czekam dalej, wyciąga zwój kilkudziesięciu banknotów i doładowuje kartę. Ale czas mi zabrał, musimy jechać.

Na szczęście na następnym przystanku wsiada Filip, młody Polak pracujący na nocki na stacji paliw.
- Filip, pomożesz mi namierzyć jedną babkę? – pytam.
- Nie ma sprawy – odpowiada. Szuka, znajduje jedną o podobnym imieniu i nazwisku, ale drugie imię się nie zgadza. Dzwoni. To nie ona. Znajduje tę właściwą na Facebooku. Zdjęcie jest identyczne. Pisze wiadomość, po chwili jest odpowiedź.  
- Jak mogę odebrać portfel? -  pyta kobieta.
- A gdzie jesteś? – stara się dowiedzieć Filip.
- Przy sklepie Joker...

Teraz szybka akcja, bo Filip wysiada za trzy minuty, a ja będę w Løten za sześć. Jeżeli kobieta dojdzie w sześć minut do przystanku, dostanie portfel od ręki, ale jeżeli nie, będzie musiała pofatygować się cztery kilometry na stację paliw. Mówi, że zdąży.

Filip wysiada, tymczasem w Løten dziewczyny nie ma. Wtedy olśnienie: przecież w Løten nie ma Jokera, jest tylko Kiwi i Rema 1000! Joker jest w Brenneriroa, trzy minuty dalej. Dziewczyna na szczęście też, z trzema koleżankami, szczęśliwa że odzyskała zgubę.
Jestem kierowcą autobusu w okręgu Hedmark. Jeżdżenie tam i z powrotem, i tak w kółko? Nic bardziej mylnego.
Jestem kierowcą autobusu w okręgu Hedmark. Jeżdżenie tam i z powrotem, i tak w kółko? Nic bardziej mylnego. Fot. Jacek Janowicz
Prosta historia, ale gdy ktoś zechce poszukać jakiegoś morału, czy wpasować się przesłaniem w aktualną sytuację geopolityczną, to już służę.

Popatrzmy na statystyki: cztery portfele, a ileż mieszanki kulturowej. W gronie uczciwych znalazców: Szwed, Duńczyk, Sudańczyk, Kurd i Polak. Według klucza religijnego prawdopodobnie to kolejno: ateista, protestant, katolik i dwóch muzułmanów. Wśród uczciwych „zgubowiczów" same Norweżki, młoda, stara, gruba chuda, a religia pewnie ta sama.

Według klucza płci też ciekawie: kobiety gubią, mężczyźni znajdują i oddają. Ale, jeżeli ktoś już słyszy uszami wyobraźni męski chór szowinistów śpiewających: „I co, nie mówiłem?”, to wyciągam rękę jak Mojżesz i uciszam tę wokalną zbieraninę, stając w obronie kobiet.

Oto ja, raz jeden jedyny zgubiłem w Norwegii portfel i wtedy dwie lub trzy kobiety pomogły mi go odnaleźć, więc jesteśmy kwita. Opowiem, jak było.

Zdarzyło się to w Centrum Handlowym. Przy kasie sięgam do kieszeni a tam - Wielkie Nic. W Polsce oblałyby mnie siódme poty, a mózg sporządzałby już szybką inwentaryzację straconych rzeczy i podliczałby wartość strat, ale w Norwegii nie, skóra sucha jak Sahara w Sudanie. Tętno skacze do 170? A gdzie tam, bezczelnie spada o jedno oczko.

To musiało się stać w toalecie. Pytam kasjerkę ze stoickim spokojem:
 - Gdyby ktoś znalazł portfel w toalecie, to gdzie powinien go zanieść?

- Nie wiem, może do kwiaciarni przy wejściu...-  Pani wyciąga rękę, a ja podążam za kierunkiem, który wskazuje jej palec i mój wzrok spotyka kwiaciarkę machającą do mnie ręką trzymającą… co? Brawo Sherlocku, mój własny portfel. I tak to tutaj jest.

Aha, napisałem dwie lub trzy kobiety. Jest kasjerka, kwiaciarka, gdzież więc jest ta trzecia? Ano, ktoś musiał ten portfel znaleźć i odnieść. Skoro bronię kobiet, więc to pewnie była Ona. Ale w tej sytuacji...

Wiem, wiem Sherlocku, trzeba zadać to kultowe pytanie, więc zadajmy je razem:

- A co pani robiła w męskiej toalecie?

Pozdrawiam z kraju, w którym „zgubiono” i „znaleziono” to nie są przeciwieństwa, lecz następujące po sobie zdarzenia.
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Jacek Janowicz

03-12-2015 09:05

Pani Doroto,
świetne pomysły i tematy ale gdybym napisał o tym w Pani stylu, musiałbym się podpisać Pani nazwiskiem a takich metod nie praktykuję. Zostawmy zatem sytuację taką jaką jest, Pani będzie kontynuować swój czarny PR na forach jak typowa (wg Pani) Polka/Polak a ja będę dalej pisał swoje pozytywne reportaże.

Dorota Hansen

02-12-2015 11:36

Widelec13 napisał:
Proszę o więcej danych na temat tej większości, najlepiej wyniki przeprowadzonej ankiety, wielkość próby i procent odpowiedzi. Z każdą osobą która myśli tak jak Ty będę emigrował o metr w stronę granicy, jeżeli tak jak piszesz jest to większość, po 50 tysiącach osób wyemigruję zupełnie z emigracji i w MN. Pozdrawiam!

Autorze

Twoje dazenie do statystycznego opracowania postaw negatywistycznych jest zupelnie nie na miejscu.
I tak wyniki zostalyby sfalszowane i zle zinterpretowane. Taki juz los negatywistow, caly swiat ( a zwlaszcza Norwegia ) jest do nich zle nastawiona.
Negatywista jest dumy z bycia negatywista i zaden pozytywista nie bedzie mu sie smial w twarz.
Nawet wygrana w Lotto negatywisci traktuja jako dopust bozy albo chichot sasiada. Zwlaszcza jak owa wygrana trafi na konto pozytywisty.

Dlatego prosze ciebie, drogi autorze: nie igraj z losem. Ponarzekaj odrobine i nie wychylaj sie z tlumu MN.

Oto przyklady dobre do narzekan:

1. zycie w Polsce vv zycie w Norwegii
2. ludnosc tubylcza, w wiekszosci uposledzona
3. praca, a zwlaszcza jej brak
4. szef, bedacy idiota albo norkiem albo ( najczesciej ) 2 w 1
5. wybierz dowolny temat, dobrze przez ciebie znany i narzekaj do woli.

Powodzenia i sukcesow zycze.

Jacek Janowicz

02-12-2015 09:49

Proszę o więcej danych na temat tej większości, najlepiej wyniki przeprowadzonej ankiety, wielkość próby i procent odpowiedzi. Z każdą osobą która myśli tak jak Ty będę emigrował o metr w stronę granicy, jeżeli tak jak piszesz jest to większość, po 50 tysiącach osób wyemigruję zupełnie z emigracji i w MN. Pozdrawiam!

Dorota Hansen

02-12-2015 08:17

Autor artykulu jest zbytnio nastawiony pozytywnie do zycia, wiec nie powinien wypowiadac sie na zaden temat w MN.
Pozytywnosc moze byc zarazliwa i dlatego prosze autora o emigracje na inne forum.
Wiekszosc tutaj na MN nie chce osob, ktore zamiast narzekac, opluwac i ziac ogniem lub oparami niosa niebezpieczne idee pozytywnosci.

Avako

01-12-2015 23:26

To jest coś co urzekło mnie w Norwegii. Na wakacjach wysiadając z autobusu zapomnieliśmy zabrać kurtkę córki. Spisaliśmy ja na straty, ale ponieważ strasznie rozpaczała następnego dnia zapytaliśmy w innym autobusie czy wie gdzie moglibyśmy jej szukać. Kierowca wykonał kilka telefonów i po kilku minutach wiedzieliśmy gdzie jest nasza zguba. Czekała na nas jak gdyby nigdy nic na dworcu autobusowym wisząc na haczyku.

defenderr

22-11-2015 20:38

no nie ci opaleni sa uczciwi jeszcze sie nie spotkale przez 9 lat zebu mi jakis pakis nie zaplacil faktury
a etniczni norwedzy z dziada pradziada to placa dopier po wyroki z feliksrode albo wcale

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok