Co czwarty młody lekarz z Polski wyjeżdża m.in. do Norwegii. Nie chodzi tu tylko o pieniądze
lekarz fotolia.com - royalty free
Ola, która w zeszłym roku ukończyła studia na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu, niedługo wyjedzie do Norwegii, gdzie zamierza zrobić specjalizację z psychiatrii. Staż odbywa w Polsce. Udało jej się też zdać egzamin językowy. Czeka jeszcze tylko na uzyskanie autoryzacji zawodu.
– W Polsce psychiatria traktowana jest bardzo stereotypowo i po macoszemu, na jej rozwój oraz na leczenie przeznaczono małe środki finansowe – uważa Ola. – To może zniechęcać młodych lekarzy, kiedy chcą komuś pomóc, a często nie mają jak, bo ogranicza ich dostępność sprzętu w szpitalu oraz finanse – stwierdza.
W Norwegii na oddziale psychiatrycznym jeden lekarz zajmuje się kilkoma pacjentami. Dla porównania na oddziale dziennym we Wrocławiu psychiatra ma pod opieką około 20 osób.
Nie ma pieniędzy i perspektyw?
– Chciałbym pójść na specjalizację, która w Polsce jest bardzo słabo rozwinięta – mówi Kuba, student czwartego roku studiów na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu, który myśleć o wyjeździe zaczął już na drugim roku studiów. – Dla mnie pierwszorzędną sprawą jest rozwój. W Polsce, gdzie lekarz ma 24-godzinne dyżury i, najczęściej, żeby związać koniec z końcem, pracuje na dwóch etatach, nie ma czasu na dokształcanie się.
– W Kanadzie za bardzo nas nie chcą, trzeba się wykazać dużą wiedzą, żeby dostać tam pracę. Stąd myśl o wyjeździe po studiach do Norwegii – opowiada Kuba. – Warunki klimatyczne w obu krajach są podobne, więc mógłbym przyzwyczaić się do życia na północy. Zachęca mnie też łatwość zorganizowania takiego wyjazdu oraz to, co Norwegia oferuje, czyli kilka razy większe zarobki niż w Polsce.
– Z obecnego wynagrodzenia dla rezydentów trudno jest wyżyć, a co dopiero zebrać pieniądze na jakieś kursy. Niektóre szpitale w ramach rezydentury oferują dyżury 24-godzinne za złotówkę, to jest kompletne kuriozum.
Normalne życie poza pracą
– Jadę do Norwegii, ponieważ nie chcę pracować na kilku etatach. Po pracy muszę mieć jeszcze swoje życie – mówi Ola.
Rezydenci walczą, by móc pracować w kraju
– Jeżeli udałoby się nam wywalczyć lepsze zarobki w Polsce, to za granicę można by wyjeżdżać tylko na szkolenia – uważa Kuba. – Z obecnego wynagrodzenia dla rezydentów trudno jest wyżyć, a co dopiero zebrać pieniądze na jakieś kursy. Niektóre szpitale w ramach rezydentury oferują dyżury 24-godzinne za złotówkę, to jest kompletne kuriozum.
W tej sytuacji Norwegia, która młodym lekarzom na początku specjalizacji za 38-godzinny tydzień pracy oferuje płacę minimalną od 44 tys. koron miesięcznie, wydaje się ziemią obiecaną. Mimo to duża część lekarzy na emigracji chciałaby wrócić do Polski, gdyby mieli tam szansę na lepsze warunki pracy.
– W Porozumieniu Rezydentów jest wiele osób, które wyjechały i nas wspierają – opowiada Kuba. – Mają nadzieje, że kiedyś wrócą, jeśli sytuacja w Polsce się polepszy.
Źródło: yngreleger.no, rp.pl
To może Cię zainteresować