Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Wywiad

Wbrew rozsądkowi i ekonomii przeprowadziła się do Polski. ,,Lubię waszą szczerość"

Anna Moczydłowska

27 maja 2017 08:00

Udostępnij
na Facebooku
2
Wbrew rozsądkowi i ekonomii przeprowadziła się do Polski. ,,Lubię waszą szczerość

W Gdyni Vilde poznała obecnego męża i otworzyła własny teatr. fot. archiwum prywatne

– Czyś ty oszalała?! Co niby będziesz tam robić? – z taką reakcją najczęściej Vilde Valldal Johannessen spotykała się, kiedy oznajmiała bliskim, że zamierza przeprowadzić się do Polski. Dziś Norweżka tańczy, prowadzi bloga, a na podstawie jej biografii powstał nawet spektakl. Wszystko w ukochanej Gdyni, która od ośmiu lat jest jej domem.
Urodziła się w Oslo w 1988 roku. Swoje powołanie – taniec – odnalazła, gdy trafiła do szkoły baletowej. Zawsze jednak ciągnęło ją w świat, chciała zobaczyć jak tańczy się poza granicami Norwegii. W wieku 19 lat opuściła rodzinne strony i najpierw wyjechała do Niemiec, a stamtąd trafiła do Łodzi.

– Mieli tam duży zespół. Od razu powiedzielimi: zapraszamy. Stwierdziłam, że zostanę tam rok, by zebrać nowe doświadczenia. To był dobry krok w mojej karierze. Jednak Łódź mi się nie podobała, jest szara, smutna i mało kto mówił po angielsku. Dostałam pokój w domu aktora. W środku dziura w podłodze, gdzie biegały karaluchy, bez drzwi, warunki jak z II wojny światowej – opowiada Vilde. – Chciałam ruszać dalej, ale po musicalu "My Fair Lady" dostałam propozycję, by przenieść się do Gdyni. Wiesz, jaki był argument? Że Gdynia jest przecież bliżej Oslo niż Łódź!

Emigrantka jak ja

Gdynia przywitała ją ciepło. Poznała tu swojego obecnego męża i podjęła współpracę z Teatrem Muzycznym im. Danuty Baduszkowej, po to by... niedługo później z niej zrezygnować i otworzyć własny teatr. Już  po szyldem Teatru Komedii Valldal stworzyła i wcieliła się w główną rolę w spektaklu ,,Emigrantka". Oparta na faktach zabawna opowieść o młodej norweskiej artystce, która wbrew wszystkiemu przylatuje do Polski, podbiła serca widzów.

– Historię, o tym co robię w Polsce, musiałam opowiadać setki razy. W końcu z mężem uznaliśmy, że skoro interesuje ludzi, warto przekuć ją w spektakl. Okazał się sukcesem – opowiada. Bohaterka, zupełnie jak Vilde, mija w hali odlotów Polaków wybierających zupełnie odwrotny kierunek. Ale zostaje! „Emigrantka” to ostra satyra polskiej rzeczywistości widzianą oczami obcokrajowca.

– Początkowo moi bliscy łapali się za głowę, później do sprawy podeszli ze zrozumieniem, bo przecież w dobie otwartych granic mieszkać można wszędzie. Ale dlaczego akurat Polska?! Tego nie mogli zrozumieć – śmieje się Norweżka.
Vilde z mężem
Vilde z mężem
fot. archiwum prywatne
fot. archiwum prywatne
fot. archiwum prywatne
fot. archiwum prywatne
fot. archiwum prywatne
fot. archiwum prywatne

Mirek z piwem

Kiedy osiem lat temu przyjechała próbować szczęścia w Łodzi, to była jej pierwsza wizyta w Polsce. Dotąd kojarzyła nasz kraj głównie w kontekście historycznym, a Polaków stereotypowo utożsamiała… z malarzami norweskich ścian.

– Przyznaję, Norwegowie często traktują Polaków z góry. Teraz jest to dla mnie strasznie przykre. Zawszę mówię: to, że akurat pan Mirek ci malował dom i pił w tym czasie piwo, to nie znaczy, że cały kraj tylko robi tak samo. A tak jednak wielu Norwegom się wydaje. Moją misją jest zmiana tego myślenia, bo jest krzywdzące – opowiada Vilde.

Jej opinia skrajnie zmieniła się, gdy zamieszkała w Polsce, poznała i zaczęła współpracować z Polakami. Jeden z nich, reżyser teatralny, został jej mężem.

– Dobrze się tu czuję, Trójmiasto, w którym mieszkam, jest piękne, mam wspaniałego męża i koty. Czego chcieć więcej? Na naszym weselu wśród gości byli zarówno Polacy, jak i Norwegowie. Dogadali się! Więc jak widać da się to połączyć – twierdzi. – Zdarzają się wątpliwości, jak to w życiu. Ale ja chcę być tu i teraz, i wykorzystać każdą chwilą.
Ten moduł wyświetla się tylko na wersji dla telefonów
Reklama

Najtrudniejszy język świata

– Teraz zawsze mówię, że Polacy muszą być bardzo mądrym narodem, bo mają najtrudniejszy język świata – śmieje się Vilde. – Są przy tym bardzo mili, gościnni i szczerzy. Tę ostatnią cechę lubię najbardziej. Czy jest źle, czy dobrze, Polak o tym powie. Jesteście bardziej konkretni niż Norwegowie, którzy są stereotypowo chłodni i zbyt grzeczni! Przez to często nie wiadomo, o co im chodzi.

Dla Polaków ważna jest tradycja i religia. W Norwegii mniej, tam – według Vilde – ludzie rzadziej chodzą do kościoła, czy modlą się. Święta jednak obchodzą równie chętnie.

– My w Norwegii na Boże Narodzenie zawsze tańczymy wokół choinki i śpiewamy. Więcej jest też ruchu: spacerów czy jazdy na nartach. W Polsce raczej celebruje się, siedząc przy stole i jedząc. To subtelne, ale widoczne różnice – uważa.

Polskie wady? – Wasi rodacy zbyt dużo narzekają, ale są tego świadomi. Trochę brakuje wam radości. Uważam, że ważne, aby przez całe życie mieć w sobie coś z dziecka. Więcej luzu i dystansu do siebie! – radzi Norweżka.
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Bromberg

28-05-2017 20:11

Mamy wracać bo trzeba robić miejsce dla innych... Czytaj link z Dagbladet:
www.dagbladet.no/kultur/mindre-men-dyrere-innvandring/67630861
oraz link z Statistik sentralbyrå:
www.ssb.no/innvandring-og-innvandrere/nokkeltall

Tomas145

28-05-2017 11:00

Tzn tez mamy sie tam przeprowadzic czy o co biega??

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok