Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

11
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Wywiad

"Powrót do Norwegii uznam za osobistą porażkę" [HISTORIA FILIPA]

Anna Moczydłowska

10 lipca 2016 16:00

Udostępnij
na Facebooku
8

Filip studiuje obecnie w Warszawie fot. archiwum prywatne

Urodził się w Norwegii, więc obywatelstwo dostał „z automatu”. Jego rodzice są Polakami: mama pochodzi z okolic Elbląga, tata – Wołomina. Filip Burdon większość życia spędził kursując pomiędzy oboma krajami.
Mama Filipa trafiła do Norwegii w latach 80. – Wylądowała tam przez swoją działalność dziennikarską – opowiada chłopak. – Powiedzmy, że miała trochę zbyt długi język i przez to musiała opuścić Polskę. Tata dołączył do niej po roku.

Wyrwany z korzeniami

Filip urodził się w 1993 roku w Oslo, ale większość życia spędził przemieszczając się pomiędzy Polską, a Norwegią. Wynikało to z charakteru pracy jego rodziców, którzy współpracowali z wieloma firmami. Po rozpoczęciu przez Filipa nauki w polskim liceum, mama dostała w Norwegii stałą pracę i wówczas rodzice zdecydowali osiedlić się w Skandynawii na stałe.

– Dotąd przeprowadzaliśmy się zależnie od zlecenia, więc chodziłem do szkół w obu krajach. Wracając w połowie liceum do Norwegii, czułem się wyrwany z korzeniami. W Polsce miałem zespół rockowy i masę znajomych – to tutaj czułem się jak w domu. Dlatego też zdecydowałem się wrócić do Warszawy na studia – mówi Filip.

W polskiej stolicy studiował socjologię, teraz wybrał europeistykę. W planach ma też rozpoczęcie studiów z prawa. – Doszedłem do wniosku, że po tym będę mógł spać spokojniej niż po samej europeistyce – mówi ze śmiechem.
Źródło: fot. archiwum prywatne

Twarda wiedza kontra samodzielna praca

Choć nie ma porównania ze studiami w Norwegii, Filip przekonuje, że to w Polsce bardziej stawia się na tzw. „twardą” wiedzę. To tutaj też większy nacisk kładzie się na teorię. W Norwegii zaś dużo jest pracy grupowej i pogłębiania umiejętności praktycznych. Uczniowie mają okazję wykonać coś samodzielnie i…jeszcze na tym zarobić.

– W Polsce to raczej nie do pomyślenia. Tam sprzedawaliśmy np. własnoręcznie zrobione kalendarze, z czego 50 procent szło do naszej kieszeni, a reszta dla szkoły. To motywowało, a i obie strony na tym zyskiwały. W Polsce nie ma takich inicjatyw, a jeśli już się coś robi, to robi się to wyłącznie dla szkoły. Jako uczeń nic z tego nie masz. Wiedza teoretyczna w Norwegii jest jednak na zbyt niskim poziomie. Idealnie byłoby to wypośrodkować – twierdzi Filip.

Powiedziałem „Wojtku”, a on się oburzył

W obu krajach panuje także zupełnie inna kultura w relacjach uczeń-nauczyciel. – W Polsce nauczyciel jest władcą, jeśli chce wstawić jedynkę – wstawi ją za cokolwiek – uważa chłopak. – W Norwegii to raczej partner. Uczniowie i nauczyciele mówią sobie na „ty”. Przypomniało mi to z resztą zabawną historię. Kiedy przeprowadziłem się do Polski, nie byłem świadom tej różnicy i naturalnym dla mnie było, że zwróciłem się do nauczyciela per „Wojtku”. Nauczyciela zatkało, a ja nie wiedziałem o co chodzi. Przecież miał na imię Wojtek! – śmieje się Filip.

– To nie była kwestia braku szacunku do niego, a właśnie różnic w etykiecie – zaznacza – Choć przyznam, że nie zawsze te partnerskie relacje zdają egzamin. Byłem świadkiem sytuacji, kiedy ktoś w klasie obrażał nauczyciela, a ten jedynie zwrócił uwagę, że to…nieładnie. Uczeń nie poniósł żadnych konsekwencji.

Dyskryminacja w białych rękawiczkach

Według Filipa, Norwegia nie jest specjalnie rasistowskim krajem, a jeśli już – mieszkańcy robią to...dyskretnie. – Jeśli w Polsce ktoś jest rasistą, to najczęściej wcale się z tym nie ukrywa. W Skandynawii wszyscy są poprawni politycznie, a dyskryminacja odbywa się w białych rękawiczkach – przekonuje.

W jego klasie było zaledwie sześciu rodowitych Norwegów, on – jedyny Polak i kilkunastu Pakistańczyków. – Sami siebie nazywali Pakistańczykami, jednak jeśli ktoś inny tak o nich powiedział,  było źle – wspomina Filip. - „Prawdziwi” Norwegowie będąc razem też nie bawili się w uprzejmości, ale kiedy byli wszyscy razem, lubili się. Wiele rzeczy w Norwegii tak się odbywa: pod powierzchnią poprawności politycznej.

Czy zauważył przejawy niechęci wobec Polaków? – Według klasycznego stereotypu Polacy to złote rączki i cieśle, którzy dużo piją. Sam przebrnąłem przez takie żarty na początku edukacji. Jednak Polacy znani też są ze swojej pracowitości, dzięki której odbierają Norwegom wiele miejsc pracy – opowiada Filip.

Polakom przydałby się norweski PR

Filip przekonuje, że kocha Polskę i uważa, że jako kraj ma ona olbrzymi potencjał. – Są tu ludzie naprawdę mądrzy i wykształceni. Jednak paradoksalnie – największym problemem Polski są Polacy. Żremy się między sobą nawzajem, jeśli nie dzieją się wojny ani wielkie powstania, nie jesteśmy w stanie wykrzesać z siebie jedności. Nie mamy żadnych podstaw, aby czuć się gorszymi od Norwegów, a sami ciągniemy się w dół.

To właśnie podoba mu się w Norwegii: poczucie jedności w narodzie. – Potrafią ostro krytykować krajowych polityków, ale na arenie międzynarodowej nikt nie powie na nich złego słowa – przekonuje Filip. – Norwegowie są też bardzo dobrzy PR-owo, jeśli chodzi o promowanie swoich osiągnięć: to widać w sporcie czy w nauce. Nie mają wielkich historycznych dokonań, ale wymyślili choćby spinacz do papieru. Gdyby w Polsce ktoś go opatentował, pewnie zostałby wyśmiany i usłyszał „każdy głupi to potrafi, bo to takie proste” – śmieje się chłopak.

Zapytany co kojarzy mu się z Polską, nie zastanawia się długo i wymienia jednym tchem: Polki, otwartość i szaleństwo. – Może to stereotypowe, ale uważam że faktycznie mamy najpiękniejsze kobiety. Polacy są też bardziej skorzy niż inne narody, aby zacząć rozmowę z obcym np. w pubie. To jest fajne. A polskie szaleństwo i poczucie humoru widać nawet w ciężkich czasach. Jednak więcej jest tego pozytywnego nastawienia niż narzekania. Mam nadzieję, że w tę stronę to będzie szło.

Plan B, czyli osobista porażka

Filip lubi Norwegię, ale przyznaje, że nie nigdy nie czuł się tam jak w domu. Nie chce jednak całkowicie odcinać się od Skandynawii. – To że wolę Polskę, nie znaczy, że się na tę Norwegię obrażam – zapewnia. – Wiem, że znajomość jeszcze dość unikalnego języka to duży atut na rynku pracy. Mam też  tamtejsze obywatelstwo i świadomość, że w dowolnym momencie mogę wrócić. Jednak jeśli życie zmusi mnie do skorzystania z planu B, uznam to za osobistą porażkę.

Jego rodzice nie zamierzają na razie wracać do Polski. – Tam prowadzą firmę i odprowadzają podatki. Z jednej strony chcieliby wrócić, ale wiedzą, że w tym momencie nie bardzo się to opłaca. Muszą doczekać do emerytury – mówi ze śmiechem Filip.

– Mam wiele „ale”, jeśli chodzi o Polskę i jej funkcjonowanie, jednak akceptuję ją z całym dobrodziejstwem inwentarza – dodaje. – Wychodzę z założenia, że trzeba zainwestować siebie i swój wysiłek, aby wszystko tu szło ku lepszemu. Jeśli wszyscy wyjedziemy za granicę, to kto sprawi, że Polsce będzie lepiej?
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


po 6 latach w norwegi jedyne co moge powiedziec ze norwegia jest jednym wielkim zludzeniem ktorym mozna sie karmic cale zycie .

Ronaldo

01-08-2016 14:34

Fajny tekst gdyby nie ta wstawka "martyrologiczna" o Mamusi. Mamusia z cała pewnoscia odebgrała swoja role w spektaklu "ofiara Jaruzela",podobnie jak fala Chilijczykow w tym samym czasie odgrywajacych cyrk pt. "Ofiary Pinocheta". A generalnie chodzilo o to samo od poczatku Swiata : wydudlic ile sie da forsy od Norkow,ktorych lepetyny opetala misja zbawiania dolnej czesci globusa.

marek zegarek

14-07-2016 22:54

... \"studiował socjologię, teraz wybrał europeistykę.\"

Kariera zawodowa zapewniona.

Vicky gon

12-07-2016 22:42

Filip dzieki za te slowa! Sama chodze tu do LO i na studia mam zamiar wrocic do PL. Teskni sie czasem... szczegolnie za takim hmm.. "polskim zyciem towarzyskim".
Pozdr i zycze wytrwalosci w PL

Aneta Fenik

12-07-2016 14:49

Obywatelstwa niech lepiej pilnuje, bo jesli nie zlozy odpowiedniego podania o pozwolenie na wyjazd z Norwegii, to jesli ktos "zyczliwy" sie dopatrzy, to po dwoch latkach nieobecnosci obywatelstwo zabiora nawet Norwegowi z dziada pradziada...

...i nie miało być ,mówi jak jest bo po za kasą,górami i fjordami to ten kraj dupy nie urywa...
a co do nauczania to większość nastolatków których rodzice tu ściągneli wraca do liceum i na studia do kraju...poziom nauczania pozostawia wiele do zyczenia.

oslo centrum

10-07-2016 22:14

szału nie było

brawo Filip!!! czarno na białym!!!

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok