Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

11
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Wywiad

„Polacy się uśmiechają”: Norweżka, która mieszka w Gdańsku, mówi nam, dlaczego Polska trochę przypomina Skandynawię

Joanna Chmara

10 grudnia 2016 08:00

Udostępnij
na Facebooku
„Polacy się uśmiechają”: Norweżka, która mieszka w Gdańsku, mówi nam, dlaczego Polska trochę przypomina Skandynawię

Helga Brekke Mathisen HBM

Helga Brekke Mathisen jest absolwentką języka i literatury rosyjskiej. Po studiach pracowała między innymi jako tłumaczka oraz lektorka norweskiego w Londynie. Obecnie prowadzi zajęcia ze studentami od 2. do 5. roku Skandynawistyki na Uniwersytecie Gdańskim. Nam opowiada o ty, co ją pozytywnie zaskoczyło po przyjeździe do Polski, różnicach między polską i norweską kulturą studiowania, a także o tym, dlaczego niektórzy Polacy w Norwegii wydają jej się „superludźmi”.
Helga Brekke Mathisen jest absolwentką języka i literatury rosyjskiej. Po studiach pracowała między innymi jako tłumaczka oraz lektorka norweskiego w Londynie. Obecnie prowadzi zajęcia ze studentami od 2. do 5. roku Skandynawistyki.

Helga Brekke Mathisen od lutego jest lektorką języka norweskiego w Instytucie Skandynawistyki Uniwersytetu Gdańskiego. Na zajęciach nie tylko uczy studentów mówić i pisać po norwesku, lecz także wspólnie z nimi odkrywa fenomeny norweskiej kultury. Nam opowiada o ty, co ją pozytywnie zaskoczyło po przyjeździe do Polski, różnicach między polską i norweską kulturą studiowania i o tym, dlaczego niektórzy Polacy w Norwegii wydają jej się „superludźmi”.

Moja Norwegia: Jak to się stało, że przyjechałaś do Gdańska i zaczęłaś pracę na Uniwersytecie?

Helga Brekke Mathisen: Studiowałam język i literaturę rosyjską w Oslo i Sankt Petersburgu. Już od czasu studiów bardzo chciałam pracować jako lektor norweskiego dla obcokrajowców. Ubiegając się o takie stanowisko, można podać kilka miejsc, w których chciałoby się pracować. Ja podałam Moskwę, Sankt Petersburg i Gdańsk. W Rosji się nie udało, dostałam jednak propozycję pracy w Gdańsku.

Studia na filologii rosyjskiej wynikały z Twojego zainteresowania Europą Wschodnią?

Tak naprawdę chciałam studiować literaturę polską. Kiedy wybierałam kierunek studiów, brałam udział w wykładach, które miały pomóc kandydatom zdecydować, co chcą studiować. Wykład o polskiej literaturze był naprawdę interesujący, profesor, który go prowadził był niesamowicie zaangażowany i sprawił, że zachciałam czytać polskie książki. Wybrałam jednak rosyjski, ponieważ Rosja jest większa i język otwiera więcej możliwości.

Któryś z polskich autorów przypadł Ci szczególnie do gustu?

Właściwie czytałam tylko Wisławę Szymborską, bardzo podoba mi się jej poezja. Niestety czytałam tylko tłumaczenia po szwedzku, norwesku i angielsku. Mam jednak nadzieję, że kiedy nauczę się polskiego, będę mogła przeczytać jej wiersze w oryginale.

Nauczanie swojego języka ojczystego to chyba niełatwe zadanie?

Ze względu na moją znajomość rosyjskiego wiem wiele o różnicach między językami słowiańskimi i skandynawskimi. Wiem, co dla Polaków jest łatwe, a co trudne. Problemy często sprawia im szyk zdania, ponieważ w norweskim są bardzo ścisłe reguły określające, na którym miejscu w zdaniu powinno znajdować się słowo. Po polsku i rosyjsku można często zmieniać kolejność i nie wpływa to na poprawność. Także rodzaj gramatyczny bywa trudny, w norweskim nie ma końcówek sugerujących, jakiego rodzaju jest dane słowo, tak jak w polskim końcówka -a przeważnie oznacza rodzaj żeński.

Najtrudniej byłoby mi uczyć osoby, które nie znają ani słowa po norwesku. Nie mówię po polsku, a dla początkujących ważne jest, by nauczyciel wyjaśniał zagadnienia gramatyczne i składniowe w ich języku ojczystym, w ten sposób mogą zdobyć solidne podstawy teoretyczne. Dopiero potem można czerpać korzyści z zajęć z rodowitym Norwegiem. Studenci mają ze mną zajęcia od 2. roku studiów, w klasie mówimy tylko po norwesku. Tylko czasami, kiedy jest to absolutnie konieczne, wyjaśniam coś po angielsku. Staram się mówić powoli, prosto i wyraźnie – tak, by studenci rozumieli, co mówię. Z czasem, gdy ich poziom językowy rośnie, włączam też trudniejsze słownictwo. Generalnie polscy lektorzy są odpowiedzialni za część gramatyczno-teoretyczną, natomiast ja odpowiadam bardziej za praktyczne użycie języka, wiedzę o kulturze i wymowę.

Studentom jest chyba łatwiej Cię zrozumieć, bo nie posługujesz się dialektem.

Tak, dialekty to generalnie element, który sprawia duże problemy obcokrajowcom. W innych krajach, jak np. w Niemczech czy Hiszpanii, możesz poprosić kogoś, żeby używał oficjalnej wersji języka. W Norwegii to niemożliwe – bergeńczyk nie przestanie mówić bergeńskim. Norwegowie starają się, by w telewizji i radiu można było usłyszeć różne dialekty. To bardzo wygodne dla samych Norwegów, jednak mniej wygodne dla cudzoziemców [śmiech – przyp. red.].

Mieszkasz w Polsce już od kilku miesięcy. Jak Ci się tu podoba?

Bardzo dobrze mi się mieszka w Trójmieście, ponieważ składa się ono z trzech różnych miast, między którymi można się z łatwością przemieszczać. Gdańsk jest miastem historycznym, z portem, Europejskim Centrum Solidarności, które jest bardzo interesujące. Tam najczęściej zabieram rodzinę i znajomych, którzy mnie odwiedzają. Sopot ma uroczą architekturę i bardzo dobre restauracje, a także przepiękną plażę, ścieżkę dla rowerów, deptak a nawet tor dla rolkarzy. Latem bardzo lubię chodzić na spacery z Sopotu do Gdyni Orłowa, to bardzo ładna okolica na wycieczki, natura jest tu przepiękna.

Moi polscy znajomi czy studenci często mówią, że Polacy są pesymistami. Ja nigdy tego nie zauważyłam. Moim zdaniem Polacy często się uśmiechają i są pozytywnie nastawieni!

Można powiedzieć, że możesz tutaj kultywować norweskie friluftsliv?

Tak, dla Norwegów takie piesze wycieczki są bardzo ważne, w Trójmieście dużo jest natury i miejsc, gdzie można wyjść na spacer.

Coś w Polsce Cię zaskoczyło?

Zanim przyjechałam do Polski, niewiele wiedziałam o tym kraju. Trochę zaskoczyło mnie, jak mało polska kultura przypomina rosyjską. Widzę raczej więcej podobieństw do Skandynawii, na przykład jeżeli chodzi o podejście do ruchu na świeżym powietrzu oraz generalnie kulturę popularną widoczną w krajobrazie miejskim. Zaskoczyło mnie też, jak wielu jest tutaj Norwegów!

Moi polscy znajomi czy studenci często mówią, że Polacy są pesymistami. Ja nigdy tego nie zauważyłam. Moim zdaniem Polacy często się uśmiechają i są pozytywnie nastawieni! [śmiech – przyp. red.]

Fascynuje mnie też, jak wiele w tym kraju się wydarzyło w stosunkowo krótkim czasie. Kiedy chodziłam do podstawówki, wysyłaliśmy paczki do kościołów w Gdyni dla głodujących dzieci. Dostałam odpowiedź od dziewczynki z Polski, która otrzymała moją paczkę i moja rodzina zaprosiła ją do Norwegii. To spotkanie zrobiło na mnie duże wrażenie. Nie było to aż tak dawno, ale kiedy dzisiaj chodzę ulicami Trójmiasta zadziwia mnie, że tamta dramatyczna historia nie należy wcale do odległej przeszłości. Europejskie Centrum Solidarności szczególnie pozwala zrozumieć tamte czasy, często organizują jakieś wydarzenia związane z ruchem Solidarności. Często tam bywam!

Kiedy chodziłam do podstawówki, wysyłaliśmy paczki do kościołów w Gdyni dla głodujących dzieci. Dostałam odpowiedź od dziewczynki z Polski, która otrzymała moją paczkę i moja rodzina zaprosiła ją do Norwegii. To spotkanie zrobiło na mnie duże wrażenie.

Twoim zdaniem kultura studiowania w Polsce i w Norwegii bardzo się różni?

Na pewno zależy to od kierunku. Wydaje mi się jednak, że w Norwegii studenci mają mniej zajęć na uczelni, a więcej nauki indywidualnej. Moim zdaniem na moich studiach było tego za dużo, ale wynikało to z braku dofinansowania dla filologii rosyjskiej.

Myślałam też, że studenci w Polsce będą zachowywać się podobnie jak w Rosji, gdzie panuje duża dyscyplina. Wszyscy zwracają się do wykładowców Pani Profesor/Pani Profesorze, okazują duży szacunek. W Polsce jest trochę inaczej, przynajmniej wśród moich studentów na Skandynawistyce. Wydaje mi się, że poziom dyscypliny jest podobny jak w Norwegii, naturalny i mniej formalny.

Zauważyłam ostatnio jedną sytuację, która może świadczy o różnicach kulturowych. Kiedy na zajęciach jedna z osób prezentuje coś przed grupą, zdarzają się osoby, które w tym czasie między sobą rozmawiają. W Norwegii byłoby to postrzegane jako bardzo niegrzeczne, jako demonstracja, że nie interesuje Cię, co ktoś ma do powiedzenia. W takich przypadkach jestem bardzo surowa i zwracam uwagę. Staram się jednak robić to z humorem, żeby atmosfera w klasie była pozytywna. Pamiętam, że gdy ja byłam młodą studentką, czułam się bardzo niepewnie, kiedy miałam coś powiedzieć podczas zajęć i bardzo ważne dla mnie było, żeby nauczyciel był miły i cierpliwy. Staram się, żeby nieśmiali studenci poczuli się bardziej pewni siebie, kiedy mówią po norwesku.

Co myślisz o poziomie nauczania na uniwersytecie?

Skandynawistyka jest bardzo popularnym kierunkiem. Uczę duże grupy, nawet do 25 studentów. Wydaje mi się, że są pośród nich osoby o bardzo zróżnicowanym poziomie – od silnych do słabszych. Moi koledzy z pracy powiedzieli mi, że kiedyś było inaczej: było dużo trudniej dostać się na studia, warunki przyjęcia na studia były trudniejsze. Jednak ze względu na nowe przepisy to się zmieniło i teraz jest łatwiej dostać się na ten kierunek.

Niektórzy studenci są niezwykle zaangażowani i ambitni. Mam na przykład studentkę, która koniecznie chce napisać swoją pracę magisterką w nynorsku [odmiana języka norweskiego – przyp.red.] Zdarzają się jednak takie osoby, które na zajęciach praktycznie leżą z głową na ławce i demonstrują, że się nudzą.

Jak zazwyczaj wyglądają Twoje zajęcia? Czy, oprócz języka, starasz się też przybliżyć studentom norweską kulturę?

Staram się robić taką mieszankę. Nie uczę teorii, gramatyki – tym zajmują się pozostali nauczyciele. Próbuję czytać ze studentami artykuły prasowe, kroniki, eseje, krótką prozę, nowele. Pokazuję im także norweskie filmy dokumentalne albo wiadomości telewizyjne. Potem dyskutujemy na temat tego, co przeczytaliśmy, czy zobaczyliśmy. Na przykład dzisiaj oglądaliśmy debatę na temat amerykańskich wyborów prezydenckich na NRK. Zapytałam studentów, czy w Polsce tego typu debaty wyglądają podobnie. Powiedzieli mi, że w Polsce byłoby wiele więcej ataków, uczuć i agresji. W Norwegii komunikacja przebiega bardzo pokojowo w porównaniu z tym, co widzi się w programach telewizyjnych z innych krajów. Sami Norwegowie mówią o sobie, że mają „nieśmiałe” podejście do konfliktów. Oczywiście bywa, że strony debaty definitywnie się ze sobą nie zgadzają, jednak bardzo rzadko prowadzi to do jakichś emocjonalnych sytuacji czy krzyków – być może dlatego, że jeśli ktoś traci nad sobą panowanie, od razu przypisuje mu się nierzeczowość. Każda kultura ma jakieś charakterystyczne sposoby sygnalizowania pewnych rzeczy: pozornie przyjacielskie dyskusje w norweskiej telewizji mogą być bardziej konfliktowe, niż to się na pierwszy rzut oka wydaje [śmiech – przyp. red.]. Wiele rzeczy kryje się w retoryce!

Miałaś w Polsce jakieś trudności?

Bardzo mało. Moim zdaniem łatwo tu się żyje, przynajmniej w porównaniu z Rosją, gdzie było na przykład dużo problemów ze skorumpowaną policją i dużo absurdalnych przepisów. Myślałam, że w Polsce też tak będzie. Moi koledzy z pracy ostrzegali mnie, że czeka mnie dużo biurokracji, jednak nie było to aż tak skomplikowane.

Większość Norwegów chyba tak właśnie postrzega Polaków – jako ludzi, którzy ciągle pracują. Wciąż jednak mało wiedzą o Waszej kulturze.

Polacy są w Norwegii największą mniejszością etniczną. Uważasz, że Norwegowie dużo wiedzą o Polsce i polskiej kulturze?

Mój tata zatrudnia w swojej firmie dwóch Polaków, którzy mieszkają w domu u moich rodziców. Czasami wydaje mi się, że są oni „superludźmi” – po całym dniu ciężkiej pracy mają jeszcze siłę, żeby na przykład iść popływać albo na wycieczkę, sami pieką chleb i ciasta, i częstują moich rodziców. Wydaje się, jakby w ogóle nie potrzebowali odpoczynku. Większość Norwegów chyba tak właśnie postrzega Polaków – jako ludzi, którzy ciągle pracują. Wciąż jednak mało wiedzą o Waszej kulturze.
Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok