Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Wywiad

„Nie jestem wikingiem.” Portret Polaka-emigranta

Milena BoZka

26 czerwca 2016 08:00

Udostępnij
na Facebooku
4
„Nie jestem wikingiem.” Portret Polaka-emigranta

Milena BoZka

Jak to jest urodzić się w Polsce, a wychowywać w Norwegii? – Jestem „pół na pół". Czuję się trochę rozerwany, ale zarówno pośród Norwegów, jak i Polaków jestem swój – mówi Sebastian Garstecki, bohater kolejnej odsłony Polaków na emigracji.
Sebastian Garstecki
Wiek: 29 lat
Zawód: adwokat i właściciel kancelarii adwokackiej Advokatfirma Garstecki AS w Oslo 

Sebastian urodził się w 1986 roku. Do Norwegii przeprowadził się wraz z mamą w wieku siedmiu lat, w 1993 roku. Obecnie mieszka w Oslo, gdzie założył własną kancelarię adwokacką Advokatfirma Garstecki AS. Laureat nagrody “Wybitny Polak” w 2011 roku.
Masz własną kancelarię prawną, a mimo to znajdujesz jeszcze czas i chęci na działania na rzecz Polonii, a nawet odważnie orędujesz hasłu „Polska to marka!”. Sebastian, co tak naprawdę tobą kieruje?
Już sama odpowiedziałaś sobie na to pytanie. Ja tylko powtórzę: Polska to marka! 

Chyba nie wszyscy tak uważają.
Wiem, co mówię. Obserwuję, jak sytuacja zmienia się na przestrzeni lat, a mieszkam tu od siódmego roku życia. Możliwe, że ci, którzy są innego zdania, jeszcze tego nie zauważyli albo nie potrafią wyciągać wniosków. 

Co dokładnie się zmieniło?
Opowiem ci kawał. 

Opowiadaj.
Co otrzymasz, kiedy skrzyżujesz Polaka z diabłem? 

Nie wiem...
Dostaniesz diabelnie dobrego zbieracza truskawek. Taki właśnie kawał krążył na temat Polaków w czasach, kiedy ja dorastałem. Nie był miły, ale summa summarum dobrze pokazywał nastawienie Norwegów do Polaków w tamtym okresie. Później, kiedy otworzyły się drzwi Unii Europejskiej, i łatwiej było dostać pracę na stałe, Polacy pokazali swoją siłę i w oczach Norwegów jawili się jako bardzo dobrzy pracownicy, którzy ciężką pracą stworzyli swoją własną markę na tutejszym rynku. Prawdę mówiąc, Norwegowie uzależnili się od Polaków, a jak kogoś potrzebujesz, to musisz go szanować, aby został. Tak Polak, z wyśmiewanego „diabelnie dobrego zbieracza truskawek”, stał się „diabelnie” cenionym pracownikiem w każdej dziedzinie. 

Ceniony pracownik, który ma problem z integracją.
Fakt, integracja dla Polaków stanowi wyzwanie. Aby przetrwać w dzisiejszym norweskim społeczeństwie nie ma potrzeby integrować się z Norwegami, bo jest tylu Polaków, że szybko znajdziesz znajomych, którzy mówią po polsku. Polacy trzymają się razem. Tak naprawdę kwestia integracji w dzisiejszym norweskim społeczeństwie to już kwestia priorytetów, a nie przymusu. Na przykład mija dziesięć lat, jak przysłowiowy Pan Kowalski mieszka w Norwegii, ale po norwesku nie mówi. Dlaczego? Ponieważ w którymś momencie pojawiło się pytanie, czy wydać pieniądze na naukę języka. Kursy nie są darmowe, a Pan Kowalski ma pracę i kolegów, więc nie widzi takowej potrzeby. Oczywiście wszystko także zależy od tego, jaki zawód wykonujesz i jakie masz plany na przyszłość. Znam również takich, którzy nauczyli się języka i mają większą siatkę norweskich kontaktów niż ja, który się tutaj wychowałem. 

Z tego, co mówisz polska społeczność radzi sobie doskonale w Norwegii, to dlaczego to robisz? Mam na myśli te wszystkie twoje działania na rzecz Polonii.
Robię to dla nowego pokolenia Polaków, które wychowuje się w Norwegii. Chcę, aby byli dumni ze swoich korzeni i nie próbowali tego w jakiś sposób ukrywać, a raczej uznali to za wartość dodaną. Tak sobie myślę, że gdyby taki konkurs jak na przykład „Wybitny Polak” był w czasach mojego dorastania, to na pewno łatwiej bym dostrzegł walory polskiej kultury. 

A nie dostrzegałeś?
Zawsze postrzegałem tą polską część mnie jako coś pozytywnego, ale gdyby były jakieś silne polskie wzorce – osobistości w ówczesnym społeczeństwie, to ominęłoby mnie wiele przykrości. Nowe pokolenie Polaków w Norwegii powinno mieć odwagę zrobić swój własny polsko-norweski “miks” tożsamości i korzystać z dobrych cech obu nacji w życiu codziennym. 

Bardzo to szlachetne. Chcesz im oszczędzić tego, co sam przeżywałeś jako dziecko?
Trafiłaś w dziesiątkę. Wzorce dla młodych ludzi są bardzo ważne. Wyobraź sobie, jak oddziałuje na młodego człowieka – nieważne czy to Polaka, czy pół-Polaka – wiadomość, że norweski burmistrz nagradza Polaka za to, kim jest. Doceniona zostaje jego wartość oraz automatycznie klasyfikuje go to wyżej w społecznej hierarchii. To jest to, czego nam dzisiaj potrzeba! 

Tego potrzebowałeś jakieś 20 lat temu?
Na pewno by mi to pomogło, ale ja nigdy nie dawałem sobie w kaszę dmuchać. Kiedy ktoś mi powiedział: „W Polsce to szczury po ulicach biegają” albo “”Polacy to biedaki i dlatego przyjeżdżają do Norwegii zbierać truskawki”, kazałem im jechać do Polski i trochę poczytać, zanim się wypowiedzą. Niestety czasem, kiedy przekręcali dla zabawy moje nazwisko lub nazywali mnie „zbieraczem truskawek”, musiałem walczyć o swoją pozycję i nierzadko dochodziło do bójek. Nie pozwalałem na tego rodzaju żarty. Taki właśnie był cały okres mojego dorastania. Mimo to nigdy nie wstydziłem się, że jestem Polakiem, wręcz nie sądziłem, że mam do tego jakieś powody. Starałem się być tym, kim jestem – mówić po norwesku, ale nie gardzić polskim językiem. Gdy byłem starszy, stwierdziłem, że będę kolegów edukował i przyjąłem inną linię obrony – bardziej pokojową. 

Jak na małego chłopca miałeś bardzo dojrzałe przemyślenia. Dzieliłeś się nimi z mamą?
Jako dziecko byłem bardzo zamknięty i nie rozmawiałem o takich rzeczach. Starałem się sam jakoś rozwiązać mój „problem”. Dużo się nad tym zastanawiałem i doświadczałem. Może rzeczywiście te przemyślenia były bardzo dojrzałe, ale to właśnie we mnie tkwiło. Pamiętam, kiedy poszedłem na mecz Polska-Norwegia. Muszę przyznać, że czułem jakiś cień obłudy, kiedy wznosiłem okrzyki wspierające Norwegię. Nie mogę powiedzieć, że czuję się w stu procentach Norwegiem. Nie jestem wikingiem, ja pochodzę z Polski. 

Myślisz, że jakby rówieśnicy cię zaakceptowali, to byłbyś wikingiem?
Na pewno byłoby trochę inaczej. Jednak z perspektywy czasu nawet jestem im teraz wdzięczny. Tak naprawdę to oni, podkreślając moją „inność”, utwierdzili mnie w przywiązaniu do Polski i w pewien sposób pomogli wyklarować polską cześć mojej tożsamości. 

Stąd się bierze ta motywacja do działań polonijnych?
Mam wiele motywacji. Obecnie następuje zmiana generacji. Ludzie, którzy byli zaangażowani w działania na rzecz Polonii odchodzą przez wzgląd na wiek. Ktoś ich musi zastąpić, aby ten polski duch nie odszedł razem z nimi.

Zastanawia mnie skąd ta bezgraniczna wiara w Polaków. Wykształciłeś sobie pozytywny obraz Polaka, ale na co dzień obcujesz także z Polakami, którzy nie są wzorem cnót. Nigdy się nie rozczarowałeś?
Nie. Rzeczywiście jako prawnik z polskim nazwiskiem przyciągam wielu różnych Polaków. Pomimo tego, że czasem niektórzy, jak powiedziałaś, nie wpisywali się w “idealny" wzór polskich cnót, to z tego właśnie względu społeczność polska zainteresowała mnie jeszcze bardziej. Obserwuję ich od ponad dziesięciu lat. Różne pokolenia Polaków reprezentują różne wartości i podejście do życia. Widzę, z czym się zmagają oraz co jest dla nich ważne. Tak naprawdę, pracując z moimi klientami odkryłem, jak funkcjonuje norweska Polonia oraz określiłem własne “ja”, to znaczy moją tożsamość. Teraz widzę, że mam dwie natury. Rozumiem mentalność polską, ale również norweską. 

W momencie, kiedy padło z twoich ust stwierdzenie “dwie natury”, rozumiem, że z tobą jest “pół na pół”. Mam rację?
Tak, jestem "pół na pół". Może jednak trochę bardziej jestem Polakiem. Z jednej strony te dwie mentalności są dużym plusem zwłaszcza, kiedy prowadzę sprawę w sądzie i bronię Polaka, ale z drugiej strony czasem w życiu codziennym przyłapuje się na tym, że nie do końca rozumiem polskie podejście do różnych spraw. Szczerze? Czuję się trochę rozerwany, ale to są już moje wewnętrzne rozterki. Pomijając ten fakt, zarówno pośród Norwegów, jak i Polaków jestem swój.
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Katarzyna Epoka

27-06-2016 14:27

czy ktoś może mi wytłumaczyć po co takie wywiady?

Jan Kowalski

27-06-2016 13:03

Teraz za to, kazdy Polak to budowlaniec. Juz chyba lepsze bylo, ze jest zbieraczem truskawek.

Cirilla

26-06-2016 17:34

Jestem w Norwegii od roku. pracuje jako farmaceuta. I tez juz uslyszalam od Norwega, ze 10 lat temu nazywano Polakow jordbærplukkere. Ale tez "Polen allergi". Stereotypy siedza gleboko w glowach. ja jestem dumna ze swojego pochodzenia, bogatej kultury i historii Polski. Wazne jest, zeby uczyc sie od siebie nawzajem i w ten sposob wybierac najlepsze rozwiazania.

HeartB

26-06-2016 11:50

A Pan Mecenas w roku 1996 na przyklad to w jakiej konkretnie Norwegii zmagal sie z odium truskawkozbieracza? Bo ja pamietam swoich partnerow norweskich klaniajacych sie w pas Nam, Polakom, za blyskawiczne zdobycie rynkow RU i reszty produktami wytworzonymi PL na licencji norweskiej. Norwegom zabraloby to ok. 2 lat swietlnych. Kiedys, dzis poza ryba i nafta nic sensownego nie produkuja.. poza rakietami dla glupa Macierewicza.

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok