Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Reklama

Rata w Norwegii już od618kr

Sprawdź ratę

Usługa realizowana przez DigiFinans.no | Priseksempel: Eff. rente 15,82%, 100 000 kr. over 5 år, etablering 950 kr., Tot. 142 730 kr.

Turystyka

Każdego dnia pokonywali rowerem 130 kilometrów, by dojechać na Przylądek Północny. Dron robił im zdjęcia

Hanna Jelec

24 sierpnia 2016 12:15

Udostępnij
na Facebooku
Każdego dnia pokonywali rowerem 130 kilometrów, by dojechać na Przylądek Północny. Dron robił im zdjęcia

Ośmioosobowa grupa podróżników z Gliwic wybrała się na Przylądek Północny, by pojeździć bajecznymi trasami rowerowymi i uwiecznić dronem krajobrazy CustomCopters

W biegu, na rowerze, a może… dronem? Każdy sposób na zdobycie Przylądka Północnego jest dobry! Udowodniła to ośmioosobowa grupa podróżników z Gliwic, która wybrała się tam, by pojeździć bajecznymi trasami rowerowymi, i właśnie dronem zrobić równie bajeczne zdjęcia. Jak zaplanowali swoją „sportową” podróż i, co najważniejsze, co poradziliby naszym czytelnikom wybierającym się na Północ? Przeczytajcie!
O swoich doświadczeniach związanych z wyprawą na Przylądek Północny, opowiada nam Łukasz Sobota, młody pasjonat biegania i współzałożyciel CustomCopters, firmy produkującej drony odpowiedzialne m.in. za fantastyczne zdjęcia widoków z (prawie) najdalej wysuniętego na północ punktu Europy.
Hanna Jelec: W wprawie uczestniczyło kilka osób – m.in. grupa o tajemniczej nazwie Sakwersi oraz twoja własna osoba wraz z „ekipą dronową”.

Łukasz Sobota:
Wybraliśmy się ośmioosobową grupą. 5 osób postanowiło zdobyć Przylądek Północny na rowerach. To właśnie Sakwersi. Tylko ja sam zdecydowałem, że, zamiast rowerem, będę biegł po Skandynawii. Dwie inne osoby to ekipa CustomCopters, która postanowiła udokumentować całe przedsięwzięcie zdjęciami z drona.

Rowerzyści, biegacz i „dronowi” to sporo osób. Jak udało wam się dopasować plany?
Sakwersi wyruszyli ostatniego dnia czerwca samolotem do Trondheim, a pozostała część zespołu wyjechała 15 lipca. Cała wyprawa została przemyślana tak, by wszystkie grupy spotkały się na Przylądku Północnym. Jeśli chodzi o transport i finanse, sytuację uratowało Custom Copters, które oddało nam do dyspozycji 9-osobowego Vana. Transport pozwolił nam na wspólny powrót do Polski, a to na szczęście oznaczało dla nas spore oszczędności.

Spotkaliście się dopiero po ponad dwóch tygodniach. Tyle zajęło Sakwersom dostanie się na Przylądek Północny?
Zgadza się. Dzienny dystans Sakwersów wynosił 130 km. Tyle musieli przejechać, aby zdążyć na spotkanie na Nordkapp. Łączny dystans to aż 1910 km pokonanych z Trondheim na Przylądek Północny. To była najdłuższa wyprawa Sakwersów pokonana „na własnych nogach”.

I pewnie teraz powinienem zacząć narzekać na trasy w Polsce, a wychwalać te w Norwegii, ale mam zupełnie inne odczucie. Moim zdaniem wszystkie trasy były na takim samym poziomie.

W wyprawie brałeś udział jako biegacz. Udało ci się odkryć ciekawe trasy?
Podczas wyprawy odwiedziłem kilka różnych państw – biegałem po Polsce, Niemczech (Sassnitz), Szwecji (Malmo, Sztokholm), Finlandii (okolice Hetty) i Norwegii – w drodze do Przylądka Północnego. I pewnie teraz powinienem zacząć narzekać na trasy w Polsce, a wychwalać te w Norwegii, ale mam zupełnie inne odczucie. Moim zdaniem wszystkie trasy były na takim samym poziomie. Żeby obiektywnie ocenić trasy, wypadałoby pobiegać po minimum kilku w różnych krajach, a ja niestety nie miałem tej możliwości. To, co udało mi się zauważyć podczas wyprawy, to niewątpliwie duża liczba biegaczy w Szwecji, i niesamowite krajobrazy w Norwegii – wszędzie zielono, dzikie zwierzęta, no i oczywiście dzień polarny. Północ a pogoda taka, jakby była piąta nad ranem w Polsce. Poza tym – piękny wschód i zachód słońca. Pomimo zmęczenia wynikającego z poprzedniego treningu i 40 godzin spędzonych w samochodzie prawie bez snu, powiem szczerze – zakochałem się w tych trasach!
Skąd pomysł na podróż? To jakieś szczególne zainteresowania Skandynawią czy może po prostu świetna możliwość, by robić zdjęcia z lotu ptaka, a raczej… drona?
Pomysł zrodził się w głowie Pawła Wieczorka, który wraz z grupą Sakwersów regularnie uczestniczy w różnych wyprawach rowerowych po Europie. Norwegia to kolejny, w dodatku bardzo ambitny plan. Zainteresowani wiedzą, że Nordkapp jest mekką dla rowerzystów.

Jeśli chodzi o mnie – jako założyciel CustomCopters postanowiłem połączyć wszystkie moje działalności. Wpadłem na pomysł, by moja firma wsparła tak ciekawą inicjatywę, a przy okazji dostałem niemały zastrzyk motywacji do kolejnych treningów.
CustomCopters
CustomCopters
CustomCopters
CustomCopters
CustomCopters
CustomCopters
CustomCopters
Liczyliście się z jakimiś szczególnymi wyzwaniami podczas wyprawy? Problemami z noclegiem, transportem, sporymi kosztami wycieczki?
Wyzwania dla Sakwersów zaczęły się tak naprawdę w Gliwicach, kiedy to do pociągu trzeba było spakować rowery, sakwy i wielkie kartony na rower. Pociąg zabrał Sakwersów do Gdańska, gdzie odbyła się kluczowa dla całej eskapady misja – zapakowanie całego sprzętu do samolotu tak, żeby zmieścić się w limicie wagowym. Trzeba w tym miejscu podkreślić że Sakwersi z rowerami lecieli pierwszy raz, także już początek wyprawy wiązał się z dużym stresem.

Do tego dochodziła kwestia rozplanowania czasu podróży – musieliśmy dopasować się do międzyfiordowych promów, których aktualny rozkład ciągle się zmieniał. Takie wyczekiwania niejednokrotnie powodowały bardzo mocne wydłużenie dnia, dlatego musieliśmy pamiętać o tym wcześniej.

A co do kosztów w samej Norwegii – już pierwszego dnia podczas zakupów, za kupioną wodę i chleb Sakwersi zapłacili, w przeliczeniu, prawie 30zł i to w sklepie, który miał być najtańszym…! Dopiero w późniejszych dniach zorientowali się, że to nie sklep ma znaczenie, a odpowiednie wyszukiwanie produktów w niskich cenach.

Czy po drodze zdarzyły się jakieś trudności? A może wszystko było dopięte na ostatni guzik i obyło się bez „wpadek”?
Oczywiście, trudności się pojawiły. Największym problemem okazały się finanse. Bardzo wysokie koszty wyżywienia i noclegu w Norwegii zmusiły nas do spania w namiotach i samochodzie. Wyposażeni w konserwy dzielnie przemierzaliśmy kolejne kilometry. Na pewno dobrze wyszliśmy na tym, że w Norwegii noclegi „na dziko” w namiotach są całkowicie legalne. A zatem można rozbić się tak naprawdę wszędzie, z czego bez ograniczeń korzystaliśmy.

Kolejny problem był związany z transportem. 5 rowerów, 8 osób i bagaż to niemałe wyzwanie. Często od rodziców słyszało się historie o podróżowaniu nad polskie morze Fiatem 126p w 4 osoby, z bagażami. Można powiedzieć, że coś podobnego przeżyliśmy na własnej skórze. Ale nie mogę narzekać – wszystko zrekompensowały nam piękne widoki i dobry humor zespołu.

Największym problemem okazały się finanse. Bardzo wysokie koszty wyżywienia i noclegu w Norwegii zmusiły nas do spania w namiotach i samochodzie.

Co poradzilibyście naszym czytelnikom, którzy chcieliby powtórzyć wasze osiągnięcie?
Po pierwsze ważne jest, by podczas takich wypraw mieć dobry, zgrany zespół. Nie od dzisiaj wiadomo, że w grupie siła. Na pewno warto dokładnie prześledzić trasę, jaką chcemy się poruszać. Sprawdzić, o której odpływają promy, by nie okazało się, że musimy czekać kilkanaście godzić na kolejny środek transportu.

Jeśli mamy ograniczony budżet, musimy sobie zdawać sprawę, że w całej Skandynawii jest bardzo drogo – około 5 razy drożej. W takim wypadku warto już w Polsce zrobić spore zapasy żywności. Jednak niektóre produkty można zdobyć w cenach zbliżonych do polskich, trzeba jednak bardzo uważać, żeby się nie pomylić, bo może nas to słono kosztować. Jeśli chodzi o dostęp do Internetu, który warto mieć, opłaca się zakupić starter z pakietem już za granicą. W takiej sytuacji warto też sprawdzić, czy nasz telefon ma blokadę karty SIM. W Polsce międzynarodowe pakiety Internetu kosztują majątek.

Jakieś szczególne wskazówki klimatyczne dla tych, którzy, tak jak wy, myślą o wyprawie „sportowej”?
Oczywiście trzeba pamiętać o specyficznej pogodzie – im dalej na północ, tym bardziej zmienia się klimat. W lipcu mieliśmy do czynienia z dniem polarnym, czyli całą dobę było jasno. Dlatego warto zaopatrzyć się w dobre okulary, ponieważ kąt padania promieni może dość skutecznie uprzykrzyć nam podróż, zwłaszcza w czasie jazdy.

Z rad „transportowych” – rowerzyści na pewno powinni mieć ze sobą podstawowe części zapasowe, bo nie dość, że w Norwegii jest drogo, to jeszcze bardzo rzadko zdarzają się specjalistyczne sklepy rowerowe. A co do zakwaterowania – solidny namiot, któremu nie straszne silne wiatry i deszcze nikomu nie zaszkodzi. Ze względu na dzień polarny warto też, żeby namiot posiadał sypialnię, która nie przepuszcza światła. Jednak najważniejsza jest porządna kurtka przeciwdeszczowa, najlepiej oddychająca. W Norwegii pogoda jest bardzo zmienna, więc sakwy rowerowe też oczywiście muszą być wodoodporne. Ulewa może nas złapać trzy razy w ciągu jednego dnia, a na koniec okaże się, że czeka nas piękny wieczór. Jednak dla takich widoków i tras – zdecydowanie warto!

Przylądek Północny (norw. Nordkapp) znajduje się w północno-wschodniej części regionu Finnmark. Powszechnie uznaje się go za najbardziej wysunięty na północ punkt Europy. W rzeczywistości jest nim położony na tej samej wyspie inny przylądek, Knivskjellodden. Jednak ze względu na widoki to właśnie Nordkapp wciąż pozostaje najchętniej odwiedzanym przez turystów miejscem na Północy.

Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok