Mistrzostwa Świata w Lotach Narciarskich: Złoci Norwegowie, zazdrośni rywale
wikimedia.org - Clément Bucco-Lechat - Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported
„Rywale nam zazdroszczą”
– Wydaje mi się, że rywale trochę nam zazdroszczą. Nie chodzi jednak o sukces, który odnieśliśmy w niedzielę, ale coś, co w dużym stopniu się do niego przyczyniło – ducha drużynowej współpracy. U nas jest tak, że gdy jednemu zawodnikowi coś się udaje, cieszą się wszyscy. Chłopcy lubią się i życzą sobie nawzajem sukcesów. W innych drużynach skoczkowie rywalizują ze sobą – opowiada szkoleniowiec.
Zawodnicy z innych krajów nie są nawet w stanie mieszkać razem z hotelowych pokojach, zdradził prasie prezes Norweskiego Związku Narciarskiego, Clas Brede Bråthen.
“Wreszcie wygrał najlepszy”
– Między mną a Gregorem [Schlierenzauerem] istniał (…) inny rodzaj konkurencji i wiele kręciło się wokół pytania, za pomocą jakich środków dwóch samców alfa walczy w stadzie o rolę przywódcy. Przypadła ona mnie, ale czułem, że chce ją mieć także Gregor. Dobrze wiedział, że wiele biorę sobie do serca, i myślę, że dlatego specjalnie mi docinał, chcąc wyprowadzić mnie z równowagi. Czym innym, jak nie przejawem arogancji i chęci świadomego zranienia, były jego słowa, kiedy po zwycięstwie w Garmisch-Partenkirchen stwierdził, że wreszcie wygrał najlepszy? Wcześniej to przecież ja zaliczyłem serię zwycięstw – wygrałem aż sześć razy. Bardzo możliwe, że jest to jego sposób, żeby się bardziej motywować. Ja jestem jednak przekonany, że wiele mówił tylko dlatego, żeby mnie zabolało – opowiada Morgenstern w książce Moja walka o każdy metr.
Trener Stöckl, uważa, że radość z sukcesów innych to klucz do zbudowania mocnej drużyny.
– Każdemu zdarza się słabszy dzień. Chłopcy z naszego zespołu mogą cieszyć się wówczas dobrymi wynikami swoich przyjaciół. Ta radość napędza i pomaga wyjść dołka. Dlatego jesteśmy silni – tłumaczy.
„Jesteśmy jak bracia”
– Relacje pomiędzy zawodnikami w norweskiej drużynie są o wiele lepsze niż w innych teamach. Znamy się i trenujemy razem już od bardzo długiego czasu, dzięki czemu udało się nam stworzyć naprawdę zgraną grupę – mówi Daniel-André Tande.
– To przyszło całkowicie naturalnie… może to dlatego, że trenerzy organizują nam więcej zgrupowań? Tak czy inaczej, mam wrażenie, że moi kumple z drużyny to moi bracia. Wspieramy się nawzajem i jesteśmy swoimi własnymi kibicami. To nasz przepis na sukces – wtóruje Anders Fannemel.
– Jestem dumny z bycia częścią tego zespołu – dodaje Kenneth Gangnes.
Źródła: vg.no, aftenposten.no, skiforbundet.no/hopp/
Zdjęcie frontowe: Johann André Forfang, wikipedia.org
To może Cię zainteresować