Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Sport

Gdy narty stały się skrzydłami...

Redakcja

15 lutego 2014 10:45

Udostępnij
na Facebooku
1
Gdy narty stały się skrzydłami...

Już dziś Kamil Stoch zawalczy o kolejny medal olimpijski w Soczi, a my tymczasem zapraszamy na wycieczkę po historii stylów skoków narciarskich: od skakania w kucki do stylu W.


Od czasów gdy Sondre Norheim oddał pierwszy skok na nartach z dachu swego domku w Morgedal w Telemarku, w pogoni za odległością wypróbowano już niemal tuzin różnych stylów skakania na nartach.

Długość skoku zależy od prędkości najazdu, siły odbicia na progu i zdolności szybowania w powietrzu. Najwięcej różnych koncepcji przewinęło się przez światek skoków w związku z tym trzecim elementem.

 

 Øvrebø
 Zagroda Øvrebø w miejsowości Morgedal w Telemarku, kolebka skoków narciarskich.
Tu mieszkał Sondre Norheim, prekursor narciarstwa sportowego. Fyot. visit.norway.com

 

Z drogi pyskacze, bo książę skacze!

W "dzieciństwie" skoków narciarskich najdalej lądował ten, kto najmocniej odbijał się na progu, ale styl skoków przeszedł kilka radykalnych zmian od czasu, gdy w 1922 roku ówczesny następca tronu Norwegii, książę Olav, jedynie lekko pochylony, skoczył 33 metry na skoczni Hollmenkollen. Styl kuczny (czyli mniej więcej to, co zwykle prezentują amatorzy, budujący "skocznie" ze śniegu na górce koło domu) wyszedł już wówczas z mody, ale do aerodynamicznej perfekcji było jeszcze bardzo daleko...

Z czasem coraz ważniejszymi elementami skoku stawała się prędkość najazdowa i noszenie.

- Przy skoku spada się 120 metrów w dół, ale trzeba też przelecieć te 120 metrów w dal - mówi Steinar Bråten, były norweski skoczek narciarski, a obecnie ekspert techniczny w norweskim ośrodku przygotowań olimpijskich, który, korzystając z tuneli aerodynamicznych skonstruowanych przy Norweskim Uniwersytecie Techniczno Przyrodniczym w Trondheim (NTNU) oraz symulacji komputerowych, poszukuje optymalnych kątów natarcia i najlepszej sylwetki skoczka w locie.


styl_kuczny   książę Olav
 Styl kuczny. Fot. Skimuseet
 Książę Olav podczas skoku na Holmenkollen.
Fot. Skimuseet

 

Od stylu kongsberskiego do fińskiego

Już w latach 20. XX wieku najlepsi skoczkowie zaczęli się w locie pochylać, by zmniejszyć opór powietrza i złapać noszenie. Najpierw mieliśmy braci Ruud i ich "skłon kongsberski" (norw. Kongsberg-knekken), potem nadeszła epoka, gdy skoczkowie w locie machali intensywnie rękami, jeszcze nieco później ramiona były wychylone do tyłu i nieco do góry.

Połowa lat pięćdziesiątych to nadejście tzw. stylu fińskiego, czyli czegoś bardzo już zbliżonego do stylu klasycznego (bądź równoległego), który panował na skoczniach przed nadejściem obecnego stylu V.

Styl ten uchodzi za niezwykle elegancki. Skoczek leciał w powietrzu z rękami schludnie ułożonymi na tylnych kieszeniach spodni. Jednym z najbardziej znanych stylistów stylu fińskiego był wielokrotny norweski mistrz świata z lat 60., Bjørn Wirkola.

Nieco przed sukcesami Wirkoli jako gwiazda skoków zasłynął Niemiec, Helmut Recknagel, mistrz olimpijski ze Squaw Valley z 1960 roku, który skakał stylem nazwanym od jego imienia: stylem Recknagela, z rękoma wyciągniętymi nad głową i do przodu.

Recknagel  Wirkola 
 Helmut Recknagel. Fot. Bundesarchiv
 Bjørn Wirkola. Fot. Skimuseet

 

Strój jak skrzydła, czyli kombinowanie z kombinezonami

– Norwegowie wygrywali wtedy [tj. w latach 60. - przyp. red.] jak chcieli. W końcu Austriacy zrozumieli, że jeśli będą jedynie kopiować pomysły Norwegów, zawsze będą za nami - opowiada Steinar Bråten.

W związku z tym Austriacy postanowili podejść do sprawy naukowo. To właśnie oni jako pierwsi zrobili ze skoków narciarskich naukę, angażując wiele osób i środków w odkrycie przepisu na dalekie skakanie. W latach 70. wymyślili, że kluczem może być strój.

Z kieszeniami powietrznymi z przodu i z tyłu, strój do skoków zaczął działać jak skrzydło. Dzięki temu austriacki skoczek Willi Pürstl zwyciężył w Turnieju Czterech Skoczni w sezonie 1975-1975. Trener norweski mówił głośno, że to zasługa baloniastego stroju (gdyby zawody odbywały się dziś, Pürstl zostałby pewnie zdyskwalifikowany za nieregulaminowy kombinezon), trener Austriaków przekonywał zaś, że strój dawał jedynie przewagę psychologiczną.

Trener Norwegów miał oczywiście rację, ale faktem pozostawało, że technologicznie potomkowie wikingów zostali w tyle.


Wojciech Fortuna podczas Olimpiady w Sapporo. Fortuna też skakał klasycznym stylem "fińskim". Jeszcze w wełnianej czapeczce.

Niesamowity Nykänen

Awantura o stroje Austriaków (nie ostatnia zresztą...) unaoczniła wszystkim, że prędkość, a zwłaszcza umiejętność szybowania w powietrzu, są ważniejsze niż siła odbicia na progu. Jednak nowy sposób skakania do perfekcji doprowadzić miał nie Austriak i nie Norweg, a zawodnik z Finlandii.

W międzyczasie, jeszcze nim Matti Nykänen, bo to o nim mowa, pojawił się na światowych skoczniach, skoczkowie ostatecznie pożegnali się z wełnianymi czapeczkami, a zaczęli skakać w kaskach, zaś kombinezony do skoków przybrały formę znaną mniej więcej do dzisiaj.

Wracając do Nykänena - pojawił się jako osiemnastolatek na mistrzostwach świata w Holmenkollen i od razu je wygrał (wcześniej wygrał też jeden z konkursów Turnieju Czterech Skoczni). Podobno nigdy nie bał się na żadnej skoczni, a jedynym, co go przerażało, była jego matka. :)

Na skoczni niewątpliwie sprawiał wrażenie nieustraszonego. Nie latał wysoko nad bulą, ale dzięki odpowiedniemu kątowi natarcia leciał dalej, niż ktokolwiek inny. Zdobył pięć medali olimpijskich, w tym cztery złote, dziewięć medali Mistrzostw Świata i pięć medali Mistrzostw Świata w Lotach. Czterokrotnie zdobywał Kryształową kulę i dwukrotnie tryumfował w Turnieju Czterech Skoczni.

Mimo iż Gregor Schlierenzauer prześcignął go niedawno pod względem liczby wygranych konkursów Pucharu Świata, Fin wciąż uchodzi za najlepszego skoczka wszech czasów.

 Matti Nykaenen
 Matti Nykänen. Zrzut ekranu

 

Nykänen zaczął też eksperymenty ze stylem skoków. Doszedł do wniosku, że skoro to powietrze napierające na narty i ciało zawodnika daje noszenie, bez sensu jest prowadzić narty pod ciałem, lepiej nieco je skręcić, by uzyskać większą powierzchnię nośną. Tak też zrobił, dzięki czemu powstała odmiana stylu klasycznego - styl boczny.

Zdaniem innych skoczków wyglądało to głupio (co nie zmienia faktu, że i tak zaczęli naśladować Nykänena), a na pewno przyczyniło się do dużej liczby wypadków na skoczniach w latach 80., gdyż styl ten był niestabilny i skoczkowie byli mocno narażeni na podmuchy wiatru.

Morderczy Harrachov

Inną kwestią było to, że skocznie miały wtedy inną konstrukcję i latało się o wiele wyżej nad bulą niż obecnie, do tego szybciej (tempo lotu przy stylu klasycznym było większe, niż przy stylu V), co przy upadku groziło poważnymi urazami, a nawet śmiercią.

Szczególnie złą sławą cieszyła się skocznia mamucia w Harrachovie.

Steinar Bråten wspomina zawody na tej skoczni w marcu 1983 roku: W drugiej serii osiągnął na progu szybkość 115 km na godzinę, bo czym znalazł się w powietrzu, 12 metrów (!) nad bulą. Podmuch wiatru sprawił, iż zniosło go w lewo, potem zrobił w powietrzu pół salta w przód i uderzył z wielką prędkością o zeskok. Na szczęście zdołał wystawić do "lądowania" jedną nartę, co odrobinę złagodziło upadek. Potoczył się w dół zeskoku, ale, jak sam mówi, "tylko" złamał nogę.

- Mogło być dużo gorzej.

Wypadki podczas tamtego konkursu, uważanego za jeden z najtragiczniejszych w historii skoków narciarskich, mieli też inni znakomici zawodnicy: Kanadyjczyk Horst Bulau i Niemiec Jens Weissflog. Helikopter pogotowia latał niemal wahadłowo pomiędzy skocznią, a miejscowym szpitalem.

- Żaden styl, ani wcześniejszy, ani późniejszy, nie był tak niestabilny jak "styl boczny" z lat 80. - podsumowuje Bråten.


Upadek Steinara Bråtena podczas zawodów na skoczni w Harrachowie w 1983 roku.

Tajemniczy styl A

Skoro dotarliśmy do czasów poszukiwania większej powierzchni nośnej, warto wspomnieć o najbardziej tajemniczym stylu (by nie rzec: o stylu-widmo) skakania, mianowicie o stylu A.

Przeglądając informacje o technice skoków można niekiedy natrafić na wzmianki o "stylu pługu", gdzie skoczek trzyma narty ułożone w kształt litery A, z czubkami nart blisko siebie i rozsuniętymi tyłami. Styl ten miał jakoby pojawić się przelotnie na skoczniach około roku 1980, jednak mimo najszczerszych chęci nie udało mi się odnaleźć żadnych zdjęć ani filmów, ukazujących zawodników skaczących w ten sposób.

Może jednak któryś z czytelników przypomina sobie coś takiego?

styl A 
 Sylwetka skoczka skaczącego stylem A

 

Co ciekawsze, pytany przeze mnie o style skoków ekspert od aerodynamiki stwierdził, że teoretycznie to właśnie "styl A" powinien dawać najlepsze rezultaty i jednocześnie zapewniać największą stabilność lotu, skoczek przybierałby powiem bardzo aerodynamiczny kształt delty. Podkreślił jednak, że dla uzyskania największej odległości i tak najważniejsze jest przyjęcie odpowiedniego kąta natarcia względem wiatru.

No dobrze, zostawmy nasz nieuchwytny styl A i przejdźmy do największej rewolucji w skokach:

Rewolucja z polskim akcentem - styl V

To, co usiłował uzyskać Nykänen poprzez swój "styl równoległy boczny", czyli zwiększenie powierzchni nośnej, stało się możliwe dzięki stylowi V.

Za jego upowszechnienie odpowiada mały, rudy Szwed z epilepsją, zupełnie nie pasujący do wizerunku dziarskiego sportowca, czyli Jan Boklöv, ale czy to on go wynalazł, to już zupełnie inne zagadnienie i tu właśnie mamy nasz, polski, akcent.

Wygląda bowiem na to, że pierwszym skoczkiem, który zaczął stosować styl V, w dodatku już około roku 1969, a zatem paręnaście lat przed Boklövem, był polski zawodnik ze Szklarskiej Poręby, Mirosław Graf. Po doznanej kontuzji stawu skokowego miał trudności z prowadzeniem nart w przyjęty wówczas sposób, czyli równolegle, i rozkładał je szeroko, na kształt litery V. Skakał dalej i bezpieczniej niż rywale, ale sędziowie tępili go za brzydki styl, podobnie jak potem Boklöva. Różnica między nimi polegała na tym, że Szwed znalazł naśladowców, a Polak nie. Widać czasy jeszcze do tego nie dojrzały.

Jan Boklöv 
 Jan Boklöv - drobny, rudowłosy epileptyk zrewolucjonizował skoki narciarskie. Fot. zrzut ekranu

 

Uznaje się powszechnie, że nikt nie zmienił współczesnych skoków narciarskich tak bardzo, jak Jan Boklöv. Historia przyznała zatem rację zawodnikowi, którego skoki współcześni mu skoczkowie i komentatorzy uznawali za tak szkaradne, że niemal odwracali wzrok z obrzydzeniem. Przykładowo, norweski komentator telewizyjny, Kjell Aukrust pisał, że "Boklöv skacze tak szeroko, że wygląda, jakby miał się zaraz rozpruć", a nowy styl V nazywał "stylem hemoroidowym".

Idealny w oczach sędziów skok na nartach premiowany jest oceną 20. Wymuskani esteci z FIS przyznawali skokom Boklöva, pod innymi względami nieraz idealnym, noty nie wyższe niż 17 punktów - za karę za szerokie prowadzenie desek. Szwed szybował nad zeskokiem jak na skrzydłach i bił odległością wszystkich konkurentów (w tym słynnego Mattiego Nykänena), ale tylko kilkukrotnie zwyciężał w zawodach Pucharu Świata i raz w klasyfikacji ogólnej. Z powodu niskich not za styl najczęściej plasował się za rywalami.

Ciekawe, czy oglądając zawody w skokach dziś Boklöv ma poczucie niesprawiedliwości dziejowej? Moim zdaniem ma do tego pełne prawo.


Rywalizacja Jan Boklöva i Mattiego Nykänena podczas zawodów na skoczni w Lahti w 1988 roku.

 

Norwegowie - hamulcowi postępu

Norwegowie, z byłym skoczkiem narciarskim i wieloletnim członkiem FIS Thorbjørnem Yggesetem na czele, kierowali krucjatą przeciwko nowemu stylowi. Jednak tym razem też nie udało im się zatrzymać postępu.

Wiele lat później Yggeset przyznał, że żałuje w życiu jednej rzeczy: że to nie on wpadł na pomysł stosowania stylu V "przed tym Szwedem".

- A przecież jestem z wykształcenia lotnikiem - zżymał się Yggeset, który przez wiele lat pracował jako kapitan w liniach lotniczych SAS. - Powinienem był jako pierwszy zauważyć, że styl V ma oczywiste zalety aerodynamiczne!

Całkowite przejście ze stylu klasycznego na styl V dokonało się na początku lat 90. XX wieku. Jeszcze podczas Igrzysk Olimpijskich w Albertville w 1992 roku część zawodników skakała prowadząc narty równolegle, a część szeroko, stylem V. Dwa lata później w Lillehammer niepodzielnie królował już styl V.

 

 skocznie
 

 

Wraz z upowszechnieniem się stylu V konieczne stało się przebudowanie większości skoczni na świecie. Stare skocznie były zbyt strome, prędkość zbyt duża, a skoczkowie osiągający dalekie odległości lądowali niemal na płaskim. Nowe skocznie miały krótsze lub mniej strome najazdy, niższe progi, a zeskok za punktem K wypłaszczał się łagodniej niż kiedyś.

Wśród wielu argumentów przeciwników stylu V pojawił się również ten, że jest on niebezpieczny, gdyż zawodnik nie będzie mieć czasu na złożenie nart do lądowania. W praktyce jednak mniejsza prędkość, mniejsza wysokość nad zeskokiem i mniejsze nachylenie zeskoku w strefie lądowania sprawiły, że skoki narciarskie stały się dużo bezpieczniejsze.

Lata "chude"

Hannawald 
 Sven Hannawald

W latach 90. w skokach rządziła jedna zasada: zawodnik miał po wyjściu z progu szybować niczym papierowy samolocik. Era zawodników skaczących siłowo minęła, zaczęły się lata "chude", czyli czas zawodników-chudziaków.

Wprawdzie zdjęcia wychudzonego Svena Hannawalda bez koszulki wstrząsnęły środowiskiem skoków narciarskich na tyle, że w efekcie czego wprowadzono przepisy regulujące wagę skoczków, ale skoczkowie nadal się szczupli. Zawodnicy z lat 60., tacy jak Bjørn Wirkola, raczej nie mieli by dziś czego na skoczni szukać.

- Mimo to nie chodzi już tylko o to, by lecieć - mówi Bråten - Dziś zawodnicy, którzy chcą zwyciężać, muszą dopracować do perfekcji niemal niemożliwą kombinację: mocne odbicie i zdolność do szybowania.

Styl V - wariacje na temat

Chociaż od czasów Jana Boklöva dominuje styl V, jednak w jego obrębie skoczkowie eksperymentują dalej.

Podczas Mistrzostw Świata w Lotach w Planicy w 2004 roku Roar Ljøkelsøy zaprezentował wariant stylu V, który nazwano stylem W. Podczas gdy przy zwykłym stylu V końce nart niemal się stykają, Ljøkelsøy miał między nimi szeroki odstęp. I wygrał. Co więcej, mistrzem świata w lotach był dwukrotnie, gdyż w 2006 roku obronił tytuł, tak więc jego metoda okazała się skuteczna. Czy zatem udało się odnaleźć idealny styl skakania?

– Nie, to się nigdy nie uda - mówi Steinar Bråten i podkreśla, że wszelkie zmiany stylu na skoczni zachodzą powoli, gdyż eksperymenty mogą być niebezpieczne dla zdrowia zawodników. Jednocześnie wskazuje, że szeroki styl V, czy też "styl W" Ljøkelsøya nie jest idealny ze względu na to, że przy tak szeroko prowadzonych nartach ciężko utrzymać je względnie płasko, co zmniejsza powierzchnię nośną. Najlepsze efekty dałoby skakanie z nartami ustawionymi zupenie płasko, jak przy stylu klasycznym, ale budowa kostek człowieka nie pozwala na jednoczesne szerokie prowadzenie nart i trzymanie ich płasko. Albo to, albo to. Tradycyjny styl V pozwala na wypośrodkowanie pomiędzy tymi dwiema tendencjami, niż styl W.


Roar Ljøkelsøy podczas skoku "stylem W"

Jednym z zawodników, którzy potrafili latać z niemal płaskimi nartami był norweski skoczek Tommy Ingebrigtsen, nieoczekiwany mistrz świata z Thunder Bay z 1995 roku, który największe sukcesy odnosił pod koniec lat 90. XX wieku i na początku wieku XXI.

- Ingebrigtsen niesamowicie panował nad kostkami, a to dlatego, że był również świetnym łyżwiarzem - wyjaśnia Bråten. - Większość zawodników tego nie potrafi, stąd różne kombinacje z butami, pozwalającymi uzyskać pożądane prowadzenie nart itp. Z tym, że w takich butach trzeba z kolei uważać, by nie tracić prędkości na rozbiegu i nie przewrócić się przy lądowaniu.

Jako przykład Bråten podaje Słoweńca, Roberta Kranjca, i jego osobliwą pozycję najazdową.

Ale buty, wiązania i inne techniczne nowinki to już temat na kolejny sążnisty artykuł.

A poza świetnym sprzętem i stylem, potrzeba przede wszystkim świetnej formy, przysłowiowej "iskry bożej" oraz odrobiny szczęścia. I tego właśnie życzymy Kamilowi Stochowi i wszystkim naszym zawodnikom.


Kamil Stoch
 Kamil Stoch. Fot. Tadeusz Mieczyński/Wikimedia

 

Parafrazując pewien znany cytat filmowy: Fly long and prosper!



Źródło: Aftenposten, Skimuseet Holmenkollen, Wikipedia, skokinarciarskie.pl, You Tube.

Ilustracja w nagłówku: B.Liwo



Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Przemysław G

16-02-2014 00:19

Kamil wywrocił na plecy cały świat skokow narciarskich z norweskim włącznie. W pełni pokazał naszą Polską duszę.
Nasza Polska Duma !!!

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok