Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

10
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Festiwal w Hove - obraz nędzy i rozpaczy - obraz nadmiernego dostatku


 Foto: Aftenposten.no
Uczestnicy festiwalu w Hove pozostawili po sobie namioty, karimaty i śpiwory, bo... nie chciało im się ich zwijać i pakować. Część sprzętu zabrał Czerwony Krzyż. Resztę gospodarze festiwalu planują sprzedawać uczestnikom festiwalu za rok...

Czerwony Krzyż zebrał około 450 śpiworów, namiotów, karimat i innego sprzętu, którego uczestnikom festiwalu nie chciało się zabrać do domu. Stanowiło to jedynie około jednej czwartej rzeczy porzuconych na terenie festiwalowego obozowiska, ale więcej pracownicy Czerwonego Krzyża po prostu nie byli w stanie przewieźć.

- Nasze samochody i ciężarówki i tak pękały w szwach - stwierdził Jon Tønnevold z oddziału czerwonego Krzyża w Grimstad.

Tønnevold nie wie, czy ma się cieszyć, czy załamywać ręce.

- Oczywiście cieszymy się, że organizatorzy festiwalu pozwolili nam zabrać te rzeczy. Wykorzystamy je na obozach letnich dla dzieci i młodzieży, które organizujemy koło Grimstad. Wielu z uczestników tych obozów nie stać na taki sprzęt - wyjaśnia Tønnevold. - Z drugiej strony to przerażające widzieć, ile rzeczy się wyrzuca. To mówi nam bardzo wiele o chorobie, która trawi nasze społeczeństwo. Ci, którzy tak po prostu wyrzucają dobry sprzęt to rozpieszczona młodzież, która sama nie wie, co zrobić z pieniędzmi.

Jon Tønnevold i inni ochotnicy z Czerwnego Krzyża, krążący po opuszczonym placu festiwalowym w swoich charakterystycznych kamizelkach, wyglądają jak pracownicy opieki społecznej gdzieś w slumsach trzeciego świata.
Paradoksalnie nie jest to obraz nędzy, lecz nadmiernego bogactwa.

Zbyt duży wysiłek

Jeszcze zanim festiwal się skończył, ochotnicy utworzyli punkty, w których uczestnicy mogli zostawić sprzęt i rzeczy, których nie chcieli zabierać do domu. Jednak dla wielu osób nawet to było zbyt dużym wysiłkiem. Ci nawet nie zwinęli namiotów, tylko pozostawili je na placu. Ich wypowiedzi nie nastrajają zbyt optymistycznie:
- Nie chce nam się składać namiotów. To stresujące, a my chcemy jechać do domu - stwierdziła 17-letnia Lovise Hamre ze Stavanger.
- Możecie wziąć sobie te trzy namioty - powiedział ludziom Tønnevolda Patrick Kile (18 l.). Na pytanie, czy nie żal mu ich tak po prostu zostawiać, odpowiedział:
- Nie, to bardzo tanie namioty, więc nie ma sensu taszczyć ich z powrotem.

Skaza na wizerunku

Dla organizatorów festiwalu, chcących promować postawy proekologiczne, takie podejście stanowi pewien problem. Właśnie dlatego poprosili o pomoc Czerwony Krzyż i wyrazili zgodę na zorganozowanie przez jego pracowników punków zbiórki sprzętu.
- Duża część dzisiejszej młodzieży jest leniwa i najwyraźniej ma za dużo pieniędzy. Ale może coś do nich dotrze w momencie, kiedy zobaczą pracowników Czerwonego Krzyża zbierających rzeczy, którymi oni pogardzili - wyraża nadzieję koordynator festiwalu ds. środowiska, Sylwia Jacobsen.
- Są ludzie, którzy nie mają nic albo prawie nic, i ludzie, którzy mają wszystkiego w nadmiarze i to miejsce znakomicie to ilustruje - podsumowuje Jon Tønnevold, patrząc na festiwalowy plac, na którym wciąż wala się mnóstwo porzuconych namiotów i śpiworów.

Źródło: Aftenposten
Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok