Media, urząd skarbowy, organizacje branżowe i portale ze zleceniami nie przestają ostrzegać przed konsekwencjami płacenia "pod stołem" w przypadku, jeśli sprawa się wyda, jednak ostrzeżenia te w dużej mierze przypominają głos wołającego na puszczy.
Mając do wyboru zapłacić więcej "na biało" lub mniej "na czarno", sporo osób decyduje się zaryzykować. Kobiety są tu nieco ostrożniejsze, niż mężczyźni: w ankiecie Norstatu 23% procent pań i aż 33% panów zadeklarowało, że nie wyklucza płatności na czarno. Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że liczby te powinny być jeszcze wyższe, gdyż nie każdy przyzna się do (chęci) nielegalnego działania, nawet w anonimowej ankiecie.
Wiodące branże
Na częstotliwość korzystania przez Norwegów z usług w szarej strefie wpływ ma też to, o jaką branżę chodzi. Niektóre branże zdecydowanie się wyróżniają.
Według wyników ankiety Norstatu, wśród zleceń rozliczanych na czarno królują prace malarskie (36%), prace stolarskie i ciesielskie (35%) oraz prace ziemne (34%).
Najmniej osób skłonnych jest wynająć na czarno hydraulika (12%), czy elektryka (14%). Tylko 3% Norwegów zdecydowałoby się na zlecenie remontu totalnego domu lub mieszkania na czarno. Może to wynikać z tego, że w przypadku remontu generalnego obowiązują surowsze przepisy, np. niekiedy trzeba składać do gminy podanie o pozwolenie na realizację niektórych prac, tak więc bezpieczniej jest mieć wszystko legalne i uporządkowane.
Konsekwencje
- W przypadku prac malarskich, stolarskich, czy prac ziemnych wielu Norwegów nie myśli o tym, że wykonujący je człowiek powinien mieć odpowiednie kwalifikacje, gdyż konsekwencje błędów fachowca nie są w tych wypadkach tak duże, jak w przypadku innych usług rzemieślniczych. Jeśli chodzi chociażby o prace hydrauliczne, czy elektryczne skutki - w formie szkód od zalania lub pożaru - bywają dużo, dużo poważniejsze. Mimo to wciąż zaskakująco duża liczba osób nawet za te usługi gotowa jest płacić na czarno - mówi Laila Dahlen, dyrektor Finn oppdrag i dodaje, że negatywne konsekwencje nie ograniczają się jedynie do bezpośrednich efektów odwalonej fuszerki:
- Sądzę, że wielu Norwegów nie zdaje sobie sprawy z dalszych skutków wystąpienia takiej szkody, np. z tego, że mogą stracić prawo do gwarancji, a towarzystwo ubezpieczeniowe może nie chcieć wypłacić im odszkodowania lub pokryć kosztów likwidacji szkody, a oni nie będą mogli się od takiej decyzji odwołać. Ponadto w przypadku zleceń na czarno zleceniodawca formalnie ponosi za wynajętego fachowca taką odpowiedzialność jak pracodawca, np. w przypadku gdyby fachowcowi coś się stało (wypadek przy pracy) lub też gdyby zachorował.
Nikt nie lubi dużo płacić
Według danych Finn oppdrag czterech na dziesięciu Norwegów przeprowadza w ciągu roku mniejszy lub większy remont mieszkania. Gorzej jednak z wolą uczciwego płacenia za niego. Na pytanie o to, co musiałoby się zmienić, żeby zleceniodawcy w większym stopniu płacili fachowcom na biało, 41% respondentów odpowiedziało, że fachowcy muszą oferować tańsze usługi.
35% stwierdziło, że władze norweskie powinny wprowadzić ulgę podatkową za zakup usług dla domu. Czyli - żeby Norwedzy byli skłonni płacić podatek, tu: VAT od kupowanych usług - muszą mieć możliwość obniżenia go w innym miejscu.
Wzorzec szwedzki
Ulga podatkowa za usługi rzemieślnicze funkcjonuje w Szwecji. Jest to tak zwana ulga ROT (skrót od słów reparasjon, ombygging, tilbygging, czyli remont, przebudowa i dobudowa). Oprócz niej jest też ulga RUT za usługi sprzątające (skrót od rengöring, underhåll, tvätt - sprzątanie, konserwacja, mycie).
Jak podaje telewizja NRK, wprowadzenie tych ulg znacznie ograniczyło w Szwecji korzystanie z usług rzemieślniczych w szarej strefie. Wiele osób indywidualnych oraz organizacji postuluje zatem wprowadzenie analogicznych rozwiązań w Norwegii.
– Sytuacja w Szwecji bardzo się zmieniła dzięki ulgom. W 2008 roku 45% firm dostawało propozycje wykonania usług na czarno. Obecnie odsetek ten spadł do 3%. Szwedzkie organizacje skupiające firmy z branży budowlanej mówią, że problem pracy na czarno właściwie znikł. Dlatego właśnie Krajowy Związek Budowlany (Byggenæringens Landsforening (BNL)) popiera wprowadzenie ulgi ROT - mówi Jon Sandnes, dyrektor administracyjny BNL.
Szwedzki odpis ROT funkcjonuje w ten sposób, że połowę kosztów robocizny za usługi dla domu (ale nie więcej niż 50 000 koron w ciągu roku) można odliczyć od podstawy opodatkowania. Nie można natomiast odliczyć kosztów materiałów remontowych, ewentualnie dopiero w momencie sprzedaży mieszkania.
Coś za coś
Nigdy nie jest jednak tak, że można i mieć ciasteczko, i zjeść ciasteczko. Nie wiadomo, czy wprowadzając ulgi remontowe na wzór szwedzki, władze norweskie nie zechciałyby też zmienić zasad opodatkowania zysku ze sprzedaży nieruchomości.
W Szwecji wygląda to tak, że przy sprzedaży nieruchomości płaci się - zawsze - podatek od wzrostu jej wartości (wartość aktualna minus cena nabycia oraz wydatki na remonty, przebudowy itp., w tym wydatki materiałowe, wyjąwszy to co zostało odliczone w formie ulgi ROT), niezależnie od tego, jak długo się w danym lokalu mieszkało, podczas gdy w Norwegii nie płaci się podatku od zysku ze sprzedaży, jeśli sprzedaż ma miejsce więcej niż rok od momentu nabycia bądź odziedziczenia nieruchomości i jeśli właściciel mieszkał tam w ciągu co najmniej 12 spośród ostatnich 24 miesięcy przed momentem sprzedaży.
Pytanie, czy mając do wyboru pozostanie przy obecnym systemie lub przejście na system szwedzki (ulga ROT, ale jednocześnie
opodatkowanie zysku ze sprzedaży mieszkania), wciąż tak wiele osób opowiedziałoby się za ulgami?
Na podstawie: DinSide, Skatteetaten
To może Cię zainteresować
23-05-2013 23:37
1
0
Zgłoś