Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

3
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

69
Zwolniona za mówienie w pracy po polsku

 
 
Joanna Rencławowicz, 34-letnia sprzątaczka z Polski, zatrudniona na zastępstwo w szpitalu Telemark, została zwolniona, gdyż w trakcie przerw na posiłki oraz czasami na korytarzu szpitala rozmawiała z kilkoma kolegami po polsku. Teraz sprawa trafi do sądu.


Wypowiedzenie

Joanna dostała wypowiedzenie w sierpniu.

W liście z wypowiedzeniem napisano czarno na białym: „Została Pani poinformowana o tym, że w czasie pracy dozwolone jest tylko mówienie po norwesku. Pani koledzy oraz pacjenci szpitala wielokrotnie skarżyli się na to, że w stołówce, pomieszczeniu da personelu sprzątającego oraz w korytarzach mówi się po polsku”.

Sprzątaczka chce wnieść pozew do sądu przeciwko szpitalowi o bezzasadne, a zatem niezgodne z prawem, zwolnienie.

Jej adwokat, Sebastian Garstecki, złożył również skargę do rzecznika praw kobiet i walki z dyskryminacją (Likestilling- og diskrimineringsombudet), wskazując między innymi na to, że rzecznik już wcześniej wypowiadał się na ten temat, orzekając, że wymogi językowe tego typu (tj. zakaz mówienia w języku ojczystym w pracy) stanowią formę dyskryminacji (patrz → tabelka pod artykułem).

Mów po norwesku!”
Elin Skei, kierowniczka oddziału szpitala Telemark, oddelegowana do rozmów z prasą, twierdzi, że powodem wypowiedzenia był fakt, że okres zastępstwa, na który została zatrudniona sprzątaczka z Polski dobiega końca, ale dodaje, że posługiwanie się językiem norweskim w pracy jest bardzo ważne. Jednak to nie Skei podpisała się pod wypowiedzeniem dla Polki, tylko Anita Simonsen.

Joanna opisuje ją następująco:
- Za każdym razem, kiedy słyszała, że któreś z nas mówi po polsku [w szpitalu Telemark pracowało pięcioro pracowników sprzątających z Polski], żądała: „Mówcie po norwesku!” A już zwłaszcza narzekała, kiedy robiliśmy to podczas przerw na lunch. Jedna z pozostałych pracownic to moja dobra przyjaciółka z Warszawy, skąd obie pochodzimy. Znamy się od lat. Byłoby dla nas czymś dziwacznym, gdybyśmy miały w czasie przerw rozmawiać po norwesku, zwłaszcza że nie znamy tego języka zbyt dobrze – mówi Joanna i dodaje:

- Zawsze starałyśmy się rozmawiać po norwesku z pracownikami norweskimi.

W zawiadomieniu o wszczęciu procesu Garstecki informuje, że Joannę ostrzegano przed mówieniem po polsku już wtedy, kiedy zaczynała pracę, ponieważ szefowa tego nie lubi. W styczniu tego roku Anita Simonsen zaczęła wywieszać w różnych miejscach szpitala karteczki o treści typu „W pracy mówimy po norwesku”. Przykładowe zdjęcie takiej karteczki znajduje się w nagłówku niniejszego artykułu.

Latem Simonsen odbyła spotkanie z polskimi pracownikami, na którym znów poruszyła kwestię mówienia po polsku.

- Myślę, że szefowej po prostu nie dawało spokoju to, że nie rozumie, o czym rozmawiamy – mówi Joanna. - Na tym spotkaniu powiedziałam jej: "Nie możesz mnie zwolnić dlatego, że mówię po polsku podczas przerwy na lunch." Ale ona właśnie to zrobiła.

Dyskryminacja to nie przelewki

Adwokat Sebastian Garstecki uważa, że sprawa jest bardzo poważna:

- Joanna została zwolniona, ponieważ nie siedziała cicho i upominała się o swoje prawa. To, że ktoś mówi w języku ojczystym podczas niepłatnych przerw w pracy nie stanowi uzasadnionego powodu wypowiedzenia.

Prawnik dziwi się, że taka sytuacja zdarzyła się w państwowym szpitalu i dodaje, że to nie jedyna nieprawidłowość w związku z zatrudnieniem Joanny Rencławowicz:

- Stawka godzinowa mojej klientki była o 20 koron niższa, niż to określa umowa zbiorowa dla branży sprzątającej. Szpital nie jest wprawdzie związany tą umową jako taki, ale umowa została upowszechniona na wszystkie osoby wykonujące prace sprzątające.

Garstecki ma nadzieję, że uda się dojść do porozumienia ze szpitalem:

- W tej sprawie nie chodzi o to, żeby uzyskać jakieś wielkie odszkodowanie. Moja klientka chce zapobiec temu, by w przyszłości inne osoby były traktowane w taki sam sposób. Liczymy na konstruktywne rozwiązanie sporu, ale jeśli szpital nie będzie skłonny załatwić sprawy polubownie, skierujemy ją do sądu.

Niełatwe początki w nowym kraju

Joanna i jej mąż przeprowadzili się do Norwegii cztery lata temu. Już na miejscu ich rodzina powiększyła się o córeczkę, która ma obecnie trzy latka.

- Mamy dziecko i kredyt na mieszkanie. W takiej sytuacji, kiedy dostałam wypowiedzenie, ogarnęła mnie rozpacz. Podoba się nam w Norwegii i chcielibyśmy tu zostać.

Joanna posiada wyższe wykształcenie w dziedzinie turystyki, ale, jak sama mówi, z powodu niewystarczającej znajomości języka na razie musi zadowolić się pracą w zawodzie niewymagającym specjalnych kwalifikacji:

- Przyjechałam tu z myślą o tym, by moja rodzina, moje dzieci, miały lepsze życie. Musiałam podjąć prostą pracę właśnie dlatego, że jeszcze nie mówię zbyt dobrze po norwesku.

Anita Simonsen, czyli osoba, która zdecydowała o zwolnieniu Joanny, była, jak już wspomniano, niedostępna dla dziennikarzy. Zastępująca ją Elin Skei oświadczyła, że w środę, 5. września, kierownictwo szpitala odbędzie spotkanie w tej sprawie z, między innymi, związkowcami z Fagforbundet.

- Sądzę, że sprawa zasadniczo została załatwiona prawidłowo, tak więc znalezienie rozwiązania odpowiedniego dla wszystkich stron powinno być możliwe. Ponieważ Joanna Rencławowicz była zatrudniona dłużej niż rok, obowiązuje ją miesięczny okres wypowiedzenia – wyjaśnia Skei i dodaje, że ona osobiście nie zna zbyt wielu szczegółów tej akurat sprawy. Mimo to odpowiada na kilka pytań, między innymi o to, czy rozmowy po polsku miały miejsce głównie podczas przerw na posiłki, które [przerwy] nie są płatne:

- Zgadza się. Podczas niepłatnych przerw na posiłki pracownicy mogą mówić w takim języku, w jakim chcą, pod warunkiem że nie ma to miejsca na stanowisku pracy ani w małych, lokalnych jadalniach.

Elin Skei nie wie jednak, czy Joanna Rencławowicz otrzymała pisemne ostrzeżenie w związku z używaniem języka polskiego, ani czy przed przesłaniem jej wypowiedzenia odbyło się spotkanie między pracownikiem, a reprezentującym pracodawcę przedstawicielem szpitala i podkreśla, że te rzeczy zostaną z pewnością wyjaśnione podczas środowego spotkania.

Centrum zwalczania rasizmu murem za Polką

Kari Helene Partapuoli, przewodnicząca Cenrum zwalczania rasizmu (Antirasitisk senter) podkreśla, że nie ma zgody na dyskryminację ze względu na przynależność etniczną:

- Ta sytuacja ewidentnie wygląda na przypadek bezprawnego zwolnienia. Pracodawca powinien określić, jaki język obowiązuje w pracy, ale jeśli pracownica mówiła po polsku w czasie przerwy, pracodawcy nie powinno to obchodzić.

Według Partapuoli wymóg posługiwania się językiem norweskim w pracy ma sens, ale zakazywanie mówienia w języku ojczystym podczas np. przerwy na lunch, już nie:

- Nie widzę, czemu miałoby to komuś przeszkadzać. Wielu imigrantów przybywających do Norwegii pracuje na początku właśnie w branży sprzątającej, ponieważ wymogi co do znajomości języka nie są tam tak wyśrubowane. Dlatego też ta sprawa wygląda szczególnie dziwnie.

Na pytanie, czy Norwegowie powinni przyzwyczaić się do tego, że w miejscu pracy słychać będzie również inne języki, Partapuoli odpowiada:

- Większość z nas już się do tego przyzwyczaiła. To ważne, by pracodawca stawiał wymogi jak chodzi o język, ale trzeba również wykazać się zdrowym rozsądkiem i realizmem, a osoby nowo przybyłe, które jeszcze nie nauczyły się dobrze norweskiego, również muszą mieć możliwość podjęcia pracy. W różnych zawodach znajomość języka potrzebna jest w różnych stopniu. To, że osoba zatrudniona jako sprzątaczka nie mówi przez 100% czasu po norwesku nie jest problemem i nie powinno być stawiane jako wymóg.

Pytanie do Rzecznika praw kobiet i zwalczania dyskryminacji:
Mój pracodawca zabrania mi i koleżance, pochodzącej z tego samego kraju, mówić w pracy w naszym języku ojczystym. Czy nie jest to dyskryminacja? Czy pracodawca ma do tego prawo? Czy nie powinnam zostać poinformowana o tym zakazie w momencie, kiedy decydowałam się podjąć tę pracę?

Odpowiedź rzecznika:

Pracodawca kieruje pracą i ma prawo ustalać zasady obowiązujące w miejscu pracy.

W części miejsc pracy będzie rzeczą kluczową to, by pracownicy w czasie pracy mówili w języku norweskim.

W §4 ustawy o przeciwdziałaniu dyskryminacji (diskrimineringsloven) zawarty jest zakaz różnego traktowania ze względu na język. Jednak ustawa stwierdza też, że uzasadnione różne traktowanie ze względu na język nie jest zakazane. Przykładowo, uzasadnione i konieczne może być zakazanie posługiwania się w miejscu pracy innymi językami niż norweski, jeśli używanie innego języka może spowodować nieporozumienia i problemy. Wspólny język pracy będzie w takim przypadku wymogiem bezpieczeństwa pracy, gwarantującym że wszyscy pracownicy będą wiedzieć, co się mówi i zapobiegającym tworzeniu się klik.

Pytanie o dyskryminację będzie wyglądać inaczej, jeśli używanie języka ojczystego nie stwarza tego typu problemów. To samo tyczy się sytuacji, kiedy pracownikowi zabrania się używania języka ojczystego podczas niepłatnych przerw w pracy. Przerwy te są czasem wolnym pracownika, a zatem pracodawca nie ma uzasadnienia dla zakazywania używania wtedy języka ojczystego.

Jeśli Pani koleżanka nie umie mówić po norwesku, a mimo to została zatrudniona, zakaz używania języka ojczystego wydaje się być nie na miejscu i krzywdzący wobec niej.

W niektórych miejscach pracy znajomość wielu języków może ponadto okazać się zaletą, jeśli na przykład pracownik musi komunikować się z wielojęzycznymi użytkownikami/klientami.

Pracodawcy nie mają obowiązku informowania o zakazie używania języków ojczystych w momencie przeprowadzania rozmowy kwalifikacyjnej z kandydatem/kandydatką do pracy. Nie oznacza to, że nie powinni tego robić, ale nie ma takiego nakazu.

 


Źródło: dn.no, Dagbladet, LDO

 




Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Gct Kowalska

09-09-2012 20:36

Gamel Fazi napisał:
Jedna upierdliwa baba(czyt. szefowa) drugiej upartej babie(czyt.Polka) pokazala kto tu rzadzi a my forum robimy afere w skali miedzynarodowej.Teraz druga baba bedzie udowadniac ze jest cacy a pierwsza pewnie dostanie lepsze stanowisko,lepsze pieniadze w innym szpitalu. Dalyby sobie po pyskach i byloby po sprawie .

Jeszcze jedno(i to tez bylo poruszone w artykule,zaznaczam norweskiej prasy)nie kazdy przyjezdza tutaj integrowac sie,zlac ze srodowiskiem.Norwegia dla niektorych to tylko miejsce pracy takie samo jak Koluszki Wielkie w Pscinach Dolnych region Zarzygowice i niczym sie od innych miejsc nie rozni (no moze poza stawka godzinowa). I prosze nie robmy wywodow w stylu uczmy sie jezyka bo nawet gdybym dostal Nobla za literature Norweska to i tak bede tylko sprzatal dalej kible w szpitalu,naprawial samochody czy kopal rowy na budowie a to czy powiem kurwa czy helvete jak sobie przyloze w palca niema znaczenia ani dla jakosci pracy ani srodowiska pracy.

Troche dobrej woli z obu stron i niebyloby sprawy.Polka wiedzac o rasizmie szefowej mogla (tak jak robimy to w mojej pracy) wyjsc na pogaduchy czy fajke z pomieszczenia gdzie byla upierdliwa szefowa a upierdliwa szefowa znajac swoje uprzedzenia mogla zawsze poprosic o przeniesienie w bardziej nonokulturowe srodowisko(Norweskie) .


Fazi, co ty pierniczysz? Sam siebie uważasz za gorszego, ale nie namawiaj innych do tego. Jeśli znasz dobrze norweski, to nie będziesz sprzątać kibli. Bo w Norwegii jest mnóstwo pracy dla ludzi z konkretnym zawodem/wykształceniem. Ja w Norwegii sprzatalam, pracowałam na budowie, ale wtedy dopiero uczyłam sie norweskiego, mimo iż wladam biegle angielskim. Teraz, kiedy potrafię sie norweskim posługiwać już nie "sprzątam dalej kibli".
Pisałes tez coś o tym, ze jak sie nie ma zamiaru tu zostać to po co norweski. Właśnie. Ludzie są tu po 10 lat i nadal zero języka, pozostają kolejne 10 i nic... Tylko jak to nazwać, ze są tu czasowo a nie na stałe? Sorry Fazi, ale śmiesznie to brzmi.
Ja wywodów nie robię, ale żenujące jest dogadywanie sie z ludźmi łamanym norweskim i łamanym angielskim po latach pobytu. Mnie zostało do emerytury jeszcze 31 lat, dlatego nauczyłam sie norweskiego i nadal szlifuje, aby w tym społeczeństwie funkcjonować i mieć możliwość wyboru takiej pracy jak mi pasuje, a nie takiej jakiej norwezki nie chciały.
Pracuje w dużej firmie, ponad 200 pracownikow, w filii w Oslo jest nas w biurze 4 osoby - z Islandii, Libanu, ja i Norwezka i nikt nie ma problemu z norweskim. Jak przychodzą Polacy pytać o prace, to oczywiście ze rozmawiam z nimi po polsku, ale jak jest wsród nas jeszcze ktoś to kultura wymaga, aby mówić w języku który wszyscy rozumieją, w tym wypadku norweskim.
Jezeli ktoś nie ma ochoty sie integrować, to jego sprawa. Każdy robi co chce, jedni wola Polsat, paprykarz szczeciński i konserwy w towarzystwie 15 innych rodaków,Z którymi mieszkają na kupie, a inni wybierają normalne zycie, chodzą do kina, do restauracji , maja znajomych nie tylko z Polski.
Wiadomości z norweskiej prasy nie skomentuje, bo nie podales linka do artykułu. Ale w mojej ocenie miejsce pracy równa sie z miejscem pobytu, chyba ze ktoś codziennie lata z Norwegii do Polski

Gamel Fazi Fazi

09-09-2012 14:43

jasta102 napisał:
szczerze powiem, iż uważam, że w przypadku kierowców
to angielski wystarczy



Jasta nie tylko kierowcy.Swego czasu uczeszczalem w lekcjach norweskiego(darmowych) w kosciele na Tøyen,byl rok 2007 i tam przychodzil pan(tez emigrant jueseja,dwa paszporty) ktory ni w zab ani jeg heter jak sweter, ani jeg bor jak szczur a byl w Norge 12 lat!!!!! Gdzie pracowal? Bodowlanka i to bardziej biuro niz proste prace lopatologiczne.Fachowosc i dobra wola obu stron i mozna. Dlaczego przyszedl na kurs? Wlasnie dla swojej wygody,napewno tez podniesienia kwalifikacji i bycia bardziej atrakcyjnym na rynku pracy.

Gamel Fazi Fazi

09-09-2012 14:23

jasta102 napisał:
Gamel Fazi napisał:

Jeszcze jedno(i to tez bylo poruszone w artykule,zaznaczam norweskiej prasy)nie kazdy przyjezdza tutaj integrowac sie,zlac ze srodowiskiem.Norwegia dla niektorych to tylko miejsce pracy takie samo jak Koluszki Wielkie w Pscinach Dolnych region Zarzygowice i niczym sie od innych miejsc nie rozni (no moze poza stawka godzinowa). I prosze nie robmy wywodow w stylu uczmy sie jezyka

zgadzałoby się, gdyby oni wieczorem odlatywali samolotem do swoich Bździnowic, a wracali rano z Pyrzowic
mimo, że podajesz się za gamel to pewnie jesteś ung emigrant
i nie wiesz, jak również nie widziałeś, że oni tu będą do usranej śmierci siedzieć, będąc święcie przekonani, że im tylko jeszcze rok trzeba aby się dorobić i wracać, jak te na Greenpoint w New York, czy Jackowie w Chicago
i to właśnie przez tą swoją nieznajomość języka to oni tu i wszędzie na świecie większy obciach robią, niż przez to swoje kradziejstwo, pijaństwo i brudasostwo
byle kurdyjski, czy kosowarski kozi pastuch potrafi płynnie mówić po miejscowemu, tylko kołtuneria polska za cholerę nie może ogarnąć obcych języków
i tu i tam i na drugiej półkuli



Oczywiscie masz duzo racji.mlody wiekiem nie jestem,w trolowni ponad piec lat i tez od dwoch lat powtarzam ze za rok wracam ale co to zmienia? mojemu pracodawcy odpowiada stopien w jakim pojalem tutejsza mowe w pismie i mowie,mi odpowiadaja warunki pracy,latam regularnie co trzy tygodnie do Polski i nie planuje zycia tutaj.
W kraju pracowalem w czasach prosperity trasnportu kolowego w duzej firmie transportowej,ludziska, kierowcy w domu nie bywali czasami po 4 i 5 tygodni(jezdzili na bliski wschod Iran itp) a norma byly wlasnie trasy 2 czy 3 tygodniowe,a marynarze? a nawet przedstawiciele handlowi tulajacy sie po calej Polsce? ich tez nie ma dlugimi tygodniami w domu.Ja patrze na to w ten sposob teraz. Znajomosc jezyka dla mnie(dla mojego pracodawcy napewno tez) jest wygoda a nie oznaka kultury czy jej braku a juz napewno nie jest wyznacznikiem fachowosci.

Gamel Fazi Fazi

09-09-2012 13:33

Jedna upierdliwa baba(czyt. szefowa) drugiej upartej babie(czyt.Polka) pokazala kto tu rzadzi a my forum robimy afere w skali miedzynarodowej.Teraz druga baba bedzie udowadniac ze jest cacy a pierwsza pewnie dostanie lepsze stanowisko,lepsze pieniadze w innym szpitalu. Dalyby sobie po pyskach i byloby po sprawie .

Jeszcze jedno(i to tez bylo poruszone w artykule,zaznaczam norweskiej prasy)nie kazdy przyjezdza tutaj integrowac sie,zlac ze srodowiskiem.Norwegia dla niektorych to tylko miejsce pracy takie samo jak Koluszki Wielkie w Pscinach Dolnych region Zarzygowice i niczym sie od innych miejsc nie rozni (no moze poza stawka godzinowa). I prosze nie robmy wywodow w stylu uczmy sie jezyka bo nawet gdybym dostal Nobla za literature Norweska to i tak bede tylko sprzatal dalej kible w szpitalu,naprawial samochody czy kopal rowy na budowie a to czy powiem kurwa czy helvete jak sobie przyloze w palca niema znaczenia ani dla jakosci pracy ani srodowiska pracy.

Troche dobrej woli z obu stron i niebyloby sprawy.Polka wiedzac o rasizmie szefowej mogla (tak jak robimy to w mojej pracy) wyjsc na pogaduchy czy fajke z pomieszczenia gdzie byla upierdliwa szefowa a upierdliwa szefowa znajac swoje uprzedzenia mogla zawsze poprosic o przeniesienie w bardziej nonokulturowe srodowisko(Norweskie) .

brzy dal

09-09-2012 07:52

...lena

ty naprawde

taka naiwna jestes

czy tylko udajesz (pytanie retoryczne) ...

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok