Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

4
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Polacy w Norwegii

O tym, jak norweska firma chciała wykorzystać Polaków

Redakcja

14 kwietnia 2014 10:52

Udostępnij
na Facebooku
86
O tym, jak norweska firma chciała wykorzystać Polaków


Niesamowita historia Polaków pracujących w firmie Straye Bygg og Anlegg.



Według Marcina Murawskiego, który skontaktował się z naszą redakcją, w Straye Bygg og Anlegg pracują sami Polacy - około 30 osób. To, w jaki sposób pracodawca potraktował Marcina i jego kolegę, może dotyczyć wielu polskich obywateli zatrudnionych w Norwegii. Niestety, nie udało nam się dodzwonić do firmy. Przeczytajcie wywiad z Polakami, którzy postanowili walczyć o to, by traktowano ich poważnie.


Kiedy zaczęliście pracę w firmie Straye Bygg Og Anlegg?


Pracę zaczęliśmy 19 listopada 2012 roku.

Jak rozpoczęła się wasza współpraca z nowym szefem? Czy z początku wszystko było w porządku, czy już wtedy zaczęły się jakieś problemy?

Na samym początku szef był przesympatyczny w stosunku do nas, choć już przy pierwszej wypłacie pojawił się problem. Pracodawca próbował nam powiedzieć, że wysłał nam czek na umówioną sumę, na który czekaliśmy dwa tygodnie. W końcu się go nie doczekaliśmy. Gdy zgłosiliśmy ten fakt szefowi, ten oznajmił, że anulował czek, i że wpłaci nam wynagrodzenie na konto. W ten sposób na pierwszą wypłatę czekaliśmy aż trzy tygodnie.

Czym się zajmowaliście w firmie? Czy ma ona w Norwegii wyrobioną markę? Zatrudnia wielu Polaków?

Tak, od początku firma zatrudniała Polaków i dzięki Polakom mogła w ogóle powstać. Istnieje około 6-7 lat i zajmuje się, generalnie rzecz biorąc, budową konstrukcji stalowych lub takich, przy których budowaniu korzysta się z elementów stalowych.


Pracowik budowlany
pixabay.com



Kiedy zaczęły się poważne problemy z właścicielem firmy?


Po okresie próbnym, a dokładniej - tuż przed zakończeniem okresu próbnego. Najpierw byłem zastraszany przez szefa, że jeśli nie wystąpię ze Związków Zawodowych, do których przystąpiłem wcześniej, to nie da mi podwyżki i nie przedłuży mi kontraktu. Później zaczęły się już ciągłe konflikty. Pracowaliśmy z innymi kolegami w miejscowości Langhus. Wstawialiśmy drzwi. Szef podszedł potajemnie do naszej dwójki i zaproponował, że jeśli będziemy pracować dłużej tego dnia i przez cały tydzień, to dostaniemy połowę stawki więcej. Reszcie kolegów tego nie zaproponował, choć pracowali tak samo jak my.


"Pracownicy, spośród których około trzydziestu to Polacy, są notorycznie zastraszani. Każdy się boi jakoś działać, bo są to ludzie, którzy najczęściej nie są w stu procentach komunikatywni."


W momencie, gdy mu powiedziałem, że wszystkim należy zapłacić tyle samo i wszystkich kolegów poinformowałem, że będą płacone „pięćdziesiątki", szef zaczął odnosić się do mnie z dystansem. Od samego początku były problemy z płatnościami - choć nie co miesiąc, ale przez to nie mogliśmy czuć się spokojnie i pewnie. Zawsze w okolicach 9., 10. dnia miesiąca, gdy dostawaliśmy wypłaty, czuliśmy niepokój, zastanawialiśmy się, ile zostanie nam potrącone. Było różnie, czasami 300 koron, a czasami po 6000-7000 koron, o czym szef nas wcześniej nie poinformował. Nawet, jeśli za coś faktycznie powinny zostać te pieniądze odciągnięte, szef powinien był nas o tym uprzedzić, a tego nie robił. Zawsze zostawaliśmy postawieni przed faktem dokonanym.

A jeśli pracowaliście nadgodziny, to jak wówczas byliście rozliczani?

Przeważnie pracowaliśmy za normalną stawkę. Jeżeli szefowi bardzo nie zależało, nie miał terminów, to pracowaliśmy zwykle do 18, czasami do 20 za normalną stawkę.

Nie próbowaliście w takim razie zainterweniować w tej sprawie, skoro już od początku pojawiały się nieprawidłowości?

Chcieliśmy, ale niestety byliśmy zastraszani przez szefa. Pracownicy, spośród których około trzydziestu to Polacy, są notorycznie zastraszani. Każdy się boi jakoś działać, bo są to ludzie, którzy najczęściej nie są w stu procentach komunikatywni.

Większość pracowników zapisało się do związków zawodowych, aby uzyskać jakąkolwiek ochronę np.: kontrolę szefa, aby płacił za ustawowe wolne dni, ustaloną stawkę za nadgodziny itp. Szef, gdy się dowiedział o tym, że próbujemy walczyć o swoje prawa wraz ze związkami, zaczął ludzi zastraszać. Jest u nas w firmie kilka osób, które mają w Norwegii rodziny: dzieci, żony, które najczęściej nie pracują, a oni sami nie znają języka. Pracodawca obiecał im, że założy firmę sprzątającą, w której zatrudni ich żony, a im samym podniesie stawki o dziesięć koron. Warunkiem było wypisanie się ze związku zawodowego, co właściwie niemal wszyscy zrobili.


"Próbował każdego przekupić w jakiś sposób i buntować pracowników przeciw sobie. Za donoszenie na kolegów obiecał bonusy."


Korony


Czyli wy również wypisaliście się ze związku?

Tak, ale zapisaliśmy się z powrotem. Reszta tego nie zrobiła. Pracodawca dzwonił do każdego z osobna, obiecał podwyżki, każdemu przedstawiał inną wersję. Próbował każdego przekupić w jakiś sposób i buntować pracowników przeciw sobie. Za donoszenie na kolegów obiecał bonusy. W ten sposób zbudował swoją siłę, stworzył między pracownikami atmosferę kłótni i wrogości wobec siebie. Łatwiej było przekonać ich do wrogości przeciw sobie nawzajem niż zjednoczyć się przeciwko niemu, gdyż to on tak naprawdę był wobec nas nieuczciwy. Zdawał sobie sprawę z tego, że każdy z pracowników jako jednostka jest słaby. W grupie byłoby nam łatwiej, bylibyśmy silni, a w tym momencie w firmie panuje totalne rozbicie.

Próbowaliście zwrócić się o pomoc do innych jednostek administracyjnych, które mogłyby wam pomóc?

Byliśmy w Arbeidstilsynet, gdzie powiedzieli nam, że nic nie mogą z tym zrobić, że zajmują się jedynie bezpieczeństwem pracy. Oni mogą przeprowadzić kontrolę bezpieczeństwa, a sprawą warunków pracy zajmują się związki. Jesteśmy w związkach zawodowych cały czas, mamy z nimi kontakt. Oni nas poinformowali, że zwolnienie dyscyplinarne to najgorszy dokument, jaki mogliśmy dostać.

Jak dokładnie wygląda sprawa waszego zwolnienia?

Szef nas zwolnił trzy tygodnie temu. Pracowaliśmy w miejscowości Rjukan. Pojechaliśmy tam na tydzień i po dwóch tygodniach dostałem telefon, że nie dostaniemy zapłaty za dojazd, i że mamy tam zostać. Pobyt tam przedłużył się o trzeci tydzień. Wysłałem więc szefowi smsa z informacją, że chcę aby nam zapłacił i że nie będziemy tam pracować za darmo. Ja mam małe, trzymiesięczne dziecko, więc trudno jest mi się rozdzielić z rodziną na tak długo a kolega uczęszcza na kurs języka norweskiego, za który zapłacił i gdyby nie wracał na weekendy to straciłby pieniądze, które zapłacił.

Reakcja szefa była taka, iż zaprosił nas na spotkanie, na którym było dość nieprzyjemnie. To był poniedziałek. Zaczął nas wyzywać, przeklinać i krzyczeć, przy czym to ostatnie było zwykłym sposobem zwracania się do nas, do Polaków. Postanowiliśmy to nagrać i wykorzystać to nagranie jako potwierdzenie naszej prawdomówności w tej sprawie. Pracodawca rzucał telefonem w stół z nerwów, obrażał nas, używał wulgarnych sformułowań. Zakończyło się na tym, iż dostaliśmy ultimatum: albo pojedziemy do Rjukan i zostaniemy tam do końca projektu za darmo - czyli szef nie zapłaci nam za przejazd, tak jak nie zrobił tego za wcześniejszą podróż - albo nas zwolni. My zgodnie stwierdziliśmy, że chcemy pracować, pojedziemy do Rjukan, ale nie bez opłacenia podróży. Szef odpowiedział nam krótko: jesteście zwolnieni.

Fredrikstad-Rjukan
maps.google.com


Jak ta sytuacja rozwinęła się dalej?

Po poniedziałkowej konfrontacji, we wtorek rano, napisaliśmy szefowi, że jesteśmy chorzy. Szef zapowiedział, że absolutnie nie zapłaci nam żadnego chorobowego. Mimo wszystko, ciężko po takiej rozmowie nie być chorym.

Szef po raz kolejny nas zastraszył, że zgłosi w NAVie fakt, że to my odmówiliśmy mu pracy i również z NAVu nie otrzymamy żadnej rekompensaty za tę sytuację.

Mieliśmy drugie spotkanie, kolejnego dnia. Miało ono polegać na zdaniu kluczy do samochodu firmowego i telefonów służbowych. Zrobiliśmy to - oddaliśmy wszystko, co należało do firmy Straye, według zaleceń szefa. Niespodziewanie, szef zorganizował większe spotkanie, na które zaprosił świadków: swojego brata i ojca, którzy pracują w firmie Straye i jednego z polskich pracowników, który jest w stanie zrobić dla szefa wszystko, nie licząc się z kolegami z pracy. Szef nas poinformował, że ten właśnie nasz były współpracownik został wybrany jako reprezentant Polaków, choć zgodnie z moją wiedzą nikt z nas go nie wybierał.

Mamy również nagranie z czasu, gdy byliśmy przetrzymywani w biurze, na którym zarejestrowane zostało stwierdzenie szefa, że jeśli nie podpiszemy dokumentów zwalniających nas z pracy, to nie wypuści nas z biura. W tym samym czasie ojciec szefa zagrodził nam drogę w drzwiach i powiedział, że jeśli nawet nie podpiszemy tych dokumentów, i tak będziemy zwolnieni, gdyż takie jest prawo w Norwegii. Dokumenty i tak zostaną do nas wysłane pocztą. Pod tym pismem podpisał się szef, jego brat, oraz wcześniej wspomniany, rzekomy reprezentant Polaków wybrany spośród pracowników firmy, a który nie rozumie w ogóle norweskiego. Podpisał dokumenty, które są dla niego zupełnie niezrozumiałe.



protest 
 pixabay.com
To nie było tak, że my nie chcieliśmy współpracować i nie podpisywać żadnych dokumentów. Na nagraniu również widać i słychać, gdy mówię do pracodawcy, aby dał mi pismo, które miałem podpisać, ponieważ chciałbym je sprawdzić, przetłumaczyć i zrozumieć. Wtedy wrócimy i będziemy mogli rozmawiać. Szef kategorycznie odmówił i po raz kolejny stwierdził, że mamy podpisać dokumenty, albo nie wyjdziemy z biura.


"Szef, gdy się dowiedział o tym, że próbujemy walczyć o swoje prawa wraz ze związkami, zaczął ludzi zastraszać. Jest u nas w firmie kilka osób, które mają w Norwegii rodziny: dzieci, żony, które najczęściej nie pracują, a oni sami nie znają języka. Pracodawca obiecał im, że założy firmę sprzątającą, w której zatrudni ich żony, a im samym podniesie stawki o dziesięć koron. Warunkiem było wypisanie się ze związku zawodowego, co właściwie niemal wszyscy zrobili."



Czy działo się coś jeszcze, co wyraźnie było wbrew przepisom?


Byliśmy poddawani ciągłej presji. Nie było mowy o wypłacaniu zwiększonej stawki w związku z podejmowanymi nadgodzinami, choć pracowaliśmy od godziny 6 rano, nierzadko do 17 a nawet 22. Niezależnie od warunków pogodowych, nawet przy silnym mrozie, nie było możliwości, aby wyjść na przerwę. Gdy szefa zastępował jego brat, nierzadko jakby na złość, podawane nam były kolejne elementy


konstrukcyjne, abyśmy tylko nie mogli wykorzystać należnej przerwy, a nawet zakończyć w sposób bezpieczny pracy. Nie było mowy o zejściu ze stanowiska, aby się rozgrzać, wypić coś ciepłego, odpocząć, gdyż elementy były bez przerwy, w szybkim tempie podawane.



"Byliśmy poddawani ciągłej presji. Nie było mowy o wypłacaniu zwiększonej stawki w związku z podejmowanymi nadgodzinami, choć pracowaliśmy od godziny 6 rano, nierzadko do 17 a nawet 22."



Jak wygląda dokument, na podstawie którego zostaliście zwolnieni?

Szef nas zwolnił dyscyplinarnie za to, że my odmówiliśmy pracy. Tylko że umowa zawiera informacje sprzeczne z tym, co my deklarowaliśmy w czasie rozmów z nim. Na nagraniu słychać, że chcieliśmy pracować, a nigdy nie zaistniała sytuacja, w której odmówilibyśmy pracy.

Posiadacie dowody przemawiające na waszą korzyść?

Tak, posiadamy przede wszystkim nagrania, na których słychać deklaracje nasze chęci podejmowania pracy - ale nie za darmo, jak życzył sobie tego szef.

Jak dokładnie przebiegł wasz pobyt w Rjukan? Próbowaliście z szefem to wyjaśnić?

Szef stwierdził, że „g***** nas powinno obchodzić, co on ma w kontrakcie z inna firmą, dla której pracujemy". Szef nam powiedział, że mamy tam zostać, dopóki nie skończymy zaplanowanej budowy, ponieważ on nam opłaca hotel. Ja się jednak dowiedziałem od kierownika firmy, przez którą Straye Bygg Og Anlegg została wynajęta, że to właśnie ta firma opłaca wszystko: zakwaterowanie i dojazdy. Szef nas okłamał mówiąc, że to on pokrywa wszystkie koszty. Miał do nas pretensje mówiąc, że to właśnie po to on płaci za hotel na weekend, abyśmy mieli tam zostać i pracować. Działał tak głównie po to, aby nas zastraszyć i zagarnąć pieniądze za nasze dojazdy i zakwaterowanie.

koszty dojazdu
pixabay.com


Gdy podczas wspomnianego spotkania, na którym szef próbował nas zmusić do podpisania dokumentów, powiedzieliśmy mu, iż wiemy o tym, że to nie on pokrywa koszty związane z naszym dojazdem i pobytem w Rjukan, szef się wściekł. Zaczął rzucać telefonem, krzyczeć. Na nagraniu słychać, jak próbuję go uspokoić, ale bezskutecznie. Dostał tak zwanej „białej gorączki", powiedział, że „ma w d****" to, że kolega płaci za kurs norweskiego i że ja mam rodzinę. Stawiał nam ultimatum: albo jedziemy tam, albo jesteśmy zwolnieni.

Co macie zamiar teraz z tym zrobić?

Rozmawialiśmy już ze związkami zawodowymi. Uprzedzono nas, abyśmy nie podejmowali na razie żadnych kroków i żebyśmy czekali. Takie czekanie jednak nas męczy, gdyż wiemy, że szef już zaczyna prostować sobie drogę i budować swoją linię obrony, stawiającą nas w negatywnym świetle. Na pewno będzie próbował zdobyć poprzez swoje znajomości dokumenty obciążające nas.

Dostaliśmy dokument zwalniający nas z pracy dyscyplinarnie, który prezes związków zawodowych z Fredrikstad określił jako najgorszy z możliwych. Powiedział, że taki dokument jest bardzo rzadko wystawiany w Norwegii i że jest to ostateczność, żeby coś takiego dostać. Te dokumenty mówią o tym, że zostaliśmy zwolnieni, bo odmówiliśmy pracy. Nie dostaliśmy nawet żadnej nagany. Nie przysługuje nam zasiłek z NAVu. Ostatnia wypłata nie objęła chorobowego, choć szef dostał od nas zwolnienia lekarskie, a także kosztów, które ponieśliśmy w związku z podróżą do Rjukan.


"Dostaliśmy dokument zwalniający nas z pracy dyscyplinarnie, który prezes związków zawodowych z Fredrikstad określił jako najgorszy z możliwych."



Poza związkami nie próbowaliście kontaktować się z Ambasadą Polską, czy też z Policją?

Nie. Związki nam doradziły, aby tego nie robić. Oczekiwanie jednak może nam zaszkodzić. W tym czasie pracodawca może przygotować dokumenty, które przedstawią nas jako winnych zaistniałej sytuacji. Nie możemy na to czekać, dlatego skontaktowaliśmy się z redakcją Mojej Norwegii. Co więcej, związki mogą jedynie walczyć o cofnięcie wydanego nam zwolnienia, nie mogą jednak walczyć z powodu mobbingu czy rasizmu. Zatem to my chcemy działać, aby przywrócono nam dobre imię, i nagłośnić sprawę i zwrócić uwagę na to, jak traktuje się Polaków w firmie Straye Bygg Og Anlegg.

Dzięki spotkaniu z redakcją Mojej Norwegii skontaktowaliśmy się z ambasadą Polski w Oslo, inną redakcją norweską oraz kancelarią adwokacką zajmującą się takimi przypadkami wykorzystywania i dręczenia Polaków przez firmy norweskie.




Zdjęcie frontowe: Marcin Murawski z kolegą w pracy w firmie
Straye Bygg og Anlegg




Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Tony Clifton

17-04-2014 00:12

Fjordzik napisał:
Pierdolicie i pierdolicie a gówno wiecie..
Niech chłopaki walczą na zdrowie im ,A wy pedały wiecie do kogo pisze sami nie wiecie co macie pisac haaa zal dupe sciska konfidenci .A zapomniałem w tej firmie był jeszcze jeden szef Morten Strand który załozył unna firme i wszyscy konfidenci poszli do niego a firma ta nazywa sie STRAMO haaaa czyli na polski PEDALY I CFELE


Wez facet wyluzuj!!! wkroczyles w bagno na wlasne zyczenie i nigdy sie z niego nie wydostaniesz!!

W twoim przypadku mozesz sie jedynie slizgnac z jednej miny na druga,
Taka prawda, Zal.pl

Tony Clifton

16-04-2014 19:33

Joseph napisał:
tony napisał:
jarek251 napisał:
No to wypbraz sobie jakie jest korestwo w tej firmie jak sie buraki podaja za kogos innego zeby oczernic chlopakow z artykulu i to jeden z tych co podpierdala tak i to o nim mowa jest w artykule to on daje sie przekupic obietnicami szefa a i tak gowno ma z tego


NO WLASNIE!!!!

A GDZIE JEST PANI REDAKTOR MAGDA SZCZEPANSKA??? HHEEE??

PO CO TAKI ARTYKUL ? CZY PANI REDAKTOR NIE POTRAFI DOSTRZEC BURACTWA I DEBILIZMU NA KROK? NIE WIERZE!!!!
CZY PANIA CIESZY PISANIE ARTYKULOW N POZIOMIE MNIEJ NIZ ZERO!!!

PO CO NAM ZAWRACACIE GLOWE DEBILAMI ??


NIE ROZUMIEM TEGO.....


Czego się drzesz?! Ktoś ci każe na siłę to czytać i się udzielać?

Polska rzeczywistość wśród Polaków w Norwegii.

Może jeden na 10 który ma podobna sytuacje po przeczytaniu artykułu coś zrobi w miejscu gdzie pracuje to będzie sukces albo jak chłopakom uda się wyegzekwować to co się im należy (o ile to prawda bo teraz to znamy tylko jedna wersje wydarzeń) to pracodawcy wiedząc o takich sprawach nie będą tak w uja walić...


Wyegzekwowac to co im sie nalezy ??? A co im sie nalezy ?
Sami sie podlozyli do bicia na wlasna prosbe a teraz beda sie czegos domagac?
I przede wszystkim najwiekszy problem to komunikacja pomiedzy ludzmi poslugujacymi sie jezykiem polskim nie istnieje!!!

robert taki

16-04-2014 14:51

jasta102 napisał:
jarek251 napisał:
No to wypbraz sobie jakie jest korestwo w tej firmie
taka sama sytuacja panuje w kazdej firmie
gdzie zatrudniony jest wiecej niz jeden Polak

w twojej tez,jesli w ogole pracujesz...

pati muzia

16-04-2014 12:04

lepiej zeby norweg dostal po dupie albo po portwelu dodatkowo
to sie nauczy szanowac Polakow

ja tak zrobilem nie dosc ze byl bohaterem pierwszych stron gazet to jeszcze dostal grzywne za 19 przypadkow zlamanie prawa

ale to trzeba miec cos wiecej niz darmowy prawniczyna ze zwiazkow zawodowych

Jon Doe

16-04-2014 11:50

tony napisał:
jarek251 napisał:
No to wypbraz sobie jakie jest korestwo w tej firmie jak sie buraki podaja za kogos innego zeby oczernic chlopakow z artykulu i to jeden z tych co podpierdala tak i to o nim mowa jest w artykule to on daje sie przekupic obietnicami szefa a i tak gowno ma z tego


NO WLASNIE!!!!

A GDZIE JEST PANI REDAKTOR MAGDA SZCZEPANSKA??? HHEEE??

PO CO TAKI ARTYKUL ? CZY PANI REDAKTOR NIE POTRAFI DOSTRZEC BURACTWA I DEBILIZMU NA KROK? NIE WIERZE!!!!
CZY PANIA CIESZY PISANIE ARTYKULOW N POZIOMIE MNIEJ NIZ ZERO!!!

PO CO NAM ZAWRACACIE GLOWE DEBILAMI ??


NIE ROZUMIEM TEGO.....


Czego się drzesz?! Ktoś ci każe na siłę to czytać i się udzielać?

Polska rzeczywistość wśród Polaków w Norwegii.

Może jeden na 10 który ma podobna sytuacje po przeczytaniu artykułu coś zrobi w miejscu gdzie pracuje to będzie sukces albo jak chłopakom uda się wyegzekwować to co się im należy (o ile to prawda bo teraz to znamy tylko jedna wersje wydarzeń) to pracodawcy wiedząc o takich sprawach nie będą tak w uja walić...

Tony Clifton

16-04-2014 11:09

jarek251 napisał:
No to wypbraz sobie jakie jest korestwo w tej firmie jak sie buraki podaja za kogos innego zeby oczernic chlopakow z artykulu i to jeden z tych co podpierdala tak i to o nim mowa jest w artykule to on daje sie przekupic obietnicami szefa a i tak gowno ma z tego


NO WLASNIE!!!!

A GDZIE JEST PANI REDAKTOR MAGDA SZCZEPANSKA??? HHEEE??

PO CO TAKI ARTYKUL ? CZY PANI REDAKTOR NIE POTRAFI DOSTRZEC BURACTWA I DEBILIZMU NA KROK? NIE WIERZE!!!!
CZY PANIA CIESZY PISANIE ARTYKULOW N POZIOMIE MNIEJ NIZ ZERO!!!

PO CO NAM ZAWRACACIE GLOWE DEBILAMI ??


NIE ROZUMIEM TEGO.....

Jon Doe

16-04-2014 09:36

Jak ja się cieszę że z Polakami nie muszę pracować....


Co do bohaterów to nie wiem po co tych związków tak się kurczowo trzymają jak juz jest po ptokach. Teraz to tylko prawnik żeby odzyskać wszystkie należne pieniądze jakie można udokumentować które nie były wypłacone. Związki to mogą interweniować jak są nieprawidłowości w firmie z zanizaniem stawek nie placeniem za dojazdy,nadgodziny jak się jeszcze tam pracuje i Chodzi o niewielkie kwoty.

Dwa jak jest chujowa firma to szukam innej, dwa lata to trochę długo tak się męczyć z debilami.

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok