Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Wywiad z Kierownikiem Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Oslo, Januszem Steciem.

 
 fot. Magda Szczepańska/mojanorwegia.pl

Pan Janusz Steć opowiedział Mojej Norwegii o tym jak wygląda obecnie współpraca na gruncie handlu i inwestycji pomiędzy Polską i Norwegią. Udziela także rad i wskazówek związanych z tematyką zakładania i prowadzenia własnego przedsiębiorstwa, jak również wskazuje drogi wsparcia w tym zakresie. 



Moja Norwegia: Jak kształtuje się obecnie współpraca handlowo-inwestycyjna pomiędzy przedsiębiorstwami polskimi i norweskimi? W jakich gałęziach gospodarki taka wymiana jest dominująca?

Janusz Steć: Rok 2012 okazał się rokiem spadku w relacjach gospodarczych Polski z Norwegią, nad czym ubolewamy.  Ten spadek nie jest wielki, rzędu 10%. Natomiast pozytywnym rezultatem tej wymiany jest to, że strona polska więcej wyeksportowała niż importowała, w związku, z czym utrzymuje się dodatnie saldo wymiany. Główną przyczyna takiego spadku jest mniejszy eksport polskich stoczni zrealizowany do Norwegii. Gdybyśmy przyjęli hipotetycznie, że w roku 2012 poziom tego eksportu utrzymałby się poziomie roku poprzedzającego, czyli 2011, mielibyśmy bardzo znaczący wzrost obrotów i eksportu z Polski do Norwegii. Jednakże specyfika realizacji budowy jednostek czy platform bądź ich remontu opiera się na tym, iż są to operacje wielomiesięczne często przekraczające ramy roku kalendarzowego. Tu po części odpowiedziałem na drugie pytanie gdyż dominującym sektorem gospodarczym w wymianie polsko-norweskiej jest przede wszystkim przemysł stoczniowy i jest to ruch w obie strony. To, co zaimportujemy z Norwegii bardzo często jest zabudowywane do wyrobu eksportowego z Polski i wraca z powrotem do Norwegii. Drugim takim produktem, który napływa z Norwegii w bardzo dużej ilości są ryby. Po przetworzeniu w Polsce bardzo często są one reeksportowane na rynki Unii Europejskiej. Jeżeli po stronie importu wpływa to ujemnie na rachunek wyników Polski w handlu z Norwegią to jednocześnie przynosi korzyści z eksportu na rynki UE a to jest zjawisko, któremu należy przyklasnąć. Trzecią dominującą grupą towarową jest aluminium i tzw. żelazostopy wykorzystywane w przemyśle metalowym. Te trzy grupy oraz tzw. towary różne (wg  klasyfikacji CN) to około 80% norweskiego eksportu do Polski.

Jeżeli chodzi o polski eksport do Norwegii to również należy wskazać przemysł stoczniowy. Są to jednostki pływające i sprzęt powiązany z nimi, ale również  środki transportu jak np. autobusy marki Solaris. Drugą taka grupa są konstrukcje stalowe. Znaczący udział w tym imporcie z Polski na przemysł wydobycia węglowodorów, czyli tzw. off-Shore’u oraz budownictwo. Trzecią grupę stanowią urządzenia mechaniczne, w dużej części sprzęt gospodarstwa domowego.

 

MN: Handel czy usługi? W którym sektorze Polacy, jako samodzielni przedsiębiorcy działają częściej?

Janusz Steć: Zdecydowanie w branży budowlanej. Firmy polskie zarejestrowane w Norwegii, czyli de facto firmy prawa norweskiego, których właściciele pochodzą z Polski świadczą usługi budowlane na zlecenie developerów i zlecenia osób indywidualnych. Polskie przedsiębiorstwa tego rodzaju zaangażowane są również w budownictwo w sektorze publicznym: szkoły, żłobki, przedszkola, domy starców itd. Również firmy z Polski działające, jako podwykonawcy starają się na rynku norweskim zafunkcjonować i temu nasz wydział ekonomiczno-handlowy poświęca bardzo dużo uwagi. W zeszłym roku mieliśmy dwa seminaria „Business to Business”, których celem było spotkanie przedsiębiorców tak, aby wytworzyły się między nimi więzi współpracy powodującej przyciąganie firm polskich na rynek norweski. Nie można zapominać również o dużej ilości pracowników pochodzących z Polski, którzy zatrudnieni są zarówno w tym rodzaju firm jak i bezpośrednio w firmach norweskich. Polacy obecni są również w sektorze usług sprzątaniowych, w sektorze medycznym, turystycznym. Jest to element bardzo istotny zarówno dla Norwegów, którzy otrzymują wykwalifikowaną kadrę osób o szerokich umiejętnościach jak i dla obywateli polskich poszukujących pracy na terenie Norwegii.  Zatem, usługi szeroko rozumiane,w tym budownictwo na pierwszym miejscu.

MN: Czy Norwegowie chętnie inwestują w Polsce? Czy może jednak wolą zachowawczo nawiązywać jedynie współpracę z polskimi przedsiębiorstwami?

Janusz Steć: Jest to dla nas najtrudniejszy do realizacji punkt z listy naszych działań. Skłonność Norwegów do inwestowania w Polsce jest dość ograniczona. Największym inwestorem na terenie Polski jest słynny Global Pension Fund. To fundusz, który w interesie przyszłych pokoleń obywateli norweskich, w sytuacji, kiedy zaczną się wyczerpywać źródła ropy naftowej i gazu, inwestuje na rynkach światowych środki pozyskane z wydobycia węglowodorów. Państwu Norweskiemu wolno wykorzystać jedynie 4% dochodów z tego sektora na bieżące potrzeby, reszta inwestowana jest właśnie w Global Pension Fund. Ten fundusz jest największym inwestorem w Polsce, a wartość jego inwestycji, to około 800 mln euro. Porównując to z kapitałami zainwestowanymi w innych miejscach trzeba przyznać, że jest to niewielka część środków. Pocieszającym jest reorientacja strategii inwestowania tego funduszu, która miała miejsce w zeszłym roku, sprowadzająca się głównie do wyboru, jako rynków priorytetowych rynków poza UE. Polskę utrzymano jednak w grupie trzech krajów Europejskich, dla których perspektywy inwestowania zostały potwierdzone w przyszłości. Inwestycje wykonywane przez Fundusz to tzw. inwestycje portfelowe, czyli najczęściej poprzez giełdę nabywane są akcje dobrych firm polskich, których wartość może szybko wzrosnąć.

Natomiast inwestycje w przemyśle, czyli tam, gdzie podejmuje się działalność gospodarczą i tworzy miejsca pracy, zainteresowanie strony norweskiej jest raczej niewielkie. Jednym z zadań naszego wydziału jest przekonanie, aby tego typu inwestycje w Polsce były chętniej podejmowane. Największymi inwestorami w Polsce są norweskie firmy budowlane, znane na rynku norweskim jak Veidekke, Skanska, AF Gruppen. Jeżeli chodzi o inwestycje poza tym sektorem, to znaczącym inwestorem jest m.in. Statoil, ale nie jest to nadal tak wielka kwota, jak potencjał tego kraju mógłby do Polski zostać skierowany. Według statystyk Narodowego Banku Polskiego łączna wartość inwestycji norweskich nie przekroczyła miliarda euro. W porównaniu z innymi krajami- głównie skandynawskimi np. z Danią, Szwecją, jest to ułamkowa część inwestycji.

Nie mniej jednak WPHI organizuje oraz wspiera działania mające zachęcić firmy norweskie do inwestowania w Polsce. W roku 2012 przeprowadziliśmy seminarium Invest in Poland w Stavanger, wspieraliśmy misję z regionu Pomorza Invest in Poland, a niebawem (marzec 2013) gościć będziemy misję inwestycyjną z Polski Wschodniej. Udzielamy też pomocy bezpośredniej norweskim firmą zainteresowanym bezpośrednimi inwestycjami, ale szczegóły objęte są tajemnicą handlową.

 

MN: Jakie realne szanse na rozwój na rynku norweskim mają polskie firmy? Czy ich sytuacja zależna jest od kapitału, stażu istnienia czy innych czynników? Na jakie ewentualne trudności napotykają na rynku norweskim?

Janusz Steć: Jeżeli mówimy o szansach polskich na rynku norweskim to trzeba sobie powiedzieć wprost, szanse ograniczone, bądź takie, które trzeba tworzyć latami, to rynek rolno-spożywczy. Z uwagi na fakt, że Norwegia będąca członkiem Europejskiego Obszaru Gospodarczego w umowie z Unią Europejską wyłączyła rolnictwo, rybołówstwo i off-shore z umowy z krajami UE, a więc norweski rynek artykułów spożywczych jest obecnie bardzo silnie chroniony przed napływem produktów m.in. z Polski. Z tego powodu nasza specjalność eksportowa, jaką jest w tej chwili żywność ma ograniczony dostęp do tego rynku. Łatwiej kupić polską żywność w Szwecji, która jest członkiem UE, natomiast w Norwegii znajdziemy jej niewielkie ilości – głównie pieczarki, jabłka, czasem niewielkie ilości słodyczy.  Jeśli chodzi jednak o wyroby przemysłowe to są one często już obecne na rynku UE i Norwegii. Wspominaliśmy tutaj autobusy marki Solaris. Poza tym, gdy kupujecie państwo np. pralkę pod marką Elektrolux, jest to zapewne pralka wyprodukowana we Wrocławiu. Podobnie jest z innym sprzętem gospodarstwa domowego. Tak samo z telewizorami. Polska jest największym w Europie producentem telewizorów, paneli telewizyjnych, monitorów. Staramy się także odbudować eksport polskiej odzieży do Norwegii. W Polsce funkcjonuje szereg firm, które już mają takie doświadczenie. W poprzednim roku spotkałem się z przedstawicielem polskiej firmy z okręgu łódzkiego, który twierdzi, że w 50% zaopatrują firmę Helly Hansen, znaną w Norwegii. Zatem w branży odzieży wyższej jakości mamy szanse na to, aby tę sprawę odtworzyć. Staramy się również wprowadzić polskie meble na rynek norweski. Przyznam, że mamy z tym pewne problemy. Zainteresowanie firm norweskich jest dość ograniczone, ale niemniej uważamy, iż oferta naszego szeroko rozumianego przemysłu meblowego powinna na rynku norweskim zostać wypromowana. Należy podkreślić, że te meble już tutaj są – znajdziemy je np. idąc do IKEI. Polskie fabryki IKEI dostarczają 40% asortymentu, który jest sprzedawany na całym świecie i ten asortyment nie omija również Norwegii. W innym znanym sklepie sieciowym - A-Møbler, duży procent stanowią meble wyprodukowane w Polsce. Podobnie jest w sieci Skeidar. Chcielibyśmy, aby przychodziły one bezpośrednio do odbiorcy norweskiego ze świadomością, iż powstają w kraju, który jest czwartym eksporterem mebli na świecie.

 

Wywiad z Kierownikiem Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Oslo, Januszem Steciem.  
 foto: Magda Szczepańska/magdalena@mojanorwegia.pl

 


MN: Jednym z państwa zadań jest ułatwienie dostępu do rynku norweskiego dla polskich towarów i usług. W jaki sposób się to odbywa?

Janusz Steć: Przede wszystkim odbywa się to poprzez dostarczenie producentom i eksporterom informacji o rynku i jego regulacjach. Informujemy jak duży jest to rynek, jaki asortyment dominuje, wskazujemy na tzw. kanały dystrybucji, czyli na tych, którzy handlują, importują dane produkty ze świata i rozprowadzają je do sprzedaży detalicznej.  To dotyczy praktycznie wszystkich dziedzin działalności. Jeśli przychodzi do nas zapytanie o rynek, to my informujemy o możliwościach rozwoju i udzielamy informacji umożliwiających podjęcie starań przez potencjalnego eksportera zmierzających do ulokowania produktu na rynku norweskim.

Istnieje także kwestia formalno-prawna, czyli obowiązek spełnienie określonych standardów, uzyskanie certyfikatów, świadectw np. homologacji), które są wymagane na poszczególne asortymenty. Takich informacji jesteśmy w stanie dostarczyć zainteresowanym podmiotom.

Kolejną taka grupą działań są informacje na temat przetargów, które wprowadzamy do grona polskiej bazy informacji, do której przedsiębiorcy z polski mogą zajrzeć i zobaczyć, kto np. chce kupić ławki do szkoły. Na podstawie takiej informacji polski przedsiębiorca może przygotować ofertę i złożyć ją w gminie czy też urzędowi, który te ławki kupuje.

Prowadzimy również działalność promocyjną. Wspominałem o seminariach „Business to business” organizowanych dla przedsiębiorstw branży budowlanej, ale organizujemy także własne stoiska informacyjne na wybranych imprezach targowych organizowanych głównie w Lillestrøm. Zwykle uczestniczymy w kilku imprezach targowych, na których mamy własne stanowisko, a zainteresowani przedsiębiorcy z Polski mogą nadsyłać swoje materiały promocyjne, które są nie tylko eksponowane na stoisku, ale również zajmujemy się przyciąganiem odwiedzających do zapoznania się z naszymi ofertami bądź odwiedzamy sami inne stoiska i wręczmy te informacje wystawcom z Norwegii, ale nie tylko.
Kolejny element naszej działalności  to współpraca z administracją norweską. Jesteśmy na bieżąco informowani o zmianach w prawie norweskim tak, aby polscy przedsiębiorcy mogli zaznajomić się ze zmianami, które w każdej gospodarce zachodzą np. śledzimy i w pewien sposób uczestniczymy w powstawaniu i wdrażaniu umów bilateralnych. Ostatnio informowaliśmy szeroko o zmianie w konwencji dotyczącej unikniania podwójnego opodatkowania, w wyniku której można uniknąć płacenia podatków w jednym i w drugim kraju.

 

MN: Czy w Norwegii łatwo jest założyć własne przedsiębiorstwo?

Janusz Steć: W kwestii formalnej jest to bardzo łatwe. W porównaniu z Polską czas potrzebny na założenie przedsiębiorstwa jest nieporównywalnie mniejszy. Założenie firmy jest także w pewien sposób zależne od formy, w jakiej chce się podjąć działalność dlatego, gdyż w Norwegii można prowadzić ją jako osoba indywidualna oraz jako firma prawa handlowego czyli spółka – z ograniczoną odpowiedzialnością bądź akcyjna. Ostatnio zasady zakładania spółek zostały znacznie złagodzone. Wszystkie informacje o procedurze założenia spółki czy podjęcia działalności gospodarczej w Norwegii są umieszczone na stronie internetowej naszej placówki: www.oslo.trade.gov.pl/pl/PrzewodnikNorwegia

 

MN: Jakich rad udzieliłby Pan zarówno tym, którzy chcą założyć własną działalność jak i tym, którzy chcą nawiązać współpracę ze stroną norweską? Z jakimi problemami w tej kwestii najczęściej zgłaszają się do Państwa Polacy?

Janusz Steć: Chciałbym przede wszystkim zwrócić uwagę na informacje zamieszczone na naszej stronie internetowej. Miasto Oslo organizuje w tym roku szkolenia wprowadzające do biznesu, właśnie po to, aby zaznajomić osoby, które chcą podjąć działalność gospodarczą z procedurami, ale też i wymogami formalno-prawnymi związanymi z prowadzeniem takiej działalności. Udział w szkoleniach jest bezpłatny i często się zdarza, iż wykładowcy prowadzą przynajmniej niektóre ze szkoleń w języku polskim. Zachęcałbym wszystkich do skorzystania z tej opcji.
Drugą nitką umożliwiającą profesjonalne i nieryzykowne podejmowanie działalności jest korzystanie z usług działających w Norwegii polskich firm doradczo-consultingowych, które nie tylko pomagają w założeniu firmy, ale później stanowią podporę także przy rozliczaniu się przedsiębiorstw z urzędami norweskimi. Nie chciałbym uprawiać kryptoreklamy, natomiast muszę powiedzieć o dwóch firmach,
z którymi mamy przyjemność dość często się kontaktować. Są to firmy Novum Consulting i Polish Connection. Nie chcemy przyjmować na siebie skutków działania tych firm, ale muszę przyznać, iż pomogły one już wielu osobom w podjęciu działalności gospodarczej.

A jakie problemy? Podstawowym jest problem komunikacji. Znajomość języka angielskiego okazuje się często niewystarczająca. Partnerzy norwescy szczególnie prowadzący działalność na terenie Norwegii domagają się już jednoznacznie znajomości języka norweskiego. To jest problem, którego rozwiązanie często ogranicza aktywność zawodową naszych polskich partnerów, inwestorów działających na terenie Norwegii. To jest główna i podstawowa trudność.

Inne są nam sygnalizowane, jako niechęć strony norweskiej do uznawania kwalifikacji zawodowych nabytych w Polsce – np. świadectwa kompetencyjne szeregu zawodów nie są respektowane. Trzeba w Norwegii odbyć kurs, żeby uzyskać norweskie świadectwo kwalifikacji zawodowych, pomimo że z formalnego punktu widzenia świadectwo kompetencyjne uznawane w Unii Europejskiej powinno być na terenie Norwegii także respektowane.

Ponad to - choć bezpośrednio do nas takie sygnały nie docierają – możemy, w pewnych sytuacjach odczytać, iż mamy do czynienia również ze zjawiskiem konkurencji polsko-polskiej. Polscy przedsiębiorcy nawzajem psują sobie relacje obniżając ceny swoich usług. To jest znane nie tylko na rynku norweskim, ale występuje również u nas w kraju. To również może być jednym z elementów, który powoduje, że wiele nowych firm rozpoczynających działalność może znaleźć się w trudnej sytuacji.

 

 

MN: Kwestia polskich przemytników – głównie alkoholu i papierosów, o których niestety, co raz częściej informują nas media. Jak bardzo wpływa to na nasz wizerunek wśród Norwegów i w jaki sposób Państwo przyczyniacie się, bądź macie możliwość zapobiegania takim procederom?

Janusz Steć: Prawdę mówiąc do nas takie sygnały nie docierają. Strona norweska nas, jako WPHI o takich przypadkach nie informuje. Natomiast zdarza się tak, że wiozący 300 kg mięsa Polak dzwoni do nas z prośbą o pomoc, ponieważ zatrzymano go na granicy. Tu oczywiście staramy się działać w interesie naszych obywateli, ale w granicach prawa. Natomiast samo zjawisko przemytu, o którym wiemy, głównie z mediów, nie tylko norweskich, ale również polskich istnieje i mamy tego świadomość. Jednakże formalnie – od dwóch lat, kiedy jestem kierownikiem WPHI – do nas żadna skarga czy informacja przedstawiona przez organy norweskie, administrację norweską jeszcze do tej pory nie wpłynęła. Nawet gdyby wpłynęła to nie jest rolą WPHI wyręczanie Urzędów Celnych norweskich czy polskich czy tez Straży Granicznej polskiej czy norweskiej. One mają własne kompetencje i ten temat jest poniekąd poza naszą właściwością. Natomiast o tym, że to zjawisko wpływa też często niekorzystnie na biznes polski również wiemy. Zadajmy sobie pytanie, dlaczego np. polskie sklepy w Oslo maja taki kłopot z utrzymaniem się. Między innymi dzięki temu, że na rynek norweski, do specyficznej polskiej grupy etnicznej wpływa ogromna ilość żywności importowanej legalnie, czyli tzw. import walizkowy za pośrednictwem tanich linii lotniczych, ale też ten nielegalny, który stanowi naruszenie porządku prawnego obu krajów.

 

Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok