"Rozmowy w toku" o odbieranych dzieciach
Polacy z Niemiec, Wielkiej Brytanii i Holandii opowiedzieli o dramacie jakim jest walka z opieką społeczną na obczyźnie
Kłótnia o paczkę chipsów
Zarzuty stawiane rodzinom były - jak same mówiły - bezpodstawne. Pojedynczy siniak u niemowlęcia, tłumaczony „za mocnym chwyceniem go" miał być już dowodem przemocy domowej, a kłótnia synów o paczkę chipsów miała świadczyć o głodzeniu dzieci. O ironie zakrawa, że w dwóch z trzech poznanych historii, to sami rodzice zgłosili się do instytucji pomocy. Goście w studio opisywali przemiłe panie, które cicho siedziały obserwując i notując , by ostatecznie wyciągnąć daleko idące i pochopne wnioski.
Rodziny ze łzami w oczach opowiadały o ograniczonych możliwościach spotkania, o tym, że maleńkie dziecko powoli zaczynało o nich zapominać, o strachu, bezsilności i nierozumieniu tego, co się dzieje. W jednej z historii przywołano wspomnienie nowej opiekunki, która szarpała i krzyczała na podopiecznych. Goście wspominali też, że nie od razu poinformowano ich o samym fakcie zabrania, czy o aktualnym miejscu pobytu dziecka. W historii rodziny z Niemiec – jedynej dotychczas zakończonej odzyskaniem dzieci – była mowa o traumie związanej z izolacją: moczeniu łóżka, obwinianiu się nawzajem, wreszcie o rozstaniu pary.
Co robić?
Zaproszony do programu ekspert, Agnieszka Przybyłek – Pieza, która prowadzi centrum pomocy rodzinie w Wielkiej Brytanii, zwróciła przede wszystkim uwagę na reakcje rodziców w sytuacji oskarżenia przez zagraniczną instytucję. Podkreśliła, że nie wolno zachowywać się agresywnie albo panikować, gdyż dla pracowników socjalnych jest to dowód niewydolności wychowawczej, a zatem podstawa, by dziecko zabrać. Sugerowana jest potulność, próba dostosowania się do wymagań i procedur – co także wiąże się ze zgłoszeniem się na np. kursy rodzicielskie, które pokazałyby zaangażowanie i chęć poprawy.
Ważny jest kontakt z ambasadą, konsulem generalnym, tłumaczem, trzeba interesować się prawem. Ekspert przyznała jednak, że jest prawdopodobne, że te same problemy w rodzinach Niemców czy Holendrów nie zakończyłyby się odebraniem dziecka. - Niestety, wciąż pokutują stereotypy o polskiej patologii - powiedziała.
Ciężko jednak mówić o prostych rozwiązaniach w sytuacjach tak złożonych i skomplikowanych. Problem instytucji odbierających dzieci polskim rodzicom wciąż niestety jest ogromny - pozostaje zatem jedynie wierzyć, że wraz z upływem czasu wzrośnie świadomość prawna Polaków, a instytucje nauczą się lepiej rozróżniać prawdziwą patologię od rodziny kochającej, starającej się, lecz z problemami.
To może Cię zainteresować
07-09-2016 09:15
0
0
Zgłoś
19-09-2015 09:20
0
0
Zgłoś
19-09-2015 09:19
2
0
Zgłoś
19-09-2015 09:14
0
-2
Zgłoś
19-09-2015 08:49
5
0
Zgłoś
19-09-2015 08:21
3
0
Zgłoś
18-09-2015 23:54
0
-1
Zgłoś
18-09-2015 23:37
0
0
Zgłoś