Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Pięciu polskich narciarzy utknęło na stoku

 
 Kroken Alpinsenter
Ośrodek narciarstwa alpejskiego Kroken w Tromsø ma problem z narciarzami, którzy podczas złej pogody nie mogą zejść z trasy. W poniedziałek taka przygoda przytrafiła się pięciu Polakom.


Kiepska pogoda, słaba widoczność

Najwyżej położony stok w ośrodku Kroken bywał w ostatnich dniach okresowo zamykany z powodu złej pogody i kiepskiej widoczności. W czwartek po południu obsługa musiała sprowadzić na dół narciarza, który zapędził się na górną trasę i nie potrafił przy niepogodzie zjechać na dół.

- Przed zamknięciem tras upewniamy się, że na górze nie ma ludzi. Ale jeśli ktoś trafia na stok wędrując górami albo jeszcze skądinąd, ciężko nam to wszystko ogarnąć. Dziś (tj. w czwartek, 07.02.) była tak zła widoczność, że pewien narciarz sam zadzwonił i spytał, czy nie moglibyśmy sprowadzić go na dół - mówi kierownik ośrodka, Steinar Rikheim.

Łatwo się wyziębić

Czwartkowe zdarzenie nie jest bynajmniej jakimś wyjątkiem. Nie dalej jak w poniedziałek, 4. lutego, doszło do podobnej sytuacji.

– W poniedziałek po południu też musieliśmy zamknąć górne wyciągi. Przyszedł wtedy jeden człowiek i powiedział nam, że na stoku utknęło pięciu Polaków. Byli lekko ubrani, podczas gdy mocno wiało i sypało śniegiem. Musieliśmy wziąć dwa skutery śnieżne i ratrak, żeby do nich dotrzeć i zabrać ich na dół - opowiada Rikheim i dodaje, że piątka mężczyzn była bardzo szczęśliwa, kiedy wydostała się ze stoku.

- Byli zziębnięci i wyczerpani. Stanowili widomy przykład na to, że słusznie postępujemy, zamykając wyciągi i trasy przy takich warunkach.

Względy bezpieczeństwa

Mimo że nie dzieje się to często, Steinar Rikheim podkreśla, jak niebezpieczne jest to, że niektóre osoby nie biorą pod uwagę pogody na stoku, ani przepisów obowiązujących w ośrodku:

- Kiedy zamykamy trasy, robimy to dlatego, że przebywanie wtedy tam na górze może się po prostu źle skończyć. Robimy to tylko i wyłącznie ze względu na bezpieczeństwo wszystkich narciarzy, ale nie jesteśmy w stanie upilnować tych, którzy pchają się na górę na własną rękę. A kiedy widoczność jest minimalna, niestety łatwo się zgubić.



Źródło: iTomso.no



Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok