Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

11
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Polacy w Norwegii

Na drodze do życiowego sukcesu – wywiad z psycholog Moniką Engan

Justyna Kotowiecka

25 stycznia 2016 08:00

Udostępnij
na Facebooku
4
Na drodze do życiowego sukcesu – wywiad z psycholog Moniką Engan

fotolia.com - royalty free

Często zastanawiamy się, czym jest sukces. Pojęcie jest dość szerokie i dla każdego może oznaczać zupełnie co innego, niemniej jakkolwiek byśmy na ten złożony temat nie patrzyli, to jedno słowo zawsze będzie kluczowe. Działanie.
Bez działania oraz wiary w siebie daleko nie zajdziemy. Musimy też wyzbyć się lęku i wątpliwości pamiętając, że nie możemy myśleć o sukcesach i porażkach jak o przeciwieństwach, bo nimi nie są. W rzeczywistości są one towarzyszami: bohaterem i jego kompanem. Tak napisał kiedyś Laurence Shames – warto potraktować tę myśl jako życiowe motto. O spełnianiu swoich marzeń na emigracji opowie nam dziś Monika Engan – psycholog mieszkająca w Bergen, która krok po kroku z precyzją realizuje swój życiowy plan. Rozmawia Justyna Kotowiecka.
Moja Norwegia: Dlaczego akurat Norwegia?

Monika
: Tak się złożyło, że pod koniec lat 90-tych miałam okazję spędzić wakacje w Norwegii. Byłam jeszcze wtedy studentką. Mama kolegi mieszkała i pracowała tutaj, a ja zakochałam się w tutejszych lasach i górach. Tu można chodzić całymi dniami.
Skończyłaś studia i postanowiłaś się tu przenieść. Jakie były początki?
W pierwszym roku nie pracowałam i poświęciłam się tylko nauce języka. Właściwie uczyłam się sama. Byłam na kursie trzymiesięcznym, ale potem postanowiłam doszkalać się samodzielnie. Oglądałam telewizję, słuchałam radia, korzystałam z materiałów online – i po roku znalazłam pracę w zawodzie.

Ale wcześniej musiałaś chyba nostryfikować swój dyplom?
Tak, zrobiłam to zaraz po przyjeździe. Na potwierdzenie, że skończyłam studia w Polsce czekałam około trzech miesięcy. Dostałam licencję, a na autoryzację musiałam jeszcze poczekać.  

Licencję?
Tak, wyjechałam świeżo po studiach i nie miałam dużej praktyki, dlatego nie dostałam autoryzacji. Różnica jest taka, że na licencji można już pracować, ale nie można rozpocząć specjalizacji.  

Powiedziałaś, że po roku dostałaś pierwszą pracę?
Dokładnie. Dostałam się do szpitala w Kristiansand. Spakowałam się i przeprowadziłam. Rozpoczęłam pracę. Po jakimś czasie jednak zatęskniłam za Bergen i postanowiłam zmienić miejsce zamieszkania, niemniej kolejny angaż dostałam na wschodzie Norwegii i minęły jeszcze trzy lata zanim na stałe tu wróciłam. 

Teraz jesteś już na piątym roku specjalizacji, prawda?
Owszem, po dwóch latach otrzymałam autoryzację i mogłam rozpocząć specjalizację. 

Robisz ją tu w Norwegii?
Oczywiście. Tu pracuję i tu robię specjalizację, niemniej w międzyczasie skończyłam czteroletnie studia podyplomowe w Polsce.

Jak pogodziłaś pracę, specjalizację i jeszcze wyjazdy do kraju?
Miałam na to czas. Poświęciłam się nauce i pracy. Przyjechałam tu z nastawieniem, że będę psychologiem. Z nastawieniem na karierę. Raz w miesiącu wyjeżdżałam w piątki i wracałam w poniedziałki. Studiowałam w Sopocie. Dzięki temu pokochałam Trójmiasto. Będę do niego często wracać. Brakuje mi tych klimatów. Jedyne, co było męczące, to okresy zimowe. Opóźnienia lotów, turbulencje... Takim najgorętszym momentem była końcówka studiów, gdzie trzeba było napisać cztery prace, publikacje... 

Mówi się, że w Polsce system edukacji ma lepszy poziom. Czy, mając porównanie uważasz, że Norwedzy, twoi koledzy po fachu, są gorszymi specjalistami? 
Nie, absolutnie nie. Jest zupełnie inaczej. W Polsce studia są bardzo zawężone, tu zaś wszystko jest ogólne, niemniej liczy się praktyka. Jeśli ktoś przez te pięć lat przykłada się i daje z siebie wszystko, będzie dobrym psychologiem.  

Co daje specjalizacja?
Większe możliwości. Dzięki niej mogę starać się o umowę z norweską służbą zdrowia. Specjalista zatrudniony na podstawie takiej umowy może mieć prywatnych pacjentów, którzy będą mieli prawo do zwrotu kosztów leczenia.

To dobre rozwiązanie dla Polaków. Będą mogli wtedy korzystać z rodzimego psychologa, zwłaszcza, że mało tu specjalistów, z którymi można porozmawiać w ojczystym języku.
Naturalnie. Zwłaszcza na północy, gdzie brakuje słońca i występuje spory niedobór witaminy D. Ja cały czas nastawiona jestem na pracę z rodakami i chcę umożliwić im dostęp do profesjonalnej pomocy.

Najczęstszym problemem, z którym przychodzą pacjenci jest depresja?
Nie, to nie tak. Ludzie przychodzą do psychologa, bo mają różne kłopoty. One się nawarstwiają i nie umiemy sobie z nimi radzić.

Tobie udało się zrealizować plan. Pracujesz w zawodzie. Skąd brałaś motywację? 
Najważniejszy jest realistyczny cel. Trzeba go sumiennie i z uporem realizować. Ważna jest też pokora. Może w tej chwili nie robisz tego, co sobie postanowiłeś, ale za rok czy pięć będziesz. Jeśli wiesz do czego dążysz, wyznaczasz sobie priorytety, to ostatecznie dochodzisz do punktu, o którym marzysz.

Na ile pomaga, a na ile szkodzi nam kontakt z Polską?
Utrzymywanie kontaktu z własną kulturą jest ważne dla stabilności zdrowia psychicznego. Jeśli na emigracji zaprzeczamy naszemu pochodzeniu, odcinamy się od naszego kraju, to tak naprawdę rzucamy się w przepaść. Nawet jeśli uda się nam osiągnąć swoje wymarzone cele, to kiedyś zapłacimy za nie bardzo wysoką cenę. Tą ceną jest brak tożsamości lub depresja. Trzeba utrzymywać kontakt z Polonią, prosić znajomych o czasopisma z Polski, korzystać z Internetu. Już wyjeżdżając, tracimy cząsteczkę naszej tożsamości. Oczywiście musimy też zintegrować się ze społeczeństwem norweskim. Tu głównym aspektem jest język – gdy go opanujemy, możemy zasymilować się i jednocześnie pozostać Polakiem-patriotą. Mnie osobiście te kontakty z Polską, budowanie tożsamości Polaka na emigracji, dały ogromną siłę. Może łatwiej by mi było realizować się w Polsce, ale podjęłam taką decyzję i, co najważniejsze, daję radę. Najważniejsze, aby być sobą. To bardzo trudne w kraju, gdzie trzeba być pięknym, dobrze wykształconym, bogatym. Niestety tak się nie da i często te upadki i zderzenia z rzeczywistością bywają bolesne. Norwegowie uczą się od nas realizmu. Tego nieporównywania się do innych. Zawsze znajdą się przecież lepsi i gorsi, a w dzisiejszych czasach najtrudniej jest być sobą.

Zgadzam się. I tego życzymy wszystkim czytelnikom. A ja mam ostatnie pytanie. Czy dzieci powinno uczyć się języka polskiego? Zdania są podzielone... 
Uważam, że rodzice, którzy nie przykładają wagi do nauki języka polskiego, zamykają przed dziećmi furtkę. To fantastyczna możliwość uczenia się dwóch języków od podstaw, co w przyszłości może przynieść wiele korzyści. Nie wiadomo, jak będzie za kilka lat. Być może Norwegia przestanie być dobrym miejscem do życia, a sytuacja w Polsce znacznie się poprawi? Tego nie wiemy i nie należy odbierać dzieciom szansy dobrego funkcjonowania w obu miejscach.

Dziękuję serdecznie za rozmowę.
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Dorota Hansen

25-01-2016 14:24

Po licznych, jesiennych wpisach Moniki E. wydawac by sie moglo iz pelnia szczescia dla emigranta powinna byc wladza PiS og prezydentura Dudy. Sukcesem zyciowym byloby wiec powrocenie na lono kraju miodem plynacego.

Man pytanie natury gnebiacej mnie- na czym polega utracenie tozsamosci I czy lepiej nie miec tozsamosci czy tez lepiej miec jej rozdwojenie? A moze "ja, takk, begge deler?"

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok