Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

4
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Być może firmy importują

 
 
Naukowiec organizacji Fafo, Jon Horgen Friberg, obronił właśnie pracę doktorską pod tytułem "Polski pracownik w Norwegii. Wzory migracji, zatrudnienia i integracji po rozszerzeniu UE na wschód", traktującą o codziennym życiu polskich pracowników w Norwegii. Wynika z niej, że charakter imigracji zmienia się. Mówiąc obrazowo, polska fala zmierza na spokojniejsze wody.


Odkąd granice UE przesunęły się w 2004 roku o solidny krok na wschód, Norwegia doświadczyła najsilniejszej fali imigracji w swojej historii. Na norweskim rynku pracy pojawiło się łącznie ponad 150 000 polskich pracowników.

Mimo iż wielu z nich powraca do Polski przepracowawszy jakiś określony czas, wielu innych przechodzi proces, kończący się osiedleniem się w Norwegii na stałe. Często dzieje się tak nawet wtedy, jeśli pierwotne plany wyglądały zupełnie inaczej.

Tymczasowi pracownicy stale potrzebni

Naukowiec Fafo, Jon Horgen Friberg, przedstawia w swojej pracy doktorskiej "Polski pracownik w Norwegii. Wzory migracji, zatrudnienia i integracji po rozszerzeniu UE na wschód." ("The Polish worker in Norway. Emerging patterns of migration, employment and incorporation after EU's eastern enlargement.") argumenty za tym, że z czasem wzorzec ten stanie się aktualnym dla sporej części imigrantów zarobkowych, którzy pierwotnie przyjechali jedynie tymczasowo.

– Mówiąc w dużym uproszczeniu, są po temu dwie główne przyczyny - mówi Horgen Friberg. - Po pierwsze, mimo że poszczególne firmy często korzystają z pracowników tymczasowych w celu zlikwidowania "górek", czyli zaspokojenia przejściowego zapotrzebowania na dodatkowych pracowników, to ogólnie rzecz ujmując zapotrzebowanie na takich elastycznych pracowników jest rzeczą stałą. Dlatego też polscy pracownicy często przechodzą z jednego tymczasowego miejsca pracy bezpośrednio na inne.

Polskie rodziny, łączcie się

Drugim powodem - kontynuuje Friberg - jest to, że są granice tego, jak długo człowiek jest w stanie kursować cały czas pomiędzy pracą w Norwegii, a rodziną w Polsce. Wielu osobom bardzo ciężko jest przebywać z dala od rodziny przez wiele lat, aż w końcu muszą wybrać - wracać do domu, czy ściągnąć rodzinę do Norwegii. Dużo osób, które zdołały wejść na norweski rynek pracy wybiera tę drugą opcję.

Według dwóch ankiet, na wynikach których - oprócz przeprowadzonych wywiadów - opiera się rozprawa doktorska Jona Horgena Friberga, coraz większy odsetek Polaków ma partnera/partnerkę w Norwegii.

W roku 2006 większość ankietowanych odpowiadała, że ma rodzinę w Polsce oraz że mieszka w barakach lub temu podobnych lokalach wraz z kolegami. W 2010 roku większość mieszkała z rodzinami w Norwegii. Jedynie niewielka część pracowników miała wciąż rodziny w Polsce. W ciągu czterech lat polska społeczność przekształciła się z wędrownej grupy, składającej się głównie z mężczyzn, w społeczność osiadłą, składającą się z mężczyzn, kobiet i dzieci.

– Wielu spośród polskich pracowników to dorośli młodzi ludzie na dorobku. Wielu z nich ma dzieci i chce zapewnić swoim rodzinom bardziej stabilne warunki życia. Do tego dochodzi dynamika siatki kontaktów - imigranci, którzy już od jakiegoś czasu funkcjonują w Norwegii będą pomagać odnaleźć się nowo przybyłym, co sprawi, że coraz łatwiej będzie Polakom osiedlać się w Norwegii.

Rosnące różnice społeczne

Polscy pracownicy odcisnęli wyraźne piętno na wielu sektorach gospodarki, między innymi na branży budowlanej i konstrukcyjnej, przemyśle, rolnictwie oraz części zawodów usługowych. Stanowią również znaczącą część zasobów ludzkich biur pośrednictwa pracy i wynajmu pracowników, gdzie ich liczba w latach 2003-2008 uległa potrojeniu.

Mimo iż jon Horgen Friberg podkreśla, że przybycie polskich pracowników do Norwegii należy uznać za sukces dla wszystkich zainteresowanych stron, w swojej pracy doktorskiej porusza również cały szereg kwestii problematycznych.

Zauważa między innymi, że tam, gdzie występuje duży odsetek pracowników zagranicznych, daje się zauważyć wyraźna tendencja w kierunku stosowania kontraktów tymczasowych, segregacji etnicznej oraz powstawania nowego typu hierarchii, gdzie "rdzenni" Norwegowie pełnią funkcje kierownicze, a imigranci wykonują prace "polowe" (prace fizyczne). Niskie wynagrodzenia, niepewne warunki i ciężka praca fizyczna cechują sytuację zawodową zdecydowanej większości Polaków w Norwegii. Łamanie podstawowych praw pracowniczych to dla wielu z nich codzienność.

– Praca w takich warunkach może być w porządku przez jakiś czas, zwłaszcza, jeśli porówna się zarobki z zarobkami sąsiada w Polsce. Ale z czasem, kiedy pracownik zaczyna się porównywać ze swoimi norweskimi kolegami, pojawia się u niego w coraz większym stopniu poczucie niezadowolenia z powodu własnych warunków pracy i płacy oraz możliwości wpływania na swoją sytuację zawodową - podkreśla Horgen Friberg.

Zaszufladkowanie

Polacy padają też często ofiarą stereotypów, przesądów i podkreślania różnic kulturowych. Przynależność narodowa łączona jest przez wielu pracodawców z pewnymi zdolnościami i predyspozycjami do określonych rodzajów pracy.

Takie coś szybko staje się samospełniającą się przepowiednią, krępującą swobodę ruchów pracowników z Polski.

– Polscy pracownicy mogą odczuwać presję, by dopasować się do tych stereotypów. Wiedzą, że obraz Polaków, jako ciężko harujących pracowników, którzy nie zadają pytań i niczego nie kwestionują - a taki właśnie obraz funkcjonuje - może nieraz stanowić zaletę w walce o pracę lub zlecenia.

Jon Horgen Friberg dostrzega jednak znaki, wskazujące na to, że przynajmniej część polskich pracowników z czasem uzyskuje bardziej stabilne warunki zatrudnienia i że łatwiej im znaleźć pracę w większej ilości różnych branż. Zwłaszcza ci, którzy uczą się języka norweskiego zyskują z czasem wiele nowych możliwości. Widać tutaj poza tym wyraźną różnicę, jeśli chodzi o osoby różnych płci. Kobiety startują często z trudniejszej pozycji, niż mężczyźni, ale wygląda na to, że kiedy nauczą się języka mają więcej możliwości zdobycia normalnej pracy. Mężczyźni natomiast są mniej społecznie mobilni.

– Osoby, które dostają stałą pracę na standardowych warunkach to wciąż mniejszość, ale ich liczba rośnie - podsumowuje Horgen Friberg.

Gospodarka, a integracja

Zasada swobodnego przepływu pracowników między krajami Unii Europejskiej i Europejskiego Obszaru Gospodarczego sprawia, że sterowanie napływem imigrantów zależy całkowicie od rynku pracy (od ofert na rynku pracy, gdyż to praca pozwala na uzyskanie innych uprawnień).

Władze mają zatem możliwość regulowania napływu imigrantów z krajów UE/EOG jedynie poprzez prowadzoną przez siebie politykę gospodarczą i politykę zatrudnienia.

Mimo relatywnie silnych działań na rzecz przeciwdziałania dumpingowi socjalnemu, takich jak upowszechnienie umów zbiorowych, wprowadzenie odpowiedzialności solidarnej za wynagrodzenia itp., zdaniem Jona Horgena Friberga nie ulega wątpliwości, że system norweski nie był przygotowany na imigrację na tak wielką skalę i wciąż stara się do niej przystosować. On sam uważa, że istnieje potrzeba dalszych działań ze strony władz publicznych, np. zapewnienia lepszej oferty w zakresie nauki języka norweskiego, obejmującej również obywateli państw UE. Znajomość języka zapewniłaby pracownikom lepszą pozycję wyjściową w negocjacjach z pracodawcami.

Co się tyczy możliwości ochrony pracowników mobilnych przed dumpingiem socjalnym i złymi warunkami zatrudnienia poprzez prowadzoną politykę na rynku pracy, są one do pewnego stopnia ograniczone przez umowę EOG.

– Ale - jak mówi Horgen Friberg - jak dotąd Norwegia nie wykorzystywała w pełni pola manewru, jaki daje jej ta umowa. I tak na przykład, mimo iż dyrektywa UE o biurach pośrednictwa pracy spotkała się z dużym oporem, będzie mogła ona przyczynić się do zaostrzenia zbyt liberalnego prawodawstwa i praktyk. Przykładowo, polscy pracownicy często mają z firmami wynajmującymi takie umowy, które nie gwarantują im żadnego wynagrodzenia pomiędzy zleceniami, nie mówiąc o pensjach w takiej samej wysokości, jak pensje stałych pracowników.

Porażka państwa socjalnego i społeczeństwa

Świeżo upieczony doktor sygnalizuje też, że fakt, iż tak duży odsetek osób czynnych zawodowo spotyka się z przeszkodami w swojej karierze zawodowej oraz ma dużo gorszą sytuację socjalną, może odbić się norweskiemu państwu opiekuńczemu czkawką. Horgen Friberg ostrzega, że ryzyko związane z szerszym korzystaniem z pracowników tymczasowych i mobilnych w pewnych działach gospodarki nie zagraża samym tylko pracownikom polskim, ale i społeczeństwu norweskiemu jako pewnej wspólnocie wartości.

- Mimo iż gospodarka czerpie duże korzyści z obecnej sytuacji, to "uelastycznienie" rynku pracy przenosi ryzyko na wspólnotę - podkreśla Horgen Friberg, zaznaczając, że przedsmak tego mieliśmy w związku z kryzysem finansowym:

- W Norwegii kryzys był stosunkowo niewielki, a mimo to wśród polskich pracowników pojawiło się ogromne bezrobocie, przy czym oficjalne dane obrazowały być może jedynie połowę liczby osób faktycznie pozostających bez pracy, jako że nie wszyscy zarejestrowali się jako bezrobotni.

Na zakończenie Jon Horgen Friberg podsumowuje:

- Nie jest tak, jak chciałoby to widzieć wiele osób, że imigranci zarobkowi po prostu znikną, kiedy nie będziemy ich już potrzebować. Być może firmy importują "siłę roboczą", ale tym, kto przyjeżdża, są ludzie.



Źródło: arbeidslivet




Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok