Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

4
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Kultura

Rowerem przez Wał Atlantycki

Udostępnij
na Facebooku
Rowerem przez Wał Atlantycki



Maciej Domański, pasjonat historii i turystyki rowerowej zgodził się opowiedzieć o swojej wyprawie śladami Wału Atlantyckiego, umocnień z czasów II wojny światowej, które biegły również przez Norwegię.


MojaNorwegia: Jaki jest cel oraz jak długo potrwa Pana wyprawa?

Maciej Domański: Celem jest przejechanie rowerem całego Wału Atlantyckiego. Swoją podróż rozpocząłem w mieście Hendaye we Francji a zakończę na Przylądku Północnym, słynnym norweskim Nordkapp. Łączna długość trasy to 8300 km. Motywem przewodnim mojej wyprawy jest upamiętnienie wszystkich żołnierzy poległych w czasie II wojny światowej. Pokonałem już dwie trzecie drogi. Zgodnie z planem powinienem jechać 77 dni.

mapka wyprawy Maćka Domańskiego
fot. Maciej Domański

MN: Skąd wziął się pomysł na połączenie w podróżowaniu pasji historycznej i rowerowej?

MD: W przygodę z historią wciągnął mnie ojciec, z którym od wielu lat wspólnie uczestniczyliśmy w zlotach miłośników historii i wojskowości. Należę również do grupy rekonstruktorów historycznych GRH „Rangers at the point” zajmującej się wiernym odtwarzaniem umundurowania, uzbrojenia i taktyki jednostek Rangersów oraz, a może przede wszystkim, specyfiki i charakteru tamtych czasów. Drugą moją pasją jest turystyka rowerowa. Z połączenia tych dwóch zainteresowań powstał pomysł na moje wyprawy rowerowe szlakami II wojny światowej.

MN: Jak przygotowywał się Pan przed wyruszeniem w trasę?

MD: Przygotowania były wielokierunkowe. Na początku skupiłem się na kwestiach fizycznych. Zimą chodziłem na siłownię, natomiast jesienią i wiosną jeździłem rowerem po Polsce. Później wyznaczyłem sobie trasę podróży. Zebrałem informacje o krajach, które odwiedzę, panujących w nich zwyczajach i przepisach, najlepszych drogach i miejscach wartych zobaczenia. Ważnym aspektem przygotowań było wyszukanie odpowiednich miejsc na postoje i noclegi. Po trzecie: szczególnie staranne przygotowałem swój rower, tak aby nie zawiódł mnie podczas drogi oraz skompletowałem niezbędne wyposażenie. Starałem się wziąć same najpotrzebniejsze rzeczy, tak aby mój bagaż nie stanowił nadmiernego obciążenia podczas jazdy. Kolejnym krokiem było zorganizowanie środków finansowych, które przeznaczyłem na wyprawę.

Armata z Fredrikshaven
fot. Maciej Domański

MN: To nie jest Pana pierwsza podróż historycznymi szlakami. Rok temu odwiedził Pan Francję i Holandię. Jaki wtedy był cel Pana podróży?

MD:
Wtedy udałem się rowerem na obchody 70. rocznicy lądowania aliantów w Normandii. Uroczystości związane z tym wydarzeniem odbyły się 6 czerwca 2014. Byłem również na rocznicy operacji Market Garden w Holandii 17 września 2014.

MN: Czy dostrzega Pan jakieś różnice między jeżdżeniem rowerem po Skandynawii, a innych terenach w Europie które Pan odwiedził?

MD:
Jakość europejskich dróg rowerowych mile zaskoczy każdego rowerzystę z Polski, jednak gdy przekroczyłem granicę Norwegii przekonałem się, że może być jeszcze lepiej! Jedynym utrudnieniem jest górzysty teren ale kolarz po treningu spokojnie sobie z nim poradzi. W Norwegii  infrastruktura turystyczna jest bardzo rozwinięta. W wielu miejscach znajdują się miejsca umożliwiające mi spanie pod chmurką w bardzo dobrych warunkach. Natomiast ludzie, których spotykam są bardzo uczynni i sympatyczni.

MN: Jakie miejsca w Norwegii chce Pan odwiedzić?

MD: Moja trasa przebiega wzdłuż systemu norweskich umocnień będących częścią tzw. Wału Atlantyckiego (Trondheim, Stavanger, Narvik). Odwiedzę m.in. w twierdzę Kristiansand, bunkry w Landehobde i Kvala oraz Rugsundoy fort. Jednak moim głównym celem jest Nordkapp.

MN: Jakie wyzwania czekają na drodze kogoś, kto zdecyduje się przejechać tyle kilometrów rowerem samotnie?

MD:
Mierzenie się ze swoimi słabościami i bycie zdanym tylko na siebie to chyba najtrudniejsza rzecz. Taka wyprawa stanowi wyzwanie, ale po jakimś czasie deszcz, nocleg na plaży czy przebita opona już nie robią na rowerzyście wrażenia. Jednak jeśli kiedyś na swojej drodze spotkacie chłopaka na rowerze z biało-czerwoną flagą to dajcie mu znak swojej sympatii i wsparcia, to zawsze pomaga znaleźć siły na dalsze pokonywanie trasy.

Maciej Domański - rowerzysta przemierzający Wał Atlantycki
fot. Maciej Domański

MN: Czy zgadza się Pan ze zdaniem, że zwiedzanie na rowerze to nie tylko sposób na aktywność fizyczną, ale również pewne podejście do życia?

MD:
Jak najbardziej. Wybór roweru jako środka lokomocji był w moim przypadku rzeczą oczywistą. Taka forma podróżowania nie tylko pozwala mi zmierzyć się z drogą i samym sobą, ale też sprawia, że mogę lepiej i bliżej poznać mijane kraje, miejscowości i ludzi, czego nie doświadczyłbym jadąc np. samochodem czy pociągiem.

MN: Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w dalszej trasie!


Wyprawę Maćka Domańskiego można śledzić na facebooku.


źródło zdjęcia frontowego: fot. Maciej Domański


Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok