Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Kultura

"Co nas nie zabije", czyli wydanie zza grobu

Udostępnij
na Facebooku


Grabież grobu, komputer bez internetu i proces maniakalno-depresyjny, oto kulisy tworzenia nowej części kultowej już szwedzkiej serii “Millenium”




Nie byłoby niczego szokującego w wydaniu kolejnej książki o historii Lisbeth Salander i Mikaela Blomkvista, gdyby nie to, że ich twórca zmarł w 2004 roku. W międzyczasie głośno było o przepychankach między dziedziczącymi prawa autorskie. Ostatecznie uzyskali je brat i ojciec pisarza (z którymi autor stracił kontakt), a nie jego wieloletnia partnerka, Eva Gabrielsson. 

Gabrielssson nie ma żadnych praw do spadku, gdyż nie była jego żoną. Brak ślubu spowodowany był obawą przed niebezpieczeństwem ze strony prawicowych ekstremistów.

Dlatego fakt wydania książki osadzonej w świecie Larssona, napisanej w całości przez kogoś innego, wzbudza kontrowersje i oskarżenia o "grabież grobu". Gabrielsson powiedziała wprost:

- Mówimy tu o wydawnictwie, które potrzebuje pieniędzy i o pisarzu, który nie ma sam o czym pisać, więc kopiuje innego. 

By odżegnać się o takich oskarżeń, ogłoszono, że cały dochód ze sprzedaży książki zostanie przekazany antyrasistowskiemu magazynowi, którego jednym z założycieli był Larsson. 

Proces maniakalno-depresyjny


Trylogia "Millenium" jest największym sukcesem wydawniczym w historii Szwecji - losy Lisbeth Salander sprzedały się do tej pory w ilości 80 milionów, co, razem z filmami, dało zysk 323 milionów koron szwedzkich.   

David Lagercrantz - bo to on właśnie stoi za nową książką "Co nas nie zabije" - jest głośnym pisarzem szwedzkim, znanym głównie z biografii Zlatana Ibrahimovica "Ja, Ibra". Możliwość "zastąpienia" Stiega Larssona była dla niego zaszczytem.

- Gdy zaproponowano mi napisanie tej książki, poczułem najsilniejszą pasję w moim życiu. Chciałem się znaleźć w tym świecie. Zawsze byłem zafascynowany ludźmi, którzy są "inni", jak Lisbeth Salander. Gdybym odmówił, żałowałbym tej decyzji do końca życia - mówił na spotkaniu promującym książkę.

Jak przyznał, presja była ogromna -  Pisanie to był wręcz proces maniakalno-depresyjny . Ale jest w tym coś dobrego. Gdy tak bardzo obawiam się niepowodzenia i ośmieszenia, wtedy sprężam się do pracy.  

Zbyt wielu geniuszy


Sam tekst trzymany był w ścisłej tajemnicy. Komputer Legercrantza nie był podłączony do internetu, tłumacze otrzymali teksty drogą kurierską, ani jeden recenzent nie miał też okazji zobaczyć książki zanim trafiła do sklepów. W czwartek książka trafiła wreszcie na półki w 26 krajach jednocześnie, w tym w Polsce.

Czy czwarta część "Millenium" jest w stanie dorównać swoim osławionym poprzednikom? Pierwsi recenzenci piszą o zbytnim nagromadzeniu geniuszy na jej stronach, braku charakterystycznego pazura Larssona i nie do końca udanej próbie nadania bohaterom większej głębi psychologicznej. 

Krytykuje się też postać Lisbeth Salander, która, z kobiety łamiącej nikczemników i napawającej się zemstą została zredukowana do pełnej obaw myślicielki.

Czy to jednak powstrzyma wiernych czytelników trylogii przed zakupem sequela?   


źródło zdjęcia: fotolia.pl - royalty free

Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok