1. Nie wiem, czy istnieją regulacje prawne odgórnie zakazujące takich praktyk.
2. Wiem, że wiele osób tak robi. I jest to droga donikąd.
3. Uważam, iż jest to absolutnie nieopłacalne. Jeśli masz umowę o pracę i pracujesz od poniedziałku do piątku, to czego jeszcze Ci potrzeba? A poza tym, kiedy będziesz brał te fuchy? W weekendy będziesz pracował? A jeśli w firmie będą Cię potrzebowali akurat w weekend, albo w tygodniu wieczorami? A z tym nie podbieraniem klientów, to wiesz doskonale jak jest, szef nawet jeśli będzie to tolerował, to na pewno nie będzie traktował Cię poważnie i skończysz jako dyżurny nosiciel gruzu i rygipsów na 5-te piętro. Albo w prawo, albo w lewo.
4.A pomyślałeś, ile Ty zarobisz próbując własnych sił? Ile z tych pieniędzy będziesz musiał oddać księgowej? Musisz tez zapłacić ubezpieczenie... I co kwartał przyjdą Ci zaliczki do zapłacenia... I nie sa to kwoty rzędu 5.000 koron... Masz na to kasę i czy opłaci Ci się to?
5. Koncepcja jest -ale to wyłącznie moja prywatna opinia- mimo wszystko bardzo wątpliwa etycznie.
6.Nawet, jeśli by wszystko przeliczać wyłącznie na pieniądze, to nie ma sensu dorabiać na boku, tylko ten czas poświęć na siedzenie i kucie norweskiego. Zaczniesz mówić choć trochę i zobaczysz że natychmiast będziesz miał i więcej godzin i lżejszą dużo bardziej cywilizowaną robotę. A jak już będziesz mówił po norwesku, to sam zobaczysz że otworzą się przed tobą takie możliwości, o jakich teraz nawet nie wiesz, że są.
7.I nie zasłaniaj się tym, że znasz angielski. Tutaj lepiej jest ledwo co dukać po norwesku, niż mówić płynnie po angielsku. Angielski to jedynie takie koło ratunkowe z którego korzystasz dopóki nie nauczysz się norweskiego.