Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

11
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Darmowy kurs języka norweskiego

Norweski z przymrużeniem języka – Jak pocieszyć Norwega? Det går bra, czyli będzie dobrze!

Jacek Janowicz

28 kwietnia 2016 08:00

Udostępnij
na Facebooku
Norweski z przymrużeniem języka – Jak pocieszyć Norwega? Det går bra, czyli będzie dobrze!

Próbowałem znaleźć norweski odpowiednik polskiej przyśpiewki „Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało." I nie znalazłem. Najwyraźniej Norwegowie wiedzą, że jednak coś się stało, bo gdy ich drużyna przegrywa, panuje po prostu cmentarna cisza. Mimo wszystko zawsze można próbować ich pocieszyć. Jak? Dziś się o tym przekonacie!
Przez kilka dni wiało nieco mocniej, a do mojego autobusu zaczęło wsiadać coraz więcej zakatarzonych i kichających pasażerów. Chciałem ich jakoś pocieszyć albo powiedzieć „Na zdrowie!”, ale za bardzo nie wiedziałem jak. Dlatego dziś nadrabiamy zaległości w pocieszaniu po norwesku. Do tej pory mogliśmy tylko w milczeniu poklepać kogoś po ramieniu i pokazać kciuk „do góry”, ale od dziś będzie nas stać na dużo więcej. Tylko że Norwegowie jakoś wcale nie wyglądają na zmartwionych. Ceny ropy spadły, bezrobocie wzrasta, norwescy piłkarze nie zagrają na Euro, a oni dalej chodzą zadowoleni. Ale to nic, jeżeli nie będziemy pocieszać innych, to przynajmniej zrozumiemy jak inni pocieszają nas.
Zanim zaczniemy pocieszać, ustalmy, jak to brzmi po norwesku. A brzmi tak:
pocieszać – å trøste

Najbardziej popularnym i do znudzenia stosowanym „pocieszaczem” jest Det går bra! – Będzie dobrze, dobrze jest! (dosłownie idzie dobrze). To zwrot stosowany przy każdej okazji. Dziecko upadnie  – det går bra, stłuczemy talerz – det går bra, potrącimy kogoś – det går bra, rozsypiemy dziecku klocki lego –  … ha, tu by się przydało powiedzieć jakoś się ułoży... Na szczęście jest taki zwrot – Det ordner seg!

Napisałem, że Norwegowie niczym się nie martwią. To oczywiście przesada, bo jakiś powód zawsze się znajdzie. Na przykład nie lubią przegrywać. W sportach zimowych robią to rzadko, ale latem już nie jest tak wesoło. Zwłaszcza na stadionach piłkarskich smak porażki w wydaniu męskim to ostatnio norweska specjalność. Próbowałem znaleźć odpowiednik polskiej przyśpiewki „Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało..." I nie znalazłem. Najwyraźniej Norwegowie wiedzą, że jednak coś się stało, bo gdy ich drużyna przegrywa, panuje po prostu cmentarna cisza. Z narodowych przyśpiewek zostało tylko Alt for Norge (wszystko dla Norwegii) z Olimpiady w 1994, ale w porównaniu z żywiołowymi polskimi kibicami brzmi to jak leniwe brzęczenie osy w upalny letni dzień.     

Czas przejść do konkretów. Żeby praktykować pocieszanie, udajemy się na mecz reprezentacji Norwegii, czekamy na nieuchronną stratę gola, wybieramy kibica z pierwszymi objawami depresji i możemy już rozwijać skrzydła:

Ikke vær lei degNie bądź smutny (niech Ci nie będzie przykro) 

Ta deg sammen Weź się w garść (zamiast brać garść tabletek)

Det går bedre og bedre dag for dagKażdego dnia będzie coraz lepiej (albo gorzej, ale o tym ani mru mru)

Oczywiście, zanim poprawa będzie widoczna, może minąć wiele dni, więc...

Rom ble ikke bygd på en dagNie od razu Kraków zbudowano (tu oczywiście chodzi o Rzym)

Jeżeli w trakcie naszych zabiegów Norwegowie stracą kolejnego gola, a nasz rozmówca uzna, że to przez nas, możemy użyć kolejnych środków wyrazu: Ikke vær så hårsårnie obrażaj się.

Możemy też ufundować frustratowi hot-doga (10 kr na Statoilu) jako trøstepremie, czyli nagrodę pocieszenia, czym w końcu uda nam się go udobruchać, czyli blidgjøre.

Jeżeli i to nie pomoże, wbiegamy nago na boisko, przerywamy mecz, dostajemy dożywotni zakaz stadionowy, ale uśmiech kibiców za ten bohaterski czyn mamy gwarantowany. A co z zakazem stadionowym? Kichamy na to.

Właśnie, nie wyjaśniłem sprawy kichania.

Gdy ktoś kicha, mówimy krótko: Prosit!

Podobno zwrot ten pochodzi z łaciny, i według dawnych wierzeń – podczas kichania dusza próbuje uciekać z ciała, a powiedzenie Prosit ma ten proces zatrzymać. Tak, jasne, a jak zapomnę to dusza mi zwieje...

Inni twierdzą, że kichanie oznacza zmiany i stąd się mówi bless you, czyli z angielskiego w wolnym tłumaczeniu na zdrowie, w trosce, by ta zmiana była na lepsze a nie na gorsze. Znacie taki dowcip?
–Panie doktorze, jest poprawa? – Tak, na gorsze.

Słowa Prosit używają też żartobliwie siatkarze przy stanie 7:7, ponieważ fonetycznie sju-sju brzmi dla nich jak kichnięcie, więc gdy sędzia podaje wynik 7:7, oni odpowiadają Prosit.

Może to i prawda, ale dla mnie sju sju kojarzy się z czymś nieco innym, zatem idę tam, gdzie król chodzi piechotą... i wracam za tydzień. Do zobaczenia!
Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok