Zdolny Polak w dobrej cenie
Atrapa rozwoju
Polska przoduje. Jest liderem Europy Środkowo-Wschodniej i jednym z najważniejszych centrów outsourcingowych na świecie. Trzymamy się tu ścisłej czołówki - Indii, Brazylii, Chin i Filipin - i zapewne pozostaniemy głównym celem nearshoringu (outsoursingu po sąsiedzku) także dla Norwegów. Dzięki temu będą miejsca pracy. Ale w 21. wieku to za mało.
Pomimo rund unijnego finansowania Polska ciągle ląduje poniżej średniej w rankingach innowacyjnościi i nie udaje jej się wyrwać do przodu z grona „umiarkowanych innowatorów". Zamiast w innowacje, unijne pieniądze idą ... w beton. Taką przynajmniej diagnozę stawia profesor w Centrum Europejskich Studiów Regionalnych i Lokalnych Uniwersytetu Warszawskiego w wywiadzie z „Gazetą Wyborczą". W artykule pod wymownym tytułem „Co wymyśli chodnik, czyli polska atrapa rozwoju", Marek W. Kozak mów wprost:
- Za unijne pieniądze przestajemy doganiać Zachód. Wydajemy na wygodę i jakość życia. Jak bogacze.
Czy Norwegia może Polsce pomóc wydźwignąć się z grona innowacyjnych „średniaków"?
Kto do tanga?
Właśnie uruchomiona strategia "Innowacyjna Norwegia" zakłada, że pod parasolem unijnego programu Horyzont 2020 (największego jak dotąd programu finansowania badań naukowych i innowacji w Unii Europejskiej, dysponującego budżetem prawie 80 mld euro), Norwegia będzie wspierać grantami swoje własne małe i średnie przedsiębiorstwa. Nie tylko wielkie gospodarcze lokomotywy, które chętnie zlecą podwykonawstwo za granicą, ale także małych graczy, a szczególnie takich, którzy chcą współpracować z "wymagającymi klientami" z zagranicy. Na takich właśnie projektach mogą skorzystać polscy partnerzy - o ile są wystarczająco ambitni.
Kim jest ten „wymagający klient"? To taka firma, która chce mieć kontakt z wysokimi technologiami, chce i potrafi opracowywać innowacyjne rozwiązania, produkty i usługi, na przykład w ulubionym przez Skandynawów sektorze odnawialnych energii. Firma wymagająca ma też ambicje, żeby wypłynąć - albo przynajmniej się z kimś zabrać - na szerokie międzynarodowe wody.
Polski potencjał
Zaawansowane technologicznie małe firmy norweskie będą szukać partnerów, którzy wesprą je w działalności pobocznej. - Początkowo będą to partnerzy ze specjalistyczną wiedzą inżynierską i softwarową - zapowiada Kjell Arne Nielsen, radca handlowy w norweskiej ambasadzie. Dodajmy: wiedzą w bardzo przystępnej cenie.
Jedyne czego Polsce brakuje, zdaniem ambasadora, to reklama.
- Powiedzcie to wszystkim. Niech im się to utrwali w głowach, że Polska to kraj przyszłościowy dla zagranicznych inwestorów - apelował niedawno do biznesmenów w Sopocie.
Strachy na lachy
Z badań jednak wiemy, że polska mała firma też ma swoje przypadłości. Podczas gdy modelowy amerykański startup tworzony jest po to, by go szybko sprzedać, zarobić i sfinansować kolejny wielki pomysł, w Polsce oczekuje się, że spółka zostanie w rodzinie. W USA porażka jest częścią portfolio przedsiębiorcy - w Polsce psuje reputację. Jest jeszcze kilka innych poważnych barier mentalnych, które polskie rozwojowe firmy dopiero przełamują w drodze do globalnego sukcesu.
- Niektórzy nadal postrzegają Polskę jako kraj wschodnioeuropejski - przyznaje Nielsen - Ale po pierwszych doświadczeniach prawie wszyscy mają pozytywne opinie o kompetencjach, pracowitości, etyce pracy i łatwości prowadzenia biznesu w Polsce - chwali.
A my będziemy pytać polskie startupy, co sądzą o tej kuszącej norweskiej ofercie.
zdjęcie: fotolia - royalty free
To może Cię zainteresować
23-06-2015 11:31
0
-1
Zgłoś