Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Czytelnia

Szkolna panika

Udostępnij
na Facebooku
4
Szkolna panika


Norwescy rodzice wydają czterocyfrowe sumy na rozpoczęcie roku szkolnego. Eksperci radzą: nie dajcie się zwariować!  


Na rosnącą rozrzutność norweskich rodziców wskazują ostatnie szacunki Ipsos MMI. Wprawdzie podręczniki zapewniane są przez szkołę, ale początek roku szkolnego generuje dodatkowe wydatki: specjalne buty, stroje treningowe, sprzęt. Przy większej ilości dzieci wydatki oczywiście mnożymy. W efekcie okazuje się, że w ciągu ostatnich 25 lat Norwegowie podwoili ilość kupowanych ubrań, których nie potrzebują. Eksperci apelują więc: rodzice, zachowajcie rozsądek!


Sprawdź szafę, piwnicę i komórkę


Szkolne przybory takie jak piórnik, okładki do podręczników, czy pudełko na drugie śniadanie, mają raczej podobną jakość, a jednak ich ceny w sklepach wahają się od kilkudziesięciu do kilkuset koron. Pieniądze wydane na ich droższe "modele" to pieniądze zmarnowane.

- Jedyną rzeczą, na którą powinno się wydać nieco więcej pieniędzy na początku roku szkolnego, jest dobry plecak - zaaferowanym rodzicom radzi ekonomistka Silje Sandmæl. Odradza też kupowania pod wpływem impulsu. - Opłaci się przejrzeć internet zanim zabierzesz ze sobą dziecko na zakupy. W ten sposób porównasz ceny, a w dodatku zorientujesz się, gdzie można znaleźć sprzęt, który najlepiej pasuje dla twojego dziecka. 

Dobrze jest też odciągnąć pociechę od plecaka, który wpadł jej w oko, a który za rok będzie zbyt dziecinny, brzmi dobra rada.

Wiele osób odkrywa po fakcie, że ma już w szafie sporo rzeczy, o których zapomnieli. Rodzice często odkładają na później ubrania, plecaki i sprzęt starszych dzieci, a potem o tym zapominają i kupują nowe dla młodszych. Dlatego sprawdzaj szafy, piwnicę i komórki zanim ruszysz na zakupy, brzmi kolejna przestroga. 

Okazuje się także, że w norweskich szkołach zalegają pozostawione tam ubrania i sprzęt. Czy rzeczywiście były tak potrzebne, skoro nikt nie zwrócił uwagi na to, że zginęły? 

  

Rodzic za kółkiem


Kolejny przykład nadgorliwości spanikowanych rodziców to odwożenie dzieci do szkoły.

Jak informuje NRK, aż jeden na trzech rodziców, zwłaszcza najmłodszych dzieci, odwozi pociechę do szkoły. Tłumaczą to obawą o ich bezpieczeństwo na ruchliwych drogach. Policja ostrzega jednak, że taka sytuacja to samonapędzający się mechanizm: im więcej rodziców odwozi dzieci, tym większy ruch na drodze. Trygg Trafikk uważa, że to właśnie ilość kierowców stwarza niebezpieczne sytuacje.

- Kiedy siedzisz w samochodzie i masz mało czasu, na ulicy duży ruch a dzieci biegają za autami, to łatwo o tragedię - mówi Ann-Kathrin Årøen z Trygg Trafikk.

Ostrzega zwłaszcza rodziców, którzy dodają czasem gazu.

- Jeżeli jedziesz 30 kilometrów na godzinę i potrącisz dziecko, to 9 na 10 z nich przeżyje. Przy prędkości 50 kilometrów na godzinę wypadek przeżyje już tylko 2 na 10 - ostrzega Årøen.

Dlatego przez pierwsze tygodnie po rozpoczęciu szkoły policja ma w zwyczaju przeprowadzać dodatkowe kontrole na szkolnych drogach.

- Ludzie są zabiegani i niedopuszczalne zachowania, takie jak szybka jazda, niezapięte pasy, korzystanie z telefonu komórkowego, nieostrożność, tłumaczą presją czasu - mówi policjant Stein Olaf Røberg.

Røberg zaleca tym, którzy jednak chcą odwozić dziecko, żeby zatrzymywali się kawałek przed szkołą i pokonywali go pieszo. Wtedy będzie mniej samochodów przy szkole, a przez to mniejszy chaos. 

 

Na czym więc się skupić 

 

Aftenposten radzi, żeby w rozwój dziecka angażować emocje a nie portfel: rozmawiać z nim w domu, zachęcać do rozwijania pasji, dawać poczucie bezpieczeństwa, wysłuchując problemów. 

O szkole trzeba mówić pozytywnie, a jeśli już musisz ponarzekać na nauczycieli, to nie przy dzieciach. Lepiej pójść z tym do szkoły, podjąć temat w grupie rodziców. Nadopiekuńczość w kwestiach bezpieczeństwa i szał szkolnych zakupów odniosą gorszy skutek niż stare dobre przypilnowanie terminu sprawdzianu. 

Czytaj także: Polskie dziecko w norweskiej szkole i Piękny szkoły początek

  zdjęcie: fotolia.com - royality free

Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


druch dryh

19-08-2015 18:32

im bardziej poznaje kobiety tym bardziej cenie zwierzeta

Dorota Hansen

18-08-2015 21:20

W najwieksza panike przedszkolna wpadaja nastoletnie panny, ktore musza wymienic cala garderobe, wyposazenie szkolne i musza dodatkowo zakupic mnostwo innych niezbednych do zycia przedmiotow.
Czasami maja chec na nowych rodzicow....

Ostatnio moj kot wygral w rankingu na najbardziej ulubionego czlonka rodziny.

Gct Kowalska

18-08-2015 18:39

Dzieci charakeryzuja sie tym, ze rosną.
Na plecak wydałam 600 koron, ale dwa lata temu. Kupiłam drogi ( w moim mniemaniu) ale dobry, dwa lata jeszcze wytrzyma, wygada jak nówka sztuka.
A ubrania? No cóż, trzeba kupować co rok i ze szkołą to ma niewiele wspólnego.
Ważny jest wygodny strój na wf, który trzeba mieć juz od trzeciej klasy, wiec kupiłam buty 300 nok, koszulka i spodenki razem 300, suma 600 koron. Nowy matboks 70 koron, stary sie po dwóch latach rozklekotał. Butelka na wodę tez z tamtego roku.
Idzie zima i trzeba będzie kupić nowe zimowe buty jak co rok, ale to juz nie jest szkolna wyprawka.
Nie wiem co jeszcze ci Norwegowie według redakcji MN wliczają w wyprawkę? Najprawdopodobniej bilet miesięczny jeśli dziecko musi jeździć autobusem. Wtedy suma na rok jest czterocyfrowa

Jan .

18-08-2015 18:27

Babol totalny. Pani Agnieszka Moczulska napisala:

"Norwescy rodzice wydają czterocyfrowe sumy na rozpoczęcie roku szkolnego. Eksperci radzą: nie dajcie się zwariować!"

Pani Agnieszko,

1.Rodzice norwescy nie maja nawet 10% tego "pierdolca" na punkcie swoich dzieci jakie ma przyslowiowy rodzic polski.

2.Polskim rewiom mody komunijnej nie dorowna nic na swiecie. No moze "18" i bale maturalne w USA oraz wesela w Rosjii.

3. Przecietny, powtarzam i akcentuje: PRZECIETNY koszt wyprawki dla pierwszoklasisty w Polsce, kraju o wiekszym bezrobociu i wielokrotnie nizszych zarobkach (od 5-cio do 10-cio krotnie nizszych) to 800PLN, czyli liczac po kursie walutowym (a nie parytetem sily nabywczej) 1600NOK, czyli tak bulwersujaca Pania kwota czterocyfrowa.

4.Popatrzmy na sile nabywcza. Nawet jesli statystyczny Norweg, nie z tych bogatszych, ale i nie biedak, wydal by na wyprawke dziecka nie bulwersujaca i swiadczaca o rozrzutnosci kwote 4-cyfrowa, ale wrecz 5-cio cyfrowa, czyli 10.000NOK, to znaczy ze wydal 1/3 swoich miesiecznych zarobkow. Przecietnie zarabiajacy Polak gdyby mial wydac absolutne minimum na wyprawke dla pierwszoklasisty, musial by zas przeznaczyc na ten cel co najmniej 1/2 swoich zarobkow. Natomiast, oczywiscie pomimo tego Norweg jest rozrzutny.

5.Skoro wydatek na wyprawke dziecka mieszczacy sie w kwotach 4cyfrowych swym rozpasaniem powala Pania na kolana, to wspomne niesmialo, ze ostatnia z dostepnych nam liczb 3cyfrowych to liczba 999. Prosze sprobowac kupic wyprawke dla dziecka w Norwegii za 999kr. Na dobre buty starczy. Albo na plecak, nie jakis super wypasiony, ale zupelnie przyzwoity... no ale wtedy butow nie kupimy... O ksiazkach i zeszytach nie wspominajac...

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok