Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

10
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Czytelnia

Polak ukończył ekstremalny triatlon

agnieszka.kujawa@mojanorwegia.pl

01 października 2015 10:09

Udostępnij
na Facebooku
2
Polak ukończył ekstremalny triatlon


Pan Aureliusz Kosendiak ukończył jeden z najbardziej ektremalnych triatlonów na świecie. Skoczył z Eidfjord, wbiegł na Gaustatoppen i przemierzał Norwegię na rowerze. Podjął walkę z własnymi słabościami i został norweskim triatlonowym wikingiem!

MojaNorwegia: Dlaczego zdecydował się Pan wziąć udział w tegorocznych zawodach? Próbował Pan już wcześniej zmierzyć się triatlonem Norseman, czy to było Pana pierwsze podejście?

Aureliusz Kosendiak: Uwielbiam wyzwania w sferze aktywności ruchowej, a Norseman jest uważany za najtrudniejszy triatlon na świecie. Sam start i udzial w nim to wielkie wyróżnienie, gdyż co roku jedynie 250 osób ma możliwość sprawdzenia swoich możliwości na bardzo wymagajacej trasie. Próbowalem trzykrotnie dostać się na zawody i w końcu się udało! Zostałem wybrany i wykorzystałem swoją szansę. Podjąłem się startu również dlatego, żeby pokazać innym że warto próbować dążyć do realizacji swoich marzeń. Poza tym wiele osób mi kibicuje i wspiera w tym, co robię. Szczególne podziękowania należą się rodzinie, znajomym, przyjaciołom, moim studentom oraz pracownikom Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, na którego Wydziale Nauk o Zdrowiu mam przyjemność pracować.


MN: Triathlon zaczyna się od skoku z Eidfjord wczesnym porankiem. Czy w tym roku woda była bardzo zimna?


AK: Woda w tym roku byla najzimniejsza w historii zawodów i ze względu na zdrowie i bezpieczenstwo zawodników, organizatorzy zdecydowali sie skrocić etap pływacki o połowę. Okazało się, że woda miała niecałe 10 stopni C. Od listopada 2014 przygotowywałem się do pływania w niskich temperaturach. Pływałem w rożnych akwenach bez pianki i często krusząc lód przed wejściem do wody. Możnaby powiedzieć, że trenowałem w warunkach trudniejszych niż w fiordach, jednak po zawodach subiektywnie stwierdzam, że Norwegowie mają chyba inne stopnie jesli chodzi o mierzenie temperatury.



Trening przygotowujący do udziału w triatlonie jest również wymagający.
fot. archiwum prywatne


MN: Jak długo należy przygotowywać się do wzięcia udziału w tak ekstremalnym triathlonie?

AK: Nie ma jednej recepty. Od wielu lat podejmuję się trudnych wyzwań w sferze aktywności fizycznej i posiadam bogate doświadczenie w tym zakresie. Doświadczenie popieram wiedzą – posiadam stopień doktora nauk o kulturze fizycznej. Oczywiście, trzeba wcześniej dużo trenować, ale według mnie przygotowanie psychiczne jest ważniejsze. Świadomość celu oraz umiejetność zachowania się w ekstremalnych warunkach, wola walki, wielkie serce i charakter są bardzo ważne. Można być perfekcyjnie przygotowanym fizycznie, a mimo to nie ukończyć zawodów.

MN: Który odcinek trasy był dla Pana najtrudniejszy? Czy w czasie triathlonu zdarzały się Panu chwile zwątpienia?

AK: Cały Norseman jest trudny. Każdy z etapów jest wymagajacy, więc nie bez powodu w nazwie zawodow widnieje słowo „extreme”. Lodowata woda, niezliczona ilość podjazdów na rowerze, a na deser bieg, gdzie ostatnie 17 km to tylko podbieg. Dodatkowo zmienne warunki pogodowe też nie ułatwiają wykonania zadania. Poza tym, zmniejszenie do minimum punktów żywieniowych na trasie stanowi dodatkowe utrudnienie. Słabo pływam i zawsze jest to dla mnie wielkie wyzwanie, a jeśli jeszcze woda jest lodowata, to tym bardziej jest ciężko. Nawiązując do zawodów, dokładnie wiedzialem na co się piszę. Taki jest Norseman i nie ma co narzekać. Wszystkie trudy wynagradza widok z mety, a satysfakcja po ukończeniu biegu jest przeogromna.


Satysfakcja po osiągnięciu celu jest ogromna.
fot. archiwum prywatne


Chwil zwątpienia raczej nie miałem, ale świadomość celu jaki sobie założylem oraz pozytywne myśli i doping wielu osób na trasie dodawały mi sił, aby podołać kolejnemu kilometrowi. Jednak podczas zawodow jest też niepewność, rodzą się pytania: „Jak to będzie, czy coś nieoczekiwanego się nie wydarzy?”. Podczas całej trasy trzeba zachować czujność. W moim przypadku było to utrzymywanie pełnego skupienia przez prawie czternaście godzin. Dodatkowo miałem obawy, czy mój organizm wytrzyma taki wysiłek, ponieważ startowałem z kontuzją.

MN: Co było dla Pana największym wyzwaniem kondycyjnym? Odcinek z pływaniem, bieganiem czy etap rowerowy?


AK: Samo podjęcie decyzji o wzięciu udziału w tym triathlone było dla mnie wielkim wyzwaniem. Trzeba być naprawdę odważnym, żeby w ogóle spróbować wystartować. Udział w tego typu wyzwaniach traktuje jako zabawę, wynik nie jest dla mnie najwazniejszy. Trzeba zachować luz, żeby zbyt szybko nie wypalić się psychicznie. Zadanie samo w sobie jest trudne. Cały czas towarzyszą Ci niepewność, ogromne oczekiwania i wielka presja. Każdy etap to kolejne wyzwanie, ktorego wypełnienie składa sie na ostateczny cel: Osiągnięcie mety na szczycie Gaustattopen. Obawiałem się odcinka biegowego ponieważ nie wiedziałem, czy podczas tego etapu nie da o sobie znać moja niedoleczona kontuzja łydki.


MN: Trasa jest bardzo ciężka, ale również malownicza. Czy podczas tak dużego wysiłku fizycznego zwraca się jeszcze uwagę na piękne widoki?


AK: Oczywiście, że tak. Podczas triatlonu miałem czas na wszystko. Wynik nie był dla mnie priorytetem. W Norwegii byłem po raz pierwszy i od razu zakochałem się w tym kraju. Tutejsze widoki zapierają dech w piersi! Coś niewyobrażalnego. Kiedyś powiedzialem w jednym z wywiadów: pojadę do Norwegii, żeby wystartować w triathonie Norseman. Dotrzymałem słowa. Tak mi sie spodobały norweskie widoki, że miesiąc po zawodach, odwiedziłem pokonaną już wcześniej trasę, żebu spokojnie zobaczyć wszystko jeszcze raz. Niektórych odcinków trasy nie pamietalem, ale jest to zrozumiałe - doświadczałem tam przogromnych emocji. Znajomi się śmiali, że poł Norwegii zwiedzilem płynąc, jadąc na rowerze i biegnąc.


Trasa jest ekstremalnie ciężka, ale również... ekstremalnie piękna.
fot. Kai Otto Melau


MN: Czy weźmie Pan udział również w kolejnej edycji triathlonu?


AK: Startując i docierając na metę zawodów na szczycie Gaustattopen, zrealizowałem jedno ze swoich marzeń! Czy wystartuję kolejny raz? Nie mowię nie, ale ważniejsza jest dla mnie właśnie możliwość podejmowania wyzwań. Osiągnąłem swój cel i jestem z tego bardzo zadowolony.


MN: Każdy z zawodników ma do dyspozycji również swój zespół wspierający? Na czym polega ich pomoc?

AK: Zgadza się, tzw. “support” jest odpowiedzialny za podawanie jedzenia I picia na trasie. Zaopatruje również zawodnika w przekąski takie jak batoniki dostarczające energii, ciepłą herbatę, czy kawę. Grono przyjaciół oraz brat bliźniak pomagali mi podczas tych zawodów. Znam swój organizm doskonale i umiem odczytać, czego w danym momencie wyścigu on się domagał – zespół na bieżąco wypełniał moje prośby i dyspozycje. Nie zawsze wszystko szło zgodnie z planem, ale na szczęście wszystko się udało!

MN: Czy jest jakieś ograniczenie czasowe w przemierzaniu trasy?


AK: Tak, istnieją limty na poszczególne odcinki trasy. Jednak najważniejszy limit, wiąże się z ilością osób, które mogą ukończyć zawody na samym szczycie. Decyzja w tej sprawie jest podejmowana na 32,5 km biegu. Przykładowo: jeśli jesteś w limicie miejsc oraz nie przekraczasz limitu czasowego to masz możliwość zdobycia mety na samym szczycie góry, czyli na wysokości 1883 m.n.p.m.


MN: Dotarłam do informacji, że triathlon można ukończyć z białą lub z czarną koszulką. Na czym polega różnica?


AK: Rożnica jest zasadnicza. Najwyższym prestiżem jest posiadanie czarnej koszulki, czyli osiagnięcie mety na samym szczycie góry. Niestety tylko pierwszych 160 osob może ukończyć zawody na przepięknym szczycie Gaustoppen - jeśli oczywiście pozwolą na to warunki pogodowe. Wszyscy pozostali uczestnicy kończa zawody 1000 metrów niżej i na checkponcie, na 32,5 km nie wspinają się juz wyżej. Kierują się na tzw. “drugą metę”.


Dla mnie osobiście to dziwna formuła, która wzmaga presję w kwestii wyniku. Norwegowie przyjęli jednak takie zasady, biorąc pod uwagę bezpieczeństwo zawodników oraz możliwości logistyczne. Ukończyłem triathlon z czarną koszulką. Po zawodach, ze szczytu Gaustoppen mieliśmy zapewniony transport kolejką w tunelu skalnym. To również było niesamowite przeżycie. Wszyscy, którzy ukończą zawody mogą mianować się tytułem Norsemana i czuć dumę ze zrealizowanego wyzwania.


MN: Dziękuję za rozmowę.


Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


ppp ppp

02-10-2015 13:57

szacunek!

bobusia2

01-10-2015 12:36

WIELKIE GRATULACJE !!! Znam tę trasę, jako widz OGROMNE WYZWANIE!!! widziałam na żywo, oczywiście w sierpniowym terminie trzy razy (pierwszy weekend sierpnia) Pozdrawiam

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok