Niewłaściwa diagnoza lekarzy - pacjent nie był śmiertelnie chory
„Choremu zostanie zaaplikowana morfina oraz O2. Zapewni mu to spokojną i cichą śmierć.” Takimi słowami zwrócił się do żony Torego Bjerke lekarz prowadzący. Jak okazało się później, lekarze przekazali niewłaściwą diagnozę, Tore wcale nie był śmiertelnie chory.
- Byłam w szoku. Lekarz przekazał mi tę przerażającą wiadomość, a po konsultacjach okazało się, że Tore nie cierpiał na śmiertelną chorobę. Teraz, po ponad dwóch latach, na samą myśl o błędzie lekarza, wciąż przeżywam prawdziwy koszmar – mówi Kari Bjerke, żona chorego.
fot. vg.no
Mężczyzna cierpiał na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc. Choroba ujawniła się podczas wakacyjnego pobytu w Hiszpanii. Podczas powrotu do domu stan zdrowia Torego znacznie się pogorszył, wskutek czego mężczyzna był hospitalizowany we Francji. 10 maja 2012 roku został przewieziony do szpitala w Norwegii. Zamysł był taki, by trafił do specjalistycznej kliniki zajmującej się chorobami układu oddechowego – do szpitala Świętego Olafa w Trondheim. Mimo wcześniejszych ustaleń, chory został przetransportowany do lokalnego szpitala w Orkdal.
Bjerke leżał początkowo na oddziale intensywnej terapii. Gdy jego stan nieco się poprawił, został przeniesiony na zwykły oddział.
- Okazało się, że decyzja lekarzy o przeniesieniu Torego była zbyt pochopna. W nocy pojawiły się komplikacje, przez co wrócił na intensywną terapię i został podłączony do aparatury ułatwiającej oddychanie. Jak się później okazało, cierpiał na bezdech senny, który w bardzo krótkim czasie mógł doprowadzić do niewydolności oddechowej, a tym samym do śmierci - wyjaśnia Kari Bjerke.
fot. fotolia.pl
Nie otrzymał odpowiedniej aparatury
Córka chorego, która jest z wykształcenia pielęgniarką, wiele razy dopytywała się lekarzy oraz pielęgniarek, czy możliwe byłoby zapewnienie jej ojcu przenośnej aparatury wspomagającej oddychanie, takiej, z której mógłby korzystać zarówno na zwykłym oddziale szpitala, jak i w domu. W odpowiedzi usłyszała, że tego typu działań nie przeprowadza się w przypadku pacjentów cierpiących na rozedmę płuc.
- Pielęgniarka powiedziała również, że wielu pacjentów szpitala miało podobną aparaturę w domu i to właśnie ona była główną przyczyną trudności w oddychaniu występujących podczas snu – wyjaśnia córka Torego.
fot. wikipedia.org
Lekarze zdecydowali o śmierci
Za radą specjalisty ze szpitala Świętego Olafa, 15 czerwca lekarze z Orkdal zadecydowali o śmierci mężczyzny. Najbardziej absurdalny jest w tym wszystkim fakt, że przed podjęciem tak poważnej decyzji, medycy nawet nie zbadali pacjenta.
Tore leżał na sali obserwacyjnej, gdy rodzina dowiedziała się, że ma się z nim pożegnać.
- Zadecydowano, że mąż zostanie przewieziony na oddział specjalistyczny. Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że bez odpowiedniej aparatury nie przeżyje. Wspominam tamte chwile jako pełne strach i łez. Wszyscy byliśmy w szoku i nie zgodziliśmy się z decyzją lekarzy. Jak się okazało, mieliśmy rację i uratowaliśmy Toremu życie – opowiada Kari.
Nowe życie
Tore Bjerke został przewieziony do szpitala Świętego Olafa, gdzie zbadali go specjaliści. Zaczęto podawać mu antybiotyki oraz zapewniono przenośną aparaturę wspomagającą oddychanie. Jego stan poprawiał się z dnia na dzień i niedługo później był już w swoim rodzinnym domu w Melhus.
- Leczenie przyniosło zamierzony efekt i nasz kolejny wspólny rok był wspaniały. Chodziliśmy na basen, jeździliśmy na wycieczki – żyliśmy pełnią życia. Dobre czasy nie trwały jednak długo, bo w zeszłym roku lekarze zdiagnozowali u Torego raka. Okazało się, że stadium choroby było już na tyle zaawansowane, że mąż nie miał szans na przeżycie – opowiada Kari.
Wiadomość o nowotworze rodzina chorego przyjęła w zupełnie inny sposób, niż wcześniejszą bezpodstawną diagnozę. Poważną chorobę potwierdziło tym razem kilku lekarzy i od śmierci nie było ucieczki.
fot. vg.no
Kontrowersje i krytyka norweskiej służby zdrowia
Historia choroby Torego Bjerke i błędna diagnoza lekarzy wzbudziła w Norwegii duże kontrowersje. Pod artykułem zamieszczonym w gazecie VG pojawiło się wiele komentarzy, w których internauci krytykują norweską służbę zdrowia, niedokładność lekarzy, a także podejście do starszych pacjentów.
Wiele osób uważa, że wszystkiemu winna jest polityka i nieodpowiednie podejście do wiekowych pacjentów.
„W grę wchodzi tu polityka. Od wielu lat starsi pacjenci nie mają statusu priorytetowych”
Okazuje się także, że przypadek Torego Bjerke nie jest jedyny. Internautka dzieli się historią swojego ojca.
„To samo stało się z moim ojcem. Lekarze ze szpitala w Drammen skazali go na śmierć. Odwołałam się jednak do wyższej instancji, dzięki czemu ojciec miał zapewnione dodatkowe cztery tygodnie leczenia. Kuracja okazała się skuteczna, tata żył jeszcze dwa lata”
Płacą podatki i co z tego mają?
„Mieszkając w Norwegii płacimy bardzo wysokie podatki, ale nie dostajemy niczego w zamian. Ludzie umierają czekając w kolejce do specjalisty.”
„Trzeba cieszyć się dobrym zdrowiem, by bez komplikacji przeżyć pobyt w szpitalu”
Czy takie historie mają prawo zdarzać się w tak bogatym państwie, jakim jest Norwegia?
Źródła: vg.no / wikipedia.org / fotolia.pl
Zdjęcie frontowe: fotolia.pl - royalty free
To może Cię zainteresować
05-03-2015 09:31
0
-1
Zgłoś
05-03-2015 08:28
0
-2
Zgłoś
05-03-2015 08:09
0
-1
Zgłoś
04-03-2015 22:13
0
0
Zgłoś
04-03-2015 21:33
0
-1
Zgłoś
04-03-2015 17:36
0
0
Zgłoś