
Il. Jeja.pl |
„Europa nie jest w kryzysie. Europa jest umierająca.
Nie w sensie geograficznym, rzecz jasna, lecz Europa jako idea. Europa jako marzenie i projekt.
Ta Europa, która była wychwalana przez Edmunda Husserla w jego dwóch wielkich przemówieniach w Wiedniu i Berlinie, w czasie, kiedy ta sama Europa zmierzała w stronę najmroczniejszego rozdziału w swoich dziejach.
Europa jako pakt i symbol, wizja i fundament. Ta Europa, którą budowali nasi przodkowie, nowa koncepcja, która obdarowała ludzi czasów powojennych pokojem, dobrobytem i demokracją – dobrami, których nie dało się przecenić. Ta sama Europa znowu jest na prostej drodze do tego, by na naszych oczach po prostu się rozpaść.
Upadek i ujarzmienie
W Atenach, jednej z kolebek cywilizacji zachodnioeuropejskiej, panuje stan rozkładu z powodu obojętności i cynizmu bratnich narodów europejskich. Był taki czas, w okresie fascynacji Grecją na początku XIX wieku, kiedy artyści, poeci i wielcy myśliciele Europy - od Chateaubrianda po Byrona, od Berlioza po Delacroixa, od Puszkina po młodego Wiktora Hugo – spieszyli na pomoc Grecji i walczyli o niezawisłość tego kraju. Dziś wydaje się to takie odległe. Podczas gdy Grecy przygotowują się na stoczenie nowej wojny przeciwko innej formie upadku i podporządkowania, wygląda na to, że potomkowie tych wielkich Europejczyków nie mają nic lepszego do roboty, jak tylko wykorzystywać, piętnować i poniżać bratni naród – a poprzez surowe programy oszczędnościowe, których przyjęcie nakazano Grekom, naruszają samą zasadę suwerenności, którą tak dawno temu sformułował ten właśnie naród.
Trujący berluskonizm
Stan rozkładu panuje w Rzymie, drugiej z kolebek cywilizacji europejskiej, jej drugim fundamencie, który – wspólnie z Grecją oraz duchem Jerozolimy – stanowił źródło jej wiedzy i umiejętności, gdzie nakreślono cienkie, precyzyjne linie rozróżniające od siebie prawo i sprawiedliwość, człowieka od obywatela; różnice, stanowiące podstawę demokratycznego modelu państwa, który dał tak wiele nie tylko Europie, ale i całemu światu. Rzymska wiosna została zainfekowana trującym berluskonizmem, który nie chce odpuścić. Duchowa i kulturalna stolica została, wspólnie z Portugalią, Irlandią, Grecją i Hiszpanią, zaszufladkowana jako jeden z krajów PIIGS*, pogardzanych przez instytucje finansowe, pozbawione zarówno sumienia, jak i pamięci. Kraj, który przyniósł na świat piękno – piękno z Europy – jest teraz wytykany opinii publicznej, jako chory człowiek tej części świata. Cóż za bolesna, upokarzająca ironia.
Rosnący populizm
Rozkład szerzy się wszędzie – od wschodu do zachodu, z północy na południe. Europa ześlizguje się w nurt narastającego populizmu, szowinizmu i innych ideologii wykluczenia i nienawiści, które starano się marginalizować, ale które mimo to na nowo podnoszą swój ohydny łeb. Jak odległy wydaje się czas, gdy lud francuski wyległ na ulice, wołając: „Wszyscy jesteśmy niemieckimi Żydami!” Działali wtedy z poczucia solidarności z pewnym studentem, którego prawa zostały naruszone przez przywódcę politycznego, którego idee były równie żałosne, co jego pamięć. Ruch solidarności w Londynie, Berlinie, Rzymie i Paryżu – solidarności z dysydentami z tej „innej Europy”, jak Milan Kundera określił Europę zniewoloną, czyli kraje środka kontynentu – to wszystko przypomina teraz wspomnienia z zamierzchłej przeszłości. A co z tym małym, międzynarodowym kręgiem bojowników o wolność, którzy 20 lat temu walczyli o serce i duszę tejże samej Europy w Sarajewie, bombardowanym przez zwolenników bezdusznych „czystek etnicznych”? Czemu nie słyszymy już ich głosów?
Płód wyobraźni
I w końcu, choć nie jest to bynajmniej mniej ważne, Europa jest w stanie rozpadu z powodu trwającego kryzysu euro, kryzysu, którego końca nikt nie widzi. Lecz czyż ta abstrakcyjna, ulotna wspólna waluta nie jest jedynie płodem wyobraźni, któremu brak zakotwiczenia we wspólnej polityce ekonomicznej, bogactwie zasobów i polityce finansowej? Niegdyś funkcjonujące wspólne waluty (marka niemiecka, lir włoski, frank szwajcarski, dolar amerykański), czyż one wszystkie nie były oparte na solidnym konsensusie politycznym? Czy wspólna waluta kiedykolwiek okazała się być sukcesem bez takiego wsparcia? Czyż nie istnieje żelazne prawo, które mówi, że jedna waluta wymaga przynajmniej wspólnych budżetów, standardów księgowych i reguł inwestycyjnych, czyli wspólnej polityki?
Ta doktryna jest bezsporna.
Bez federacji żadna wspólna waluta nie przetrwa.
Bez politycznej unii waluta przeżyje najwyżej kilka dziesięcioleci, nim załamie się wskutek wojny lub kryzysów.
Innymi słowy, bez ciągłego procesu zmierzającego w stronę integracji politycznej w zgodzie z traktatami UE – stanowiącymi zobowiązanie, którego, jak się wydaje, żaden lider polityczny nie chce potraktować poważnie – bez przekazania większej części suwerenności przez państwa członkowskie i bez dania zdecydowanego odporu neonacjonalistom, którzy zmuszają ludzi do wybierania katastrofalnego w skutkach wycofania się z Europy, euro spotka taki sam marny los, jaki spotkałby dolara, gdyby stany Południa zwyciężyły w amerykańskiej wojnie domowej 150 lat temu.
Polityczna unia lub barbarzyństwo
Socjalizm lub barbarzyństwo – tak zwykle mawialiśmy.
Dziś mamy wybór pomiędzy unią polityczną, a barbarzyństwem.
A mówiąc bardziej precyzyjnie: Federalizm albo totalny krach, za którym pójdą nędza socjalna, niepewny rynek pracy oraz tsunami zwolnień, przestojów i biedy.
Albo, by ująć to jeszcze jaśniej: Albo Europa uczyni nowy, decydujący krok w stronę integracji politycznej, albo też „wymelduje się” z historii i pogrąży w chaosie.
Nie mamy już dłużej wyboru: Albo polityczna unia, albo śmierć.
W nadchodzącym czasie Śmierć może przywdziewać różne szaty i obierać różne kręte drogi.
Mogą minąć dwa, trzy lata, nawet pięć czy dziesięć lat poprzedzonych wieloma zmianami na lepsze, z których każda będzie sprawiać wrażenie, że nasz lęk był przesadzony i że udało się zapobiec najgorszemu.
Ale to nadejdzie. Europa zniknie z kart historii. W taki lub inny sposób, jeśli nic nie zostanie zrobione, Europa umrze. To już nie hipoteza, niejasny lęk, czy czerwona flaga ostrzegawcza, którą można pomachać przed oczami opornych Europejczyków. To fakt. Poza tym złowieszczym horyzontem czeka na nas nicość. Wszystko inne – zaklinanie rzeczywistości, małe kompromisy, fundusze kryzysowe – jedynie odsuną nieuniknione w czasie i dadzą umierającemu pacjentowi iluzje, że lekarstwo istnieje.”
Podpisano:
Juan Luis Cebrián
Umberto Eco
António Lobo Antunes
Gabi Gleichmann
Julia Kristeva
György Konrád
Bernard-Henri Lévy
Claudio Magris
Salman Rushdie
Fernando Savater
Peter Schneider
*PIIGS, wcześniej PIGS (ang. dosł. świnie), skrótowiec określający państwa o złej sytuacji budżetowej. Akronim PIGS pierwotnie oznaczał Portugal, Ireland, Greece, Spain (Portugalia, Irlandia, Grecja, Hiszpania). W związku z sytuacją gospodarczą od 2011 dołączono kolejne I oznaczające Italy – Włochy, tworząc rozszerzoną formę: PIIGS.
I cóż nasi szanowni czytelnicy powiedzą na taka diagnozę, a zwłaszcza na proponowane remedium (federacyjne państwo europejskie)?
To może Cię zainteresować
29-01-2013 23:40
2
0
Zgłoś
29-01-2013 23:33
0
0
Zgłoś
28-01-2013 21:04
2
0
Zgłoś