Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu
Czytelnia

Czy Norwegowie stają się narodem mięczaków?

Redakcja

18 marca 2014 10:43

Udostępnij
na Facebooku
1
Czy Norwegowie stają się narodem mięczaków?


Bieg narciarski Birkebeinerrennet po raz kolejny został odwołany z powodu silnych podmuchów wiatru. Były żołnierz sil specjalnych Per Einar Bakke uważa, że Norwegowie stają się mięczakami. 

Wyścigu nie będzie


W sobotę około 17 000 narciarzy pojawiło się na starcie w miejscowości Rena nadaremnie. Najbardziej znany bieg narciarski w Norwegii, Birkebeinerrennet, w skrócie Birken, został odwołany. W ciągu siedmiu ostatnich lat zdarzyło się to już po raz drugi.
W efekcie wielu narciarzy odbyło wycieczkę samodzielnie, na własne ryzyko i z pewnością mile spędziło czas, gdyż był to jeden z najpiękniejszych zimowych dni w tym sezonie.

Birkebeinerrennet


Nie wiadomo, czy wiatr o szóstej rano, kiedy podejmowano decyzję o odwołaniu biegu, był faktycznie dużo silniejszy niż o godzinie dziesiątej, kiedy to biegacze mieli wyruszyć na trasę, czy też próg warunków, przy których impreza jest odwoływana aż tak się obniżył - prawdopodobnie rolę odegrały tu obydwa czynniki, jednak z przewagą tego drugiego.
Wydaje się wskazywać na to wielka ilość uczestników, z których część faktycznie nie jest najlepiej przygotowana. Pytanie tylko, czy polityka dostosowywania się do mniejszości kosztem dobrze przygotowanej większości i narażanie wszystkich na niepotrzebny a kosztowny wyjazd na start jest słuszne.

Naród mięczaków i pani przedszkolanka


Per Einar Bakke to były żołnierz sił specjalnych i polarnik. Odbył między innymi wyprawę na nartach z Syberii na biegun północny. Kiedy jego syn zadzwonił i poinformował go, że w 2014 roku nie zadebiutuje w Birkenie, gdyż wyścig został odwołany z powodu warunków pogodowych, uznał to za skandal.
Jego zdaniem impreza stała się zbyt duża i zbyt skomercjalizowana: na starcie pojawia się wiele osób, które w ogóle nie powinny w niej uczestniczyć, bo nie są odpowiednio przygotowane, a organizatorzy czują, że o te osoby też muszą zadbać.

- Ludziom podkłada się metaforyczne poduszki, żeby przypadkiem nie zrobili sobie krzywdy, współczuje się im z byle powodu, zamiast stawiać wymagania i zmuszać ich do radzenia sobie z wyzwaniami. W ten sposób jesteśmy na drodze do stania się narodem mięczaków. To źle wróży na przyszłość, biorąc pod uwagę ostrą międzynarodową konkurencję, z jaką musi mierzyć się nasz kraj - grzmiał Bakke w rozmowie z dziennikiem Dagens Næringsliv.

Birkebeinerrennet
wikipedia.org


Jego zdaniem tegoroczny organizator Birkebeinrerrennet ośmieszył początki i całą historię biegu:
- Jaki jest sens organizowania biegu w górach, skoro zwyczajne jak na góry warunki pogodowe powodują jego odwołanie? Może lepiej od razu przenieść go na deptak w Lillehammer, tak by uczestniczy byli bezpieczni, chronieni i nie mieli zbyt daleko do kawiarni, cukierni i do psychologa? - drwił. - Kierowniczka biegu swoim zachowaniem najbardziej przypomina przedszkolankę. Jak wiadomo, wszystkie dzieci w przedszkolu trzeba szczelnie opatulić i ochraniać przed wszystkimi brzydkimi rzeczami.

- Nie przeszkadza mi, że ludzie określają mnie na różne dziwne sposoby. Ich prawo - ripostowała spokojnie Sølvi Amundsen Aas, kierowniczka tegorocznego Birkena, która od 21 lat pracuje w wojsku. Aas przyznała jednak, że część opinii Pera Einara Bakke na temat społeczeństwa Norwegii jest aktualna.
- Uważam, że w tym, co on mówi jest sporo racji, ale nie sądzę, by można było na tej podstawie krytykować decyzję, jaką podjęliśmy w sobotę.

Przeciwstawne tendencje


- Nie kupuję twierdzenia, że staliśmy się rozpuszczeni - mówi Jonas Gahr Støre z Partii Robotniczej (Ap), który również pojawił się na starcie biegu po raz pierwszy i był rozczarowany jego odwołaniem, ale potem zdecydował się na samodzielne pokonanie trasy.
- Żyjemy w społeczeństwie, w którym ścierają się dwie tendencje: z jednej strony coraz więcej osób trenuje, biega na nartach, chodzi na wycieczki itp., a z drugiej mamy coraz więcej osób, które ruszają się coraz mniej. Gniew rozczarowanych uczestników mówi nam raczej o tym, że obecnie ludzie oczekują, by wszystko szło gładko jak w zegarku, nawet jeśli dotyczy to imprezy sportowej na wolnym powietrzu i wysoko w górach, w której bierze udział 17 000 osób. Uważam, że krytyka jest niesprawiedliwa. Organizatorzy nie zrobili nam tego na złość. Oni bardzo chcieli, by wszystko się udało, a musieli podjąć bardzo trudną decyzję. Spotkałem organizatorów i wolontariuszy, którzy płakali, ponieważ bieg nie mógł się odbyć.

Na zakończenie Gahr Støre dodał:
- Dziękuję tym wszystkim, którzy biorą na siebie odpowiedzialność za tak wielką imprezę, jaką jest Birken oraz - niekiedy - za podejmowanie niepopularnych decyzji. Bardzo ich za te decyzje szanuję, nawet jeśli miałoby się okazać, że większość uczestników bez problemów pokonałaby trasę w takich warunkach.


Birkebeinerrennet
Knud Bergslien



Na podstawie: Dagens Næringsliv, Aftenposten






Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok