Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

5
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Czytelnia

Córka prezydenta malowała płoty

Udostępnij
na Facebooku
Córka prezydenta malowała płoty


Nawet córka prezydenta Komorowskiego liznęła chleba emigranta. Dobra szkoła życia, czy ciężki los Polaka?

Jak się okazuje, nasza była para prezydencka ma osobiste doświadczenie z tematem, który dotyczy już ponad dwóch milionów rodaków. Anna Komorowska wie więc, o czym mówi, kiedy nazywała emigrację nie dramatem, lecz szansą”...

- Moja córka właśnie wróciła z Norwegii, gdzie zarabiała malując płoty i stodoły... Mam nadzieję, iż nie oczekuje, że coś jej kapnie bez wysiłku, bez pracy. Nie można oczekiwać, że inni rozwiążą nasze problemy bez nas - powiedział prezydent Komorowski w wywiadzie dla Tygodnika Powszechnego”.

To na młodym człowieku, a nie na państwie, powinna ciążyć odpowiedzialność za własne życie, dodał prezydent. - Moje dzieci też pracują na tzw. śmieciówkach, ale założyły rodziny. Też wzięły i spłacają kredyty.

Lato 1976: pomocnik kelnerki

Sama prezydencka para posiada doświadczenie pracy na saksach. Fakt” cytuje książkę Zwykły polski los” napisaną przez Bronisława Komorowskiego jeszcze przed przegranymi wyborami:

Latem 1976 r. byłem za granicą. Pierwszy raz (i na długie lata ostatni) dostałem paszport i z moją ówczesną narzeczoną, a obecnie żoną, pojechaliśmy zarobić pieniądze na to, by kupić mieszkanie i móc się pobrać.”

Były prezydent wraz z małżonką pracowali w jednym z austriackich hoteli: ona jako pomocnica kucharki, on - jako pomocnik kelnerki. Wieść o strajkach w Polsce sprawiła, że wrócili wcześniej, niż planowali. Z książki dowiecie się, czy zarobili na mieszkanie.

Donek złota rączka

Przypomnijmy przy okazji, że także Donald Tusk ma w życiorysie epizod norweski, o którym pisaliśmy już dawno.

- Donek, jak usłyszał propozycję, to stwierdził: Pieniądze szokujące, ale przecież ja nie potrafię nic z tego, co tam trzeba będzie robić." Więc mu odpowiedziałem, że maluje kominy, ciężkiej pracy się nie boi, to w Norwegii też sobie poradzi - wspomina Jasiek Pawłowski, przyjaciel premiera, z którym razem pracował w Mortenhalls pod Tromsø, 50 koron na godzinę.


tusnkwnorge.jpg

Foto: Jaśko Pawłowski

Jak widać smak emigracji za chlebem (choćby tylko tej na kilka miesięcy) znany jest nawet Polakom na szczytach władzy. Nie jesteście sami!

zdjęcie: fotolia.pl - royalty free

Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok