Czytelnia
Bierność czy pomoc? Norwegowie wobec przemocy w miejscach publicznych
2
Ze statystycznego punktu widzenia, więcej osób zareaguje na niebezpieczną sytuację w regionie Północnej Norwegii niż w Oslo.
Na pytanie ”Czy podjąłbyś działanie gdybyś był świadkiem przemocy w przestrzeni publicznej?” średnio 26% ankietowanych odpowiedziało, że zareagowałoby. Pośród zapytanych w Północnej Norwegii i Sørlandet były to wartości nieco większe, bo odpowiadające kolejno 31% i 33%. Ponad 32% badanych zapewniało, że w razie niebezpieczeństwa zadzwoniłoby lub wołałoby o pomoc, natomiast aż 39% uznało, że ich reakcja byłaby uzależniona od sytuacji, w jakiej by się znaleźli. Do kompletnej bierności przyznało się zaledwie 3% biorących udział w badaniu.
fot. nrk.no
Ankietowani pochodzący z norweskiej stolicy, którzy zapewniali, że zaangażowaliby się w pomoc w przypadku zetknięcia z przemocą byli w zdecydowanej mniejszości - reakcję zadeklarowało tylko 18%. Nie bez znaczenia jest oczywiście fakt, że Oslo to największe miasto w Norwegii, a gdy coś złego dzieje się przy dużej ilości osób, myślenie człowieka o danej sytuacji nieco się zmienia. Psychologia tłumaczy to zjawisko w ten sposób:
– Im więcej osób widzi to, co się dzieje, tym mniejsza szansa, że ktoś wkroczy do akcji. Będąc w grupie wydaje się człowiekowi, że mniej go dotyczy dana sytuacja, że może zrzucić trochę odpowiedzialności na innych świadków zdarzenia, którzy przecież sami „powinni zareagować” – twierdzi psycholog społeczny Alf Børre Kanten.
Jednak z drugiej strony, świadomość tego, że należy pomóc osobie, która jest ofiarą przemocy jest duża. Na pytanie „Czy trzeba wkroczyć do akcji jeśli komuś dzieje się krzywda?” aż 82% ankietowanych odpowiedziało twierdząco, a tylko 17% uzależniało swoją decyzję od danej sytuacji. Teoria niestety bardzo często rozmija się z praktyką i większość osób, które znajdzie się w niebezpiecznej sytuacji ostatecznie woli się "nie wychylać".
– Często jest tak, że człowiek w momencie wystąpienia niebezpieczeństwa zagrażającego drugiej osobie zwraca uwagę na reakcję innych. Jeśli zebrani wokół przyjmą postawę bierności wobec danej sytuacji, podświadomie można sobie tłumaczyć, że może to co się dzieje do końca nie jest złe – wyjaśnia dalej psycholog i dla przykładu przytacza sprawę poważnego pobicia Kjetila Rusvika w jednym z autobusów w Oslo w styczniu 2005.
fot. fotolia.com
W kolejnym pytaniu zadanym w ankiecie, 17% osób potwierdziło, że spotkało się z przemocą w miejscu publicznym, na którą nikt nie zareagował albo zachowywał się tak, jakby sprawa go nie dotyczyła. Czasem łatwiej odwrócić wzrok i udawać, że patrzy się przez okno, spogląda na telefon czy czyta książkę, gdy komuś obok w naszej obecności dzieje się krzywda. Jak sprawić żeby ludzie częściej decydowali się na pomoc drugiej osobie, której grozi niebezpieczeństwo?
źródło: nrk.no, aftenposten.no,
źródło zdjęcia frontowego: fotolia.com - royalty free
fot. nrk.no
Ankietowani pochodzący z norweskiej stolicy, którzy zapewniali, że zaangażowaliby się w pomoc w przypadku zetknięcia z przemocą byli w zdecydowanej mniejszości - reakcję zadeklarowało tylko 18%. Nie bez znaczenia jest oczywiście fakt, że Oslo to największe miasto w Norwegii, a gdy coś złego dzieje się przy dużej ilości osób, myślenie człowieka o danej sytuacji nieco się zmienia. Psychologia tłumaczy to zjawisko w ten sposób:
– Im więcej osób widzi to, co się dzieje, tym mniejsza szansa, że ktoś wkroczy do akcji. Będąc w grupie wydaje się człowiekowi, że mniej go dotyczy dana sytuacja, że może zrzucić trochę odpowiedzialności na innych świadków zdarzenia, którzy przecież sami „powinni zareagować” – twierdzi psycholog społeczny Alf Børre Kanten.
Jednak z drugiej strony, świadomość tego, że należy pomóc osobie, która jest ofiarą przemocy jest duża. Na pytanie „Czy trzeba wkroczyć do akcji jeśli komuś dzieje się krzywda?” aż 82% ankietowanych odpowiedziało twierdząco, a tylko 17% uzależniało swoją decyzję od danej sytuacji. Teoria niestety bardzo często rozmija się z praktyką i większość osób, które znajdzie się w niebezpiecznej sytuacji ostatecznie woli się "nie wychylać".
– Często jest tak, że człowiek w momencie wystąpienia niebezpieczeństwa zagrażającego drugiej osobie zwraca uwagę na reakcję innych. Jeśli zebrani wokół przyjmą postawę bierności wobec danej sytuacji, podświadomie można sobie tłumaczyć, że może to co się dzieje do końca nie jest złe – wyjaśnia dalej psycholog i dla przykładu przytacza sprawę poważnego pobicia Kjetila Rusvika w jednym z autobusów w Oslo w styczniu 2005.
fot. fotolia.com
źródło: nrk.no, aftenposten.no,
źródło zdjęcia frontowego: fotolia.com - royalty free
Reklama
Reklama
To może Cię zainteresować
2
19-02-2015 17:01
0
-1
Zgłoś
19-02-2015 14:41
0
-1
Zgłoś